02 grudnia 2016

Neymar jr

Rozdział 1

Komentując motywujesz do dalszego pisania więc proszę zostaw komentarz ;)

Dziś nadszedł kolejny dzień. Nie mam siły wstać z łóżka. Patrzrzyłam w sufit. Usłyszałam ciche pukanie i szybko zamknęłam oczy.

- Diana, pora wstawać - usłyszałam szept mamy. Przewróciłam się na drugi bok.

- Nie chce - powiedziałam kuląc się pod kołdrą.

- Dasz rade, kochanie - powiedziała kładąc dłoń na moich plecach. Kilka kropel łez popłynęło po moich policzkach.

- Nie potrafię - wyszeptałam. Jeszcze bardziej się skuliłam. Coś mnie zabolało w klatce piersiowej. 

- Mamo, proszę daj mi jeszcze chwile.

- Weź tylko leki - poczułam fale mdłości. Znowu leki. To była męczarnia. Codziennie musiałam brać garść tabletek. Trudność sprawiło mi nawet zmienienie pozycji na siedzącą. Mama podała mi je i szklankę wody. Szybko je przełknęłam i znów się położyłam.

- Prześpij się jeszcze - powiedziała po czym wyszła. Po tabletkach nie czułam zbytniej różnicy ale brałam je dla mamy. Wtedy była o mnie spokojniejsza. Spróbowałam wstać ale zbyt dużo mnie to kosztowało. Kilka kolejnych łez popłynęło po moich policzkach. Walczyłam ze swoim ciałem. W końcu udało mi się wstać. Przeszłam do toalety. W lustrze zobaczyłam dziewczynę z ciemnymi włosami. Patrzyła na mnie jasnymi, smutnymi oczami. Przyzwyczaiłam się do widoku swojej smutnej twarzy. Zaczęłam się malować powtarzając słowa : jesteś piękna, masz po co żyć, masz rodzinę, dużo osób cię kocha...

To miało mnie  przekonać do dalszego życia. Pomaga? Czasem. 
 

- Kochanie chodź tu na chwile - zawołała mama z dołu. Szybko zbiegłam po schodach i dostałam się do kuchni. Przy stole siedziała moja rodzicielka, tatą i ciocia Beti. Była to niska blondynką. Zwykle mówiłam do nie po prostu po imieniu. Od razu ją przytuliłam. Dawno jej nie widziałam.

- Cześć mała - powiedziała a ja się od niej oderwałam. 

- Już nie taka mała - zrobiłam naburmuszoną minę.

- Dobrze już dobrze. Wygrałaś - zaśmiała się. 

- Mamy dla ciebie propozycje- powiedział łagodnie tata. 

- Jaką ? 

- Polecisz ze mną na wakacje do Barcelony - powiedziała ciocia. - Oczywiście jeśli masz na to ochotę. 

- Oczywiście że tak - zgodziłam się bez entuzjazmu. Powinno być fajnie. Przynajmniej tak mi się wydaje.

- Idealnie ! Jutro wyjeżdżamy a teraz jedziemy na duże zakupy - prawie piszczała z podekscytowania. 

- Dobrze - wymusiłam uśmiech. 

- To się zbieramy.

Zabrała mnie do galerii. Chodziłyśmy po wszystkich sklepach co chwile kupując coś nowego. Były to przeważnie jasne letnie ubrania. Wśród nich nie zabrakło sukienek które uwielbiałam nosić.

- Wystarczy mi chyba tych zakupów na kolejne dwa tygodnie - stwierdziłam wsiadając do samochodu. 

- Chyba nie mówisz tego poważnie ! Jutro w Barcelonie też idziemy na zakupu - poinformowała mnie. No tak zapomniałam ciocia jest zakupoholiczką. Zapowiadają się długie dwa miesiące...

Po przyjeździe do domu zaczęłam się pakować.  Tak upłynął mi cały dzień. W nocy nie mogłam usnąć. Przewracałam się z boku na bok. Dopiero gdy zaczęło świtać zdołałam zasnąć. Długo nie pospałam ponieważ koło 6 obudziła mnie mama. Umalowałam się i spakowałam ostatnie rzeczy. Nie jadłam śniadania - zwykle rano nie mam ochoty jeść. Nałożyłam koronkową sukienkę

                                              ***

- Wchodź - ciocia przepuściła mnie w drzwiach swojego domu.   

- Dzięki - weszłam do środka. Nie był to duży domek. Od progu było czuć zapach świeczki wiśniowo czekoladowej. Mój nos mnie nie zawiódł gdy tylko weszłam do przedpokoju zobaczyłam mnóstwo świeczek przede wszystkim o tym właśnie zapachu. Zamknęłam oczy i przez chwile delektowałam się pięknym zapachem. 

- Uwielbiam te świeczki - stwierdziła trzymając jedną w dłoni.

- Podoba mi się - przejęłam od niej świeczkę i przystawiłam do nosa by mocniej czuć jej zapach.

- Idź się rozpakować bo za niedługo idziemy zwiedzać ! - użyła tego swojego entuzjastycznego głosu. Zaśmiałam się. Pokazała mi pokój w którym będę spała. 

- Tu możesz ułożyć swoje rzeczy. Jeśli chcesz to możemy przemeblować go. Dla mnie to bez różnicy i tak go nie używam - powiedziała.

- Dziękuje - przytuliłam ją. 

- No już. Dosyć tych czułości - zaśmiała się. - Mamy mało czasu.

Zostawiła mnie samą. Wyłożyłam rzeczy na półki a kosmetyki rozłożyłam na toaletce. Usiadłam na łóżku. Podkuliłam kolana do klatki piersiowej i przez chwile tak siedziałam. Zastanawiałam się co będzie dalej.  

- Diana ! - zawołała ciocia.   
- Już idę - odkrzyknęłam. W progu prawie się przewróciłam. W ostatniej chwili złapałam się stojącej przy drzwiach szafy. Narobiłam przy tym dużo hałasu.
- Nic ci nie jest ? - zapytała wychodząc z toalety.
- Wszystko w porządku - powiedziałam poprawiając sukienkę. - Po co mnie wołałaś ?
- Przygotowałam ci kąpiel - wskazała drzwi toalety a ja ruszyłam w tamtą stronę.
- Dziękuję - rzuciłam jej się na szyję.
- Właź szybciutko i bo ci woda wystygnie. I nie waż mi się spieszyć - pogroziła mi paluszkiem i odwróciła się żeby odejść. Wykorzystując okazje klepnęłam ją w tyłek i szybko zamknęłam się w toalecie nim zdążyła mi oddać. 
Związałam włosy w kitkę. Zdjęłam z siebie ubrania. Zanurzyłam palce stopy w gorącej wodzie. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Zanurzyłam się aż po szyje a z ust wydobyło się westchnienie. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się ciepłem wody. Poczułam jak moje ciało się odpręża. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie dopiero dźwięk pukania do drzwi.
- Tak ? - odezwałam się zachrypniętym głosem.
- Mówiłam ci żebyś się nie spieszyła ale jest już po 14 - oznajmiła dwudziestolatka. 
- Już wychodzę! Przepraszam zasnęłam - szybko zaczęłam się wycierać. Usłyszałam w odpowiedzi tylko jej chichot. Przeszłam do swojego pokoju w samej bieliźnie. Z szafy wybrałam luźną kremową bluzkę i krótkie spodenki/
- Ja już jestem gotowa - powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Jedz - rozkazała podając mi talerz z jakąś nieznaną potrawą. Szybko zaczęłam jeść.
- Smakowało ? - zapytała gdy już skończyłam.
- Pyszne - pochwaliłam.
- Idziemy?
- Tak.
Pokazała mi dosłownie całe miasto. Musiałam ją odciągać od wszystkich mijanych sklepów. Na końcu nadeszła pora na Camp Nou.
- Panie chcą wejść na stadion? - odezwał się ktoś za nami. Mężczyzna był wysokim szatynem z kilkudniowym zarostem. Miał piękne niebieskie oczy wokół których pojawiły się urocze zmarszczki od uśmiechu. Beti aż oczy rozbłysły na jego widok.
- Tak, a jest jakiś problem ? - zapytała.
- Za chwile jest trening więc nie pozwolą wam tam wejść - wskazał łokciem stadion ponieważ w ręku trzymał torbę sportową.
- Wielka szkoda. Diana bardzo chciała tu wejść - zrobiła smutną minkę. Ja za to przypatrywałam mu się. Skądś go znałam ale nie wiem skąd.
- Nie proszę tylko nie ta minka. To na mnie nie działa - powiedział bez przekonania. Widać było że pęka. Beti też to zauważyła. Zrobiła więc jeszcze duże oczka.
- Nie , nie, nie - odwrócił głowę a po chwili znowu na nią popatrzył jakby chciał się upewnić czy przestała jednak ona nadal to robiła.
- Skoro nie możemy... - spuściła głowę.
- Och będę tego żałował - ciocia rzuciła mu się na szyję. 
- Dziękuje - zawołała.
- Ale pod jednym warunkiem - zaczął. - Albo lepiej pod dwoma.
- Jakimi ? - przypomniałam o moim istnieniu. Niebieskie oczy skierował na mnie.
- Po pierwsze będziecie udawały że znamy się dłużej. Chłopcy będą źli jak przyprowadzę obce dziewczyny - z zakłopotaniem drapał się po karku a później nieśmiało spojrzał na Beti. - Po drugie dasz mi swój numer.
- Niech będzie. Daj telefon - wyciągnęła rękę a on podał jej komórkę. Wpisała mu numer i oddała urządzenie.
- Dzięki - uśmiechnął się słodko. - Chodźcie.
Otworzył kartą bramę i przepuścił nas przodem.
- Musimy ustalić jakąś wersje wydarzeń. Jak macie na imię?
- Diana.
- Beti.
- Okey ja jestem Gerard. Znamy się od kilku miesięcy. Dziś się spotkaliśmy się i zaprosiłem was na trening. Brzmi wiarygodnie? - zapytał. Prowadził nas już na boisko.
- Raczej tak - przyznała Beti.
- Usiądźcie tu - wskazał ławkę rezerwowych. - Ja zaraz wrócę - i już go nie było.
- Ej to był Gerard Pique ? - zdziwiłam się.
- Nie mam pojęcia ale był mega przystojny - wyznała. Zaczęłyśmy tak gadać aż wreszcie przyszedł Pique.
- Już jestem. Zaraz przyjdą chłopcy. Musimy być wiarygodni - puścił do nas oczko. 

29 listopada 2016

Neymar jr

Prolog  

Komentując motywujesz 
Leże na ziemi. 
Jest zimno.
 Bardzo zimno.
 Przemarzłam do szpiku kości.
 Błoto oblepia moją twarz i ciało.
 Krwawię. 
Z rany na mojej głowie cieknie powoli czerwona ciecz. 
Wiem że to już koniec.
 Oprawca kieruje w moją stronę broń. 
Widzę jego oczy. 
Są prawie czarne. 
Nie ma w nich nawet śladu wahania. 
Wiem że to chce zrobić. 
Po raz ostatni rozglądam się po ciemnym pomieszczeniu.
 Po raz ostatni łapię oddech.
 Moje płuca z trudem przyjmują dawkę powietrza.
 Ale warto umrzeć za miłość. 
To piękna śmierć. 
Moje serce kilka ostatnich razy przetacza krew.
 Usta po raz ostatni wypowiadają piękne słowa: 
KOCHAM CIE NEYMAR.

19 listopada 2016

One Direction

Rozdział XXXVII
- Co tam porabiasz kochanie ? - zapytał Zayn. 
- Szczerze to nic. Nudzi mi się - odpowiedziałam odkładając telefon. W tej samej chwili rozległo się płukanie do drzwi a chwile później weszła przez nie pani doktor. 
- Mogłabym prosić by pan wyszedł ? - wróciła się do Malika. Spojrzał na mnie a ja kiwnęłam głową. Wstał z łóżka i opuścił pomieszczenie. Kobieta zbliżyła się do mnie. Obejrzała moge rany. 
- Dobrze się goi - przyznała. - Nie pozostaje mi nic innego jak dać ci wypis. 
- Dziękuję - ucieszyłam się. 
- Możesz się już zbierać. Tylko bądź ostrożna - powiedziała wychodząc. Od razu zabrałam się za pakowanie. Wzięłam prysznic i przebrałam się. 
- A co ty robisz ? - zapytał Zayn wchodząc do pokoju. 
- Mogę już wracać do domu - powiedziałam uradowana. Od razu mnie pocałował. Pomógł mi się spakować i chwile później przyszła pielęgniarka wyjąć mi wenflon. Przyjechała Nina z Harrym. Zayn zawiózł mnie do domu. Umówiliśmy się że w czwórkę będziemy u niego nocować. Brunetka gdy dowiedziała się o nowym początku mojego związku z mulatem była szczęśliwa. Wiedziałam że cieszy się moim szczęściem. W domu wzięłam jeszcze jeden prysznic by zmyś z siebie zapach szpitala. Przebrałam się w nowe ciuchy które kupiła mi pod moją nieobecność Nina. Była to krwistoczerwona bluzka. Jak moja mama by to nazwała - fruwajka. Do tego kupiła mi zdobioną brylancikami bransoletkę. Ubrałam jeszcze czarne spodnie i tego samego koloru sweterek do kolan. Wszystko to idealnie do siebie pasowało. Włosy związałam w luźny kok na czubki głowy. Zrobiłam wieczorowy makijaż i już byłam gotowa. Została mi jeszcze godzina więc zaczęłam gotować obiad. Zjadłam go razem z Niną. Chwile później przyszedł mulat. Nałożyłam czerwone szpilki i wyszliśmy. Wsiadłam do czarnego BMW. Jak dla mnie jechał zbyt nieostrożnie i szybko ale dość bezpiecznie. W czasie jazdy zebrało mi się na wspomnienia...
- Angela nie bój się. Będzie fajnie - przekonywał mnie Lou. Po ich długich namowach zgodziłam się pojechać. Dom był duży. Bardzo duży. Tak jak sobie to wyobrażałam ściany były w dość ciemnych kolorach Weszliśmy od razu do pokoju dziennego gdzie pomalowane były ciemnoczerwony. Meble koloru czarnego. Wszystko idealnie ze sobą współgrało.  Nie było niezbędnych. Wystrój był skromny. 
- Brakuje tu kobiecej ręki - wyszeptał mi do ucha Zayn. Troszkę się przestraszyłam. Spojrzałam na niego a on posłał mi łobuzerski uśmiech. - Nie bój się wchodź dalej.
Usiadłam obok Nialla. Przed nami stał czarny stolik na środku którego był wazon wypełniony do połowy bordowymi malutkimi kulkami a zamiast kwiatów stały w nim nienaturalnie czarne pióra. Wpatrywałam się w tę ozdobę ze ściągniętymi brwiami. 
- Angela pójdziesz mi po coś do jedzenia? - zapytał Niall słodkim głosikiem. Ja miałabym pójść ? 
- Ja... Yyy... Dlaczego ja ?- jąkałam się. 
- No proszę ... - słodkie oczka. O, nie ! 
- Chodź pokaże ci kuchnie - powiedział do mnie Zayn. Zawahałam się. Spojrzałam w jego oczy. To był błąd. Rozpłynęłam się w ich czekoladowym kolorze. Rusz się idiotko! zawołał mój wewnętrzny głos. Nieśmiało wstałam i poszłam za mulatem. Puścił mnie przodem w drzwiach. Rozejrzałam się po kuchni. Myślałam że będzie w niej ciemno tak jak w poprzednim pokoju. Jednak nie. Kuchnia była urządzona w zupełnie innym stylu. Na ścianach były tapety w małe kwiaty. W kilku miejscach wisiały obrazy przedstawiające owoce i warzywa. Podeszłam cy przyjrzeć się zdjęciu małego chłopca jedzącego spaghetti. Był cały upaćkany czerwonym sosem przez co wyglądał uroczo. 
- To... - zaczęłam nadal nie spuszczając oczu ze zdjęcia.
- Tak to ja - kącikiem oczu zobaczyłam że się uśmiecha.
- Nadal masz...- głęboki wdech po cichej wypowiedzi - dziecięce oczka. Nie zmieniły się. 
 Jego śmiech rozniósł się po kuchni. 

- Jeśli to był komplement to zupełnie nieudany - mówił nadal się śmiejąc. Również się zaśmiałam. - Wiesz co? Mam ochotę na spaghetti. Umiesz zrobić? 
- Oczywiście - odparłam bez zastanowienia. A co jeśli mu nie będzie smakowało ? 
- To idę zapytać czy też chcą trochę - i wybiegł w podskokach.  Jeszcze raz rozejrzałam się po kuchni. Meble były w jasnych kolorach. W oknie wisiały zasłonki w kwiaty...
- Angela ! - usłyszałam wołanie. Wyszłam szynko z kuchni. 
- Chcesz pojechać ze mną na zakupy ? - zapytał Zayn. Pokiwałam głową. Co mam do stracenia? 
- Zróbmy listę zakupów ! - zawołał mylat ciągnąc mnie za rękę z powrotem. 
- To będzie za mało dla dziewięciu osób. Może coś jeszcze ? - zapytał. 
- Przekąski ? 
- Też. 
- To może ryż z dynią ? - zaproponowałam. Widząc jego minę dodałam - bardzo dobre. Przynajmniej mi smakuje. 
- Uwierzę ci na słowo. Dyktuj co musimy kupić. 
Po około 10 minutach skończyliśmy. 
- Wychodzimy - oznajmiłam wchodząc do pokoju w którym wszyscy siedzieli. 
- Dobrze. Kupcie mi żelki - zawołał za mną Niall. 
- Zadzwońcie po Eleanor i Daniell - powiedział Zayn. 
- Którym jedziemy ? - zapytałam patrząc na pięć lśniących aut.
- Wybieraj - zaczęłam iść w stronę ferrari tak żeby mu zrobić nadzieję wobec jego tęsknego spojrzenia w tym kierunku. Jednak w połowie drogi odwróciłam się do niego. Wpadł na mnie. 
- Przepraszam - rzucił. 
- Chce jechać tym - wskazałam na czarne BMW. 
- Ale... Ale przecież szłaś ... Specjalnie to zrobiłaś - zrobił minę zbitego psa. A ja posłałam mu szeroki uśmiech. Nagle uniosłam się nad ziemią. Przerzucił mnie przez ramie i wsadził do czerwonego ferrari. 
- Ale ja nie chce - zaprotestowałam. 
- Za późno - pokazał mi język. Jechaliśmy ciągle się śmiejąc. W sklepie wsadził mnie do wózka i woził mnie po całym sklepie ustawiając wokół mnie odpowiednie produkty. W sklepie jeszcze postanowiliśmy zrobić muffinki i koreczki. Zeyn nie pozwolił mi nieść żadnych zakupów więc szedł cały obładowany reklamówkami. 
Wróciliśmy do domu. Zaczęliśmy przyrządzać spaghetti. Okazało się że Zayn nie umie nawet ugotować makaronu więc tylko kroił warzywa i nabijał je na wykałaczki. 
- Kto cie nauczył gotować - zapytał w końcu przerywając cisze.
-Mama - odpowiedziałam smutniejąc. 
- Co się stało ? - zapytał znajdując się momentalnie przy mnie. 
- Tęsknię - uśmiechnęłam się do niego. 
- Ja też - spuścił głowę.- Mogę cie o coś poprosić ? - zapytał nagle. 
- Tak ? 
- Pojedziesz kiedyś do mnie ? Poznałabyś moją mamę i resztę rodziny - chwile się zawahał. - Jeśli nie chcesz to ro...
- Chce - przerwałam mu. - Bardzo chętnie z tobą pojadę. 
Przytulił mnie. 
- Dziękuję - wyszeptał. Gotowaliśmy ciągle się śmiejąc i wygłupiając. Zayn robił za kelnera i gdy coś było już gotowe zanosił do jadalni...
- Angela ? - Zayn wyrwał mnie z zamyślenia. - O czym tak myślisz ? 
- O mojej pierwszej wizycie u ciebie - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Obiecałaś mi wtedy że ze mną pojedziesz do rodziny - przypomniał sobie. 
- Gdzie Nina ? - zauważyłam nieobecność przyjaciółki.
- Poszła do Harrego. Idziemy ? 
- Jasne - wysiadłam  samochodu a on błyskawicznie znalazł się obok mnie. Weszliśmy do domu. 
- Kupiłem wszytko - oznajmił Harry gdy tylko weszliśmy. 
- Wszystko ? - zdziwiłam się. 
- Poprosiłem go żeby kupił składniki na kolacje - wyjaśnił. - Chodź - pociągnął mnie a rękę prosto do kuchni. Tam przyrządziliśmy ryż z dynią który tak lubił. 
- To kiedy jedziemy ? - zapytał po chwili milczenia. 
- Gdzie ? 
- Do mnie. Do mojej rodziny. Już nie mogą się doczekać. Zwłaszcza moja mama. Dziwne ale chyba ucieszyła się że nie jestem już z Perrie - zaśmiał się.
- Pojedziemy jak tylko będziesz miał ochotę. 
- Dobrze - zgodził się. 

22 października 2016

One Direction

Rozdział XXXVI
Słodko wyglądał kiedy spał. Z jego twarzy odpłynęło zmartwienie i smutek. Teraz wyglądał jak dziecko. Rysy twarzy mu złagodniały. Przez cały czas głaskałam go po włosach. Po około pół godzinie zaczął mówić przez sen.
- Harry... Odwal się od moich rysunków... To nie twoja sprawa... Wyglądasz... Dlaczego masz na sobie moją bluzkę? Harry przyznaj się to ty dałeś Angeli moją bluzkę... -szeptał. Cicho się zaśmiałam. Przypominała mi się skądś ta rozmowa.
 Były to pierwsze tygodnie mojej znajomości z One Direction. Niall zaprosił nas do siebie. Wszystko było okey dopóki Liam nie wylał na mnie soku z pomarańczy gdy szłam z Harryn po Zeyna . Harry zaproponował że pożyczy mi jakąś koszulkę. Jednak zamiast do jego pokoju weszliśmy do pokoju Zayna. Nikogo nie było w środku. Loczek zaczął grzebać w szafie po czym wyciągnął dla mnie czarną koszulkę w której nie widziałam mulata.
- Powinna pasować. Idź się przebrać - wskazał na drzwi do toalety.
- Ale Zeyn...
- O niego się nie martw - zaśmiał się a ja ruszyłam we wskazane miejsce. Zamknęłam za sobą drzwi. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach ciemnowłosego. Tu był bardziej intensywny. Ściągnęłam brudną bluzkę i nałożyłam czarną z napisem "Nirwana". Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie zdziwił mnie mały bałagan poza tym była bardzo ładnie urządzona. Na ścianie ułożone były czarne płytki w których można było się przejrzeć. Pośrodku wszystkich czterech ścian przebiegał czerwony równy pasek z drobnych płytek.
- Harry ? - usłyszałam melodyjny głos zza drzwi.
- Co ? - zapytał zielonooki. - Całkiem ładne.
- Odwal się od moich rysunków - zaśmiał sie.
- Ja tylko patrze.  
- To nie twoja sprawa - mogłam się założyć że posłał mu mrożące krew w żyłach spojrzenie Zayna Malika. 
- Dasz mi ten ? 
- Popsujesz - zawołał. Otworzyłam nieśmiało drzwi. 
- Przesadzasz.
- Wyglądasz... - zaczął Zeyn.
- Jesteś jak zwykle śliczna - stwierdził Harry wpychając sobie do buzi garść orzeszków z biurka Zeyna.
- Dlaczego masz na sobie moną bluzkę ? - zapytał marszcząc brwi. Odwrócił się przodem do loczka. - Harry przyznaj się to ty dałeś Angeli moją bluzkę.
- Liam oblał mnie sokiem. Przepraszam. Już zmieniam tą bluzkę - spuściłam oczy i miałam znów wejść do toalety cała czerwona niczym burak.
- Nie - zatrzymał mnie. - Do ciebie bardziej pasuje. 
Zeyn cicho zakasłał i po chwili otworzył oczy. 
- Przepraszam - wyszeptał sennym głosem i po chwili ziewnął. - To nie ja powinienem zasnąć tylko ty. 
- Bez przesady Zeyn. Ja długo spałam a ty od pewnego czasu w ogóle. Co zamierzasz jeszcze dziś robić ? 
- Pewnie posiedzę tu z tobą dopóki ci się nie znudzi i mnie wygonisz. 
- Długo sobie poczekasz. 
- Tak myślisz? 
- Dzisiaj jesteś zupełnie do siebie niepodobny. 
- Dlaczego ? 
- Zwykle nienaganny Zeyn ma dziś nieułożone włosy i nie jest tak idealny jak zawsze  - zaśmiałam się.  
- Dzięki - powiedział z sarkazmem. - przynajmniej jedna mnie wspiera. 
- Hej, bez przesady. Chciałam być szczera. Chyba wolisz to niż udawanie że wyglądasz dziś tak jak zwykle - zrobiłam minę urażonego szczeniaczka. 


- Masz ochotę na coś słodkiego ? 
- Hmmm... chyba wolałabym zjeść najpierw jakiś obiad. Dziwie się że nie obudziłeś się wcześniej. Tak mi burczało w brzuchu że nawet Niall by się obudził. 
Chłopak się zaśmiał i zaczął powoli wstawać. Podniósł swoją kurtkę z ziemi. 
- Co pani sobie życzy do jedzenia ? 
- Cokolwiek byleby dobre było. Umieram z głodu. 
- Za chwile wracam - powiedział wychodząc. Z braku zajęcia zaczęłam przeglądać internet. Trafiłam na jakąś stronę plotkarską. Zobaczyłam na niej zdjęcie Zeyna i szybko kliknęłam na zdjęcie. Było ono zrobione tu w szpitalu. Mulat spał na krzesłach przed salą. Co za idioci zrobili mu zdjęcie w takim momencie ? Zaczęłam czytać artykuł.

 Czy Perrie Edwards będzie zazdrosna o przyjaciółkę Zeyna Malika? 

Chłopak spędził wiele godzin siedząc pod salą swojej przyjaciółki. Czy po raz kolejny dziewczyna będzie powodem kłótni zakochanych? Perrie zaprzeczyła na dzisiejszym wywiadzie by była zazdrosna o chłopaka: " Wiem że są tylko przyjaciółmi. Zeyn nigdy by mnie nie zdradził. W najbliższym czasie również mam zamiar odwiedzić Angele. Jest dla mnie prawie tak bliska jak dziewczyny z zespołu. Dobrze że nic poważnego jej się nie stało. Dzisiejszą noc nie przespałam czekając na wieści od chłopaków" wyjaśnia. 

Ah Perrie... Dlaczego nie potrafię cie nienawidzić skoro jesteś z Zeynem? 
Wyłączyłam stronkę. Miałam dość plotkarskich stron jak na jeden wieczór. Włączyłam jakieś filmiki na YouTube. Właśnie skończyłam oglądać vlog jakiejś nastoletniej polskiej blogerki gdy drzwi sali otworzyły się. Wszedł do środka Zeyn. Niósł dwa talerze. Ponownie usiadł na łóżku i podał mi talerz. Było na nim mnóstwo frytek, ryba i sałatki. Mulat miał to samo. 
- Mmm.... Pięknie pachnie - skomentowałam. - Smacznego. 
- Wzajemnie - powiedział i zabraliśmy się za jedzenie. Może był to niezdrowy posiłek ale przynajmniej były sałatki więc nie można narzekać. Nie zdołałam zjeść wszystkiego ale chłopak za mnie dokończył. Kiedy odłożył talerze na szafkę rozległo się pukanie do drzwi. 
- Cześć - do środka wślizgnęła się Perrie a za nią Eric. Dziewczyna niosła dużego misia i baloniki w kształcie serduszek. - Jak się czujesz kochana ? - zapytała przytulając mnie. Podała mi misia a baloniki przywiązała to krzesła.
- Już lepiej - powiedziałam przytulana przez Erica. Ucieszyłam się jak ich zobaczyłam. Oboje. Na prawdę lubiłam Perrie. 
- Przyszliśmy z wami porozmawiać - przyznała dziewczyna. 
- Widzimy że od dawna czujecie coś do siebie - zaczął Eric. 
- I nie chcemy tego psuć. Zeyn wybacz mi ale między nami nie jest już tak jak dawniej. Nie czuje już do ciebie tego co wcześniej. Kiedy pojawiła się Angela zrozumiałam że to nie ja do ciebie pasuje tylko ona. Poza tym w moim życiu pojawił się Eric. Dzisiaj gdy się spotkaliśmy zrozumieliśmy że jednak chcemy spróbować być razem. 
- Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko Angela ani ty Zeyn - wtrącił się Eric. Spojrzałam na mulata a on na mnie. 
- A co z Williamsem ? - zapytał zakłopotany Zeyn patrząc na Perrie. 
- Właśnie umowa! Eric co my zrobimy ? - spojrzałam na chłopaka. 
- Co ? - powiedzieli jednocześnie Perrie i Zeyn. 
- Podpisaliśmy umowę z Williamsem. Musimy ze sobą być żeby Zeyn nie miał kłopotów - wyjaśnił mój "chłopak".
- My też. Twierdził że Angela nie wytrzyma tej presji. Czyli nas oszukał ? - zapytał Zeyn. 
- Na to wygląda. Może nie mówmy mu że wiemy. Udawajmy że wszytko idzie po jego myśli - zaproponowałam. 
- Świetny pomysł. - przyznał blondynka. - Spotykajmy się w tajemnicy. To na razie najlepsze rozwiązanie.
Zeyn podszedł i mocno mnie do siebie przytulił. 
- Kocham cie - szepnął mi do ucha tak żeby oni nie słyszeli. - Nareszcie mogę to powiedzieć. 

31 sierpnia 2016

Instagram

Cześć wszystkim :D
Dawno mnie tu nie było... Przepraszam :c Jednak mam wytlumaczenie - laptop mi sie zepsul i nie za bardzo miałam jak pisać.
Właśnie założyłam Instagrama wiec zapraszam :D
sandrusia_02_
Zachecam do obserwowania i oczywiście komentowania.
Jak tylko bede mogła to dodam kolejny rozdział.
Milego rozpoczecia roku szkolnego :*

23 lipca 2016

One Direction

Rozdział XXXV
Siedziałam na zimnym betonie w pomieszczeniu bez okien. Jedynym źródłem światła była lampka po drugiej stronie drzwi z małym otworem. Słyszałam szmery rozmów za nimi. Nagle ktoś nacisnął klamkę. Do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Rozpoznałam ich. Mat i Adrian... Mat ciągnął jakiegoś chłopaka. Kiedy popchnął go niedaleko mnie zorientowałam się że to Zayn. Chłopak był bez sił. Nie był nawet w stanie się podnieść. Na jego twarzy i rękach zobaczyłam wiele rozcięć i siniaków. Pobili go! Próbowałam przejść do niego na czworaka ale poczułam mocne kopnięcie w brzuch. Zabolało. Wydałam głośny jęk. Łzy leciały mi z oczu. Częściowo z powodu bólu ale też z bezsilności. Czułam się winna że przeze mnie mój ukochany cierpi.
- Teraz wiesz co znaczy z nami zadrzeć - powiedział Adrien. Mat wyjął z kieszeni pistolet. Najpierw ją odbezpieczył a później jakby od niechcenia wycelował we mnie. Mnie mogą zabić tylko niech nic nie zrobią Zeynowi, myślałam. Jak gdyby mężczyzna czytał mi w myślach skierował go w stronę chłopaka. Mulat spojrzał na mnie. Jego piękne oczy wypełniała troska. 
- Wszystko dobrze - wyszeptał słabym głosem. - Nie martw się o mnie - na potwierdzenie swoich słów wysłał mi piękny uśmiech. Usłyszałam głośne wystrzały. Z jego ust wydobył się jęk i zamknął oczy. Wiedziałam że zmarł. Krzyczałam jak tylko mogłam najgłośniej. 

                                                                ***
Odruchowo usiadłam na łóżku. Zdałam sobie sprawę że nie przestałam krzyczeć. Ktoś próbował mnie uspokoić. Przycisnął mnie do siebie i głaskał po policzku. 
- Już dobrze - szeptał mi do ucha. 
- Zeyn... on ... - nie mogło mi to przejść przez gardło. 
- Już wszytko dobrze. Spokojnie - zaczął mnie przekonywać. 
- Eric... widziałam on... zginął - szlochałam. 
- Zeynowi nic nie jest. 
- Nie wierzę - głaskał mnie po plecach. 
- Poszedł do domu odpocząć. Zaraz po niego zadzwonię. Tylko się uspokój - wyjął z tylnej kieszeni telefon i powoli wstał. Odszedł kilka kroków do tyłu i spojrzał na mnie żeby się upewnić że nie zrobię nic głupiego. Nadal płakałam ale już byłam spokojniejsza. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie był to mój pokój. Ściany miały żółtawy kolor. Rolety w oknach były zasłonięte ale przez małe szparki prześwitywało słońce. 
- Zeyn ? ... Obudziłem cię... Mógłbyś przyjechać? - czekał na odpowiedź. - Nie nic się nie stało. Tylko jakbyś mógł tu przyjść byłbym wdzięczny... Okey. Do zobaczenia. 
- Za chwilę ma tu przyjechać - zwrócił się do mnie. - Spokojniejsza ? 
- Nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Słyszałam strzał ...
- Przepraszam. To tylko ja. Upuściłem telefon. Myślałem że się nie obudziłaś ale później zaczęłaś krzyczeć - wyjaśnił. 
- Przepraszam - tym razem to ja przeprosiłam. 
- To nie twoja wina. Możesz przynajmniej powiedzieć co ci się śniło ?
 - Yyy... Nic ważnego.
- Jeśli nie chcesz to nie musisz mówić. Idę zobaczyć czy już przyszedł. 
- Okey - odpowiedziałam a on już wyszedł. Siedziałam tak zastanawiając się która jest godzina. Skoro spał to musiało być wcześnie ale nie byłabym taka pewna bo przecież Eric tu był. Chwilę później usłyszałam ciche pukanie. 
- Proszę.
- Cześć - przywitał się Zeyn. Miał rozczochrane włosy i zapuchnięte oczy. Ale i tak na jego widok serce mocniej mi zabiło. 
- Zeyn ... - powiedziałam cicho a w oczach miałam znowu łzy. Cieszyłam się że to był tylko zły sen. Nie zważając na podpięte do mnie rurki i inne takie rzeczy rzuciłam mu się na szyję. Miałam szczęście że nie stał zbyt daleko. Rozpłakałam się na dobre a on otoczył mnie rękami. Tak się bałam że to nie był sen. Nawet nie myślałam nad tym co robiłem. Nad tym że nie powinnam. 

Poczułam ból w ręce i cicho jęknęłam. 
- Nic ci nie jest? - zapytał lekko mnie od siebie odsuwając. 
- Wszystko okey. To tylko ta rana... - nie zdążyłam dokończyć ponieważ poczułam jak mnie unosi. Odłożył mnie delikatnie na łóżko i wyplątał ze wszystkich kabelków.
- Przepraszam. Wiem że to przeze mnie tu leżysz. Nie wiem czy kiedykolwiek zdołasz mi to wszystko wybaczyć - wyszeptał a w jego oczach zobaczyłam łzy chyba na prawdę było mu przykro. 
- Zeyn to nie przez ciebie. Nie ty kazałeś mi uderzyć w szafkę - zaśmiałam się wspominając to zdarzenie choć nie do końca je pamiętałam. On jednak nie mógł sobie pozwolić na śmiech. 
- Co mi w ogóle przyszło do głowy żeby tego dnia z tobą rozmawiać. Były twoje urodziny a ja wszytko popsułem...
- Nic nie zepsułeś - powiedziałam. - Nie psuj mi tej chwili przepraszaniem.
- Więc o czym chciałabyś porozmawiać ? 
- Rozumiem że ja mogę wyglądać źle ale z tobą jest o wiele gorzej. Chyba to ty powinieneś tu leżeć i odpoczywać - stwierdziłam. 
- Twoich komplementów chyba najbardziej mi brakowało - uśmiechnął się przyjaźnie. 
- Dlaczego jesteś taki zmęczony ? 
- Ostatnio nie spałem zbyt dużo. 
- Jeśli mówiąc zbyt dużo masz na myśli praktycznie w ogóle to masz fajne do tego podejście - powiedział Eric wchodząc do pomieszczenia. 
- Jak to nie spał?  - zapytałam mojego "chłopaka".
- Odkąd tu trafiłaś nie wyszedł ze szpitala na długo -widziałam jak Zeyn posyła mu spojrzenie które mogłoby zabić jednak Eric się tym nie przejął.  Wręcz przeciwnie rozbawiło go to. - Jak będziesz coś jeszcze chciała się dowiedzieć to zawołał, będę na korytarzu.
- Dzięki - wyszeptałam w zamyśleniu. Posłał mi słodki uśmiech i wyszedł.  Zastanawiałam się czemu tu siedział.  Na dłuższą chwilę zapadło milczenie. 
- Eric mówił że miałaś zły sen dlatego chciałaś żebym przyszedł - podjął temat. Pokiwałam głową w odpowiedzi. - Opowiesz mi ?
Zawahałam się. Chciałam wszystko komuś opowiedzieć ale chyba nie byłam jeszcze gotowa. Pokręciłam głową a w moich oczach zebrały się łzy. Podsunęłam kolana pod brodę. Nawet to spowodowało to ból. Lekko się skrzywiłam. 
- Nie musisz mówić. Spokojnie - chciał pogłaskać mnie po udzie jednak odruchowo się odsunęłam. 
- Przepraszam - szepnęłam. 
- Możemy porozmawiać o czymś innym - zaproponował. 
- Dobrze - zgodziłam się. - Co u Perrie ? Mam nadzieję że nie jest zła że nie zadzwoniłam - zaśmiałam się a on zrobił to samo. Próbowałam robić dobrą minę do złej gry. 
- Wszystko u niej dobrze. Chciałem z tobą o niej porozmawiać... - tym razem to on się zawahał.
- A dokładniej ? 
- Heh... Może innym razem. Tu za bardzo nie ma jak. 
- Jak będziesz gotowy to mi powiesz. 
- Obiecam jeśli ty też mi powiesz. 
- Obiecuje - wyszeptałam. 
- Obiecuje - powtórzył. 
- Która godzina ? - zapytałam. 
- Po 17. 
- Myhym - zastanowiłam się przez chwilę. - Byłeś tu cały czas ?
- Prawie a co ? 
- Przyśniło mi się w czasie śpiączki że do mnie mówiłeś...
- Wszyscy do ciebie mówiliśmy - powiedział. Próbowałam sobie przypomnieć czy wypowiedzi innych też utkwiły mi w pamięci. Jednak nic z tego nie wyszło. 
- Twoje pamiętam najlepiej. Przynajmniej tak mi się wydaje - odpowiedziałam po chwili. 
- A o czym ? 
- Nie pamiętam dokładnie - popatrzyłam mu w oczy. - Powiedziałeś że to wszystko nieprawda... a później powiedziałeś coś o Perrie i że ją kochasz - próbowałam panować nad głosem by mi nie drżał.- I coś o Ericu. 
- Wszytko pomieszałaś - zaśmiał się. Spojrzałam na niego pytająco. - Kiedyś się dowiesz. 
- Naprawdę jesteś zmęczony. 
- Nawet bardzo - przyznał opierając mi głowę o nogi. 
- Połóż się tu - zaproponowałam przesuwając się odrobinkę by zrobić mu miejsce. Położył się koło mnie kładąc głowę na poduszce. Zaczęłam przeczesywać mu jego czarne włosy palcami. 
- Mogę tak robić ? - zapytałam. 
- Fajne uczucie - przyznał sennym głosem. Patrzyłam jak oddycha coraz wolniej i spokojniej aż w końcu odpłynął do Krainy Morfeusza. 

17 lipca 2016

One Direction

Rozdział XXXIV
Jechał z dużą prędkością. Zaczęłam się obawiać choć zwinnie omijał kolejne pojazdy. 
- Zwolnij - krzyknęłam. 
- Musimy jak najszybciej się tam dostać - powiedział. Głos mu drżał jakby miał się zaraz popłakać. 
- Eric ... - chciałam zapytać co mu jest ale głos utknął mi w gardle. Spojrzałam w przednią szybę. Budynki mijaliśmy już trochę wolniej. 
- Eric to tylko skaleczenie. Nie panikuj. Nawet mnie nie boli - próbowałam wyjaśnić. Łzy nie wiadomo czemu wypłynęły z moich oczu.

- Uciskaj. Zaraz będziemy - powiedział. Przycisnęłam materiał jeszcze mocniej. Dopiero teraz zauważyłam że jest to bluzka chłopaka. Odwróciłam głowę w jego stronę. Górną część ciała miał ubraną jedynie w czarną skórzaną kurtkę. 
- Za chwilę będziemy - powiedział bardziej starając pocieszyć siebie. Oczy mimowolnie zaczęły mi zachodzić mgłą. Traciłam siłę. Nie byłam wstanie nadal uciskać rany. Pozwoliłam by ręce opadły mi na kolana. Głowę oparłam o szybę. Chłód dodał mi trochę siły. 
- Eric ... - wyszeptałam gdy traciłam przytomność.

Ocknęłam się na chwilę gdy chłopak wynosił mnie z samochodu. 
- Nie zasypiaj - mówił do mnie. Kopnął drzwi by się zamknęły. Spojrzałam w jego bladą twarz. Łzy spływały mu po policzkach. Złożył pocałunek na moim czole. - Wszytko będzie dobrze tylko nie zasypiaj. 
- Przepraszam - powiedziałam słabym głosem i znów zasnęłam. Budziłam się co chwilę widząc coraz to innych ludzi i inne pomieszczenia. 

- Eric - wyszeptałam po raz kolejny gdy się przebudziłam. Ledwo poznałam swój głos. Wydawał się jak gdyby powiedział go ktoś obcy. Kilka razy musiałam zamknąć i otworzyć oczy zanim zobaczyłam wyraźnie biały sufit. 
- Spokojnie kochanie. Twój chłopak za chwile wróci - powiedziała pulchna kobieta. Miała płomiennorude włosy które sięgały jej do ramion. Jej oczy były w kolorze ciepłego brązu. Przypominała mi Molly Weasley z książki Harry Potter. 
- Gdzie jestem ? - zapytałam usiłując sobie przypomnieć co się zdarzyło. Kilka razy musiałam odchrząknąć.
- Jesteś w szpitalu. Miałaś wiele szczęścia - stwierdziła. - Straciłaś bardzo dużo krwi. 
- Ile spałam ? - miałam wiele pytań ale to wydawało mi się najbardziej istotne. 
- Dokładnie 7 dni. Zaraz przyjdzie do ciebie lekarz a wtedy dowiesz się więcej - powiedziała miłym głosem i wyszła. Masakra ! Siedem dni ? Nina chyba zwariowała przez ten czas. A co mamą ?Ledwo zdołałam się nad tym zastanowić a już ktoś zapukał. 
- Proszę - powiedziałam. Coś w moim głosie nadal mi nie pasowało. Kiedy próbowałam odchrząknąć do pomieszczenia wszedł lekarz. Miał około 35 lat. 
- Dzień dobry. Jak się panienka miewa ? - zapytał dziarsko. 
- Chyba dobrze - wybełkotałam. Promienie słońca które wpadły do pomieszczenia wydawały się zbyt jasne. Nie pasowały do wszystkiego innego. Nie pasowały do Anglii. Przez chwile zastanowiłam się czy na pewno to ten kraj, czy mówię w tym języku czy rodowym. 
- Miałaś dużo szczęścia. Nóż trafił w prawy jajnik. Musieliśmy go wyciąć ale nie musisz się martwić. Lewy przejmie wszystkie obowiązki. Spokojnie będziesz mogła zajść w ciążę. Operacja przeszła bez komplikacji... - mówił dalej lecz ja przestałam słuchać. Nie wiedziałam jak na to zareagować. Jakoś było mi to bez różnicy. Po co miałam mieć dziecko bez chłopaka którego bym kochała. To nie miałoby sensu. Zaczęłam zastanawiać się nad przyszłością. Jednak po chwili mi przerwano. 
- Czekają na ciebie przyjaciele - oznajmił. Źle najwyraźniej odebrał moje zamyślenie więc dodał - powinnaś jeszcze odpocząć. Prześpij się a później cię odwiedzą. 
- Nie trzeba. Wszystko jest w porządku. 
- Potrzebujesz teraz dużo wypoczynku - powiedział wychodząc. Po długim czasie patrzenia w sufit zasnęła. 

                                                    ~~~Zeyn~~~
                                              kilka godzin wcześniej...
Odkąd Angela trafiła do szpitala nie wyszedłem stamtąd na dłużej niż 30 minut. Od czasu do czasu spałem na niewygodnych szpitalnych krzesłach. Pojawiał się ciągle ten sam koszmar: ja i ona, z początku chwile rozmawiamy a później nie wiadomo skąd w moich dłoniach pojawia się nuż cały we krwi, spoglądam na nią, w jej oczach widzę strach trzyma się za brzuch, spod jej małych dłoni wylewa się krew, upada na podłogę, wypuszczam z dłoni przedmiot i chce do niej podbiec ale nie mogę. I wtedy się  budzę. Czuję się odpowiedzialny za to co się stało.  Ludzie omijają mnie z daleka. Uświadamiam sobie wtedy jak okropnie muszę wyglądać. Sińce pod oczami mają pewnie ciemną barwę. Nie mówiąc już od zaczerwienionych gałkach ocznych. Włosy powykręcane są we wszystkie strony. Zarost wygląda nieestetycznie. Ubrania są pomięte. Od tego czasu zjadłem jeśli się nie mylę to jedną bułkę i trzy małe obiady (niezbyt smaczne jak to szpitalne jedzenie). Pielęgniarki po dwóch dniach próby wygonienia mnie spod sali dały sobie spokój. Zakazały mi jednak tam wchodzić. Oczywiście gdy byłem pewien że nikt nie przyjdzie wchodziłem tam. 

Mój aniołek... To już nie mój aniołek, skarciłem się w myślach. Leżała tam bez ruchu od wielu godzin a to wszystko była moja wina. To  wyłącznie przeze mnie. Czuję się okropnie. Gdyby nie moja głupota nie leżała by tu. Jestem pieprzonym egoistą. 
Wciąż po głowie chodziły mi słowa Erica kiedy przyjechaliśmy do szpitala: " Gdy tylko weszliśmy do szpitala straciła przytomność. Od razu zajęli się nią lekarze. Jedna z pielęgniarek powiedziała że nuż trafił w prawy jajnik i trzeba będzie go usunąć. Straciła dużo krwi ale wyjdzie z tego". 
Potrząsnąłem głową jakbym chciał odpędzić złe myśli. Chwyciłem ją leciutko za rękę starając się by nic jej nie uszkodzić. Po moim policzku spłynęła łza. Po raz kolejny miałem nadzieję że to tylko zły sen. Złapałem się wolną ręką za głowę i pociągnąłem za końce ciemnych włosów szepcząc do siebie prawie nie słyszalnie: obudź się, obudź się... to tylko koszmar... musisz się obudzić... 
- Muszę ci coś powiedzieć, skarbie... To wszystko to ściema. Chodzi o tą sprawę z Perrie. To tylko dla twojego dobra. Nie zależy mi na niej. Kocham tylko ciebie. Rozumiesz? Tylko ty się dla mnie liczysz. Nie potrafię bez ciebie żyć. Zaczęłaś nowe życie... Z innym chłopakiem. To dobrze bo na ciebie nie zasłużyłem. Wszytko zrobię dla ciebie tylko się wreszcie obudź. Lekarze mówią że powinnaś już dawno się wybudzić ale może twój organizm potrzebuje więcej czasu. Wszyscy uważają że lekarze nie chcą nas po prostu martwić. Obudzisz się jak tylko będziesz chciała, dobrze? - zadałem kolejne pytanie na które nie łudziłem się że mi odpowie. - Zaczekam jak długo tylko chcesz tylko musisz mi obiecać że to zrobisz. Obudź się dla mnie... dla nas; dla Erica, Nialla, Niny, Harrego, i pozostałych. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwimy...
- Miałeś tu nie wchodzić - szepnęła za moimi plecami pielęgniarka. Byłam tak zajęty Agelą że nie usłyszałem że wchodzi. - Masz chwilę na wyjście stąd a ja udam że cię nie widziałam. 
- Dobrze - zgodziłem się nadal drżącym głosem. Łzy nadal spływały po moich policzkach. 
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze - pocieszała mnie. 
- Ale dlaczego ona jeszcze się nie obudziła ? - zadałem nurtujące mnie pytanie. 
- To trochę niepokojące ale jej organizm stracił dużo krwi. Musi się zregenerować. Lepiej żeby spała niż cierpiała. 
- Przepraszam - powiedziałem wychodząc z pomieszczenia. Nie chciałem odchodzić zbyt daleko dlatego znów zająłem moje stałe miejsce przy sali na krzesełkach.
 Wyjąłem z kieszeni telefon i zacząłem przyglądać się tapecie. Odkąd zrozumiałem że ją kocham wtedy nad morzem ustawione było to samo zdjęcie. Zrobiłem je Angeli przed naszym spacerem. Oparłem głowę o dłonie i pozwoliłem by z ust wydobył mi się cichy jęk rozpaczy. Wpatrywałem się w jej piękne oczy bez których tak trudno było mi żyć. 
- Zeyn - ktoś wyrwał mnie z zamyślenia. Niechętnie podniosłem głowę. Miałem ochotę nakrzyczeć na tą osobę. Przed sobą zobaczyłem Harrego. 
- Czego chcesz ? - zapytałem ochryple.
- Wyglądasz okropnie - stwierdził. 
- Nie chciałbym cię urazić ale ty gorzej wyglądasz na co dzień - wybąknąłem. Odpowiedział mi uśmiechem. Prychnąłem widząc jego dołeczki w policzkach. Nie byłem w nastroju do śmiechu. 
- Moglibyśmy porozmawiać ? - zapytał. 
- A co innego robimy ? - byłem zły. Zły na cały świat. 
- Wyjdźmy przynajmniej na zewnątrz. 
- Nie. 
- Nie możesz tu przez cały czas siedzieć - podszedł bliżej. 
- A chcesz się założyć?
 - Zayn ... 
- Nie chce tego słuchać. 
- Angela nie będzie zadowolona jeśli się o tym dowie - wymawiając jej imię zadrżał mu głos, zrobił przerwę przed kolejnym słowem. Zbyt długą by zabrzmiało to normalnie. 
- Muszę tu być. 
- Nic jej się nie stanie jeśli zostawisz ją na chwilę samą. 
- Ty tak uważasz - dla mnie to był już koniec rozmowy. 
- Dzwoniła do mnie Perrie... - spróbował kolejnego sposobu ale mu przerwałem.
- Nie obchodzi mnie co chciała. 
- Martwi się o ciebie. 
- Mam to gdzieś.
- Zeyn... - chciał jeszcze coś dodać ale straciłem cierpliwość. Wstałem i przycisnąłem go do ściany. Nie panowałem nad sobą. Dopiero jak zaczął się dusić uświadomiłem sobie co robię. Błyskawicznie się od niego odsunąłem i zsunąłem się po ścianie na zimne płytki. Podsunąłem kolana pod brodę i zakryłem twarz rękami. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Poczułem ciepłą dłoń na ramieniu. Harry usiadł koło mnie i przyciągnął mnie do siebie pozwalając bym  oparł się o niego. Odczekał aż przestanę płakać. 
- Nic się nie stało - powiedział starając się mnie pocieszyć. 
- Przepraszam. 
- Musisz odpocząć. Pójdźmy coś zjeść - powiedział pomagając mi wstać. Zgodziłem się. Nie chciałem sprawić mu przykrości. Niechętnie wyszedłem ze szpitala. 
- Dlaczego tu ciągle siedzisz ? - zapytał. 
- Bo czuje jakby to była moja wina. 
- Przecież tak nie jest. Nie mogłeś temu zaradzić. To był wpadek.
- Harry... Ja ją kocham - przyznałem nie mogłem dłużej tego ukrywać. Spojrzał na mnie ja na debila. 
- Ale... Perrie ... - nie wiedział co powiedzieć. 
- Harry, z Perrie nic mnie już nie łączy. To po prostu moja przyjaciółka. Chciałem być z Angelą ale nasz menadżer... Powiedział że zniszczą ją reporterzy. Że to nie będzie dla niej dobre wyjście. Nie będzie szczęśliwa... A teraz Eric ... Chyba go kocha a on ją...
- Zeyn... To ty to zniszczyłeś. Nie widziałeś jak ona cierpiała. Nie tylko ona. Starała się tego nie pokazywać ale widziałem to. Widziałem to w jej oczach... a nawet rękach. Widziałeś jakie ma ręce? Za każdym razem gdy zobaczyłem ranę na jej rękach chciało mi się płakać. Kocham ją jak siostrę... Nie chce żebyś znowu ją zranił... 
- Nie chce tego zrobić. Chciałbym odejść ale nie potrafię. Nie przeżyję kilku dni bez niej. Jest ważniejsza od powietrza. Jest... Nawet nie wiem jak to powiedzieć. Kocham ją... - nie powiedziałem nic więcej ponieważ mocno mnie przytulił. 

16 czerwca 2016

Od godziny jechałam już z Zaynem samochodem Louisa. Nina i Harry pojechali należącym do loczka, a pozostali tym Liama. 
- We wtorek muszę jechać na całe dwa tygodnie - smucił się Zayn. 
- Niestety - spojrzałam w szybę zza której świeciło słońce. 
- Pewnie będę miał mało czasu żeby do ciebie dzwonić. Później mam zamiar jechać do domu i chciałem spytać czy pojedziesz ze mną  - uśmiechnął się słodko nie spuszczając wzroku z ulicy. 
- Naprawdę ? - zdziwiłam się. - A twoja mama i w ogóle rodzina nie będzie miała nic przeciwko?
- Skoro sami cię zapraszają to pewnie nie - zaśmiał się. - Jak dojedziemy do Londynu to może pojedziemy do mnie ?
- Po co ? - zapytałam głosem dziecka. 
- Tak sobie posiedzieć - powiedział łapiąc mnie za rękę. Wyjechaliśmy jako ostatni. Chłopak nagle skręcił w leśną dróżkę. Zatrzymał się i wysiadł z samochodu. Zaskoczona również to zrobiłam. 
- Dlaczego stanęliśmy ? - zapytałam. Chłopak usiadł na masce samochodu. Podążyłam w jego ślady. 
- Bo jedziemy już ponad godzinę a ja nie mogłem nawet na ciebie spojrzeć - powiedział stając przede mną i zaczął mnie całować. Jego klatka piersiowa napierała na mnie więc się położyłam. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. 
Ułożył dłonie na mojej talii. Ja wplątałam swoje w jego włosy. Lekko pociągnęłam za ich końce przez co chłopak cicho westchnął. 
- Kocham cię - powiedział biorąc mnie na ręce. Zaniósł mnie na moje wcześniejsze miejsce ciągle całując. 
- Też cię kocham Zayn - oświadczyłam kiedy chłopak miał zamknąć drzwi. Szybko przeszedł na miejsce kierowcy. Złożył mały pocałunek na moich ustach. - Teraz mogę jechać - zaśmiał się i ruszył w dalszą drogę rozmawiając i śmiejąc się. Po jakimś czasie zasnęłam. 
- Angela już jesteśmy - obudził mnie Zayn. Wysiadł z samochodu co również ponownie zrobiłam. Staliśmy przed niedużym domkiem należącym do mulata. Wprowadził mnie do środka. 
___________________________________________________


Spacerowaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Kiedy szejki się skończyły zaproponował żebyśmy poszli coś zjeść bo jest głodny. 
- Eric ? - usłyszeliśmy za naszymi plecami. Chłopak się odwrócił a ja miałam nadzieję że zapadnę się pod ziemię. Wiedziałam kto wymówił jego imię. 
- Zayn - pociągnął mnie w stronę pary. Objął mnie ręką wokół ramion. - Miałem do ciebie dzwonić wieczorem. Chciałem ci przedstawić moją dziewczynę - mocniej mnie do siebie przycisnął i pocałował w czubek głowy. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech by lepiej odegrać swoją rolę. 
- Kochanie ale my się już znamy - oznajmiłam. Chłopak zrobił zaskoczoną minę. 
- Na prawdę ? Nie przestajesz mnie zaskakiwać aniołku - pocałował mnie tym razem w czoło. Uśmiechnęłam się do Perrie i Zayna. Chłopak miał zaskoczoną minę. Szybko przeniosłam wzrok z niego na ten chodzący ideał. Miała na sobie różową sukienkę i jak zwykle pięknie wyglądała.
- Cześć - przywitałam się z nią. 
- Hej - przytuliła mnie a ja odwzajemniłam uścisk. Pachniała równie ślicznie. Zaśmiała się do mojego ucha. Nie mogę uwierzyć ty i Eric. 
- Na początku też nie mogłam. To wspaniały chłopak - oświadczyłam. Z blondynką nadal trzymałyśmy się przyjaźnie za ręce. 
- Rzeczywiście. Chociaż powinien się ktoś nim zająć - zaśmiała się. 
- Ej dziewczyny ja tu jestem - objął mnie od tyłu w talii i położył brodę an mojej głowie. 
- Przecież wiemy - przyznałam. - Od kiedy wy się znacie. 
- Kilka lat - przypomniała sobie Perrie. Spojrzałam ukradkiem na Zayna. Stał krok od nas gapiąc się na Erica. Dostrzegłam że jest zły. Po chwili spojrzał na mnie i rysy jakby mu złagodniały choć nadal widziałam w jego oczach gniew. Odwróciłam wzrok. 
- Nie mówiłeś mi - skierowałam się do Erica. 
- Perrie za chwile się zacznie film - przypomniał Zayn. 
- Och no dobrze. Jak coś możemy się spotkać i pogadać. Zadzwoń do mnie jak będziesz mogła. Wtedy więcej ci powiem co wiem o naszym Eric'u - przytuliła najpierw mnie a później "mojego chłopaka". Ja tylko na pożegnanie rzuciłam do Zayna krótkie ''cześć''. 
- Wszystko dobrze ? - zapytał.
- Tak a co ? - spojrzałam na niego nadal z uśmiechem na twarzy. 
- Przede mną nie musisz udawać - stwierdził. Pokiwałam lekko głową. 
- Nie pocałuje cię dopóki nie będziesz tego chciała - wyszeptał po czym znów ujął mnie w talii i poprowadził. 
- Może coś na zimno gołąbeczki ? - zapytała pani z budki z lodami. 
- Może dwa szejki ? - zapytał mnie. Pokiwałam głową. 
- Czekoladowy - powiedziałam. 
- Dwa szejki czekoladowe - uśmiechnął się miło do kobiety. Po chwili już podała nam plastikowe kubki. Wyjęłam z małej torebki portfel. 
- Co robisz ? - zapytał zdziwiony. 
- Chce zapłacić ? - spojrzałam na niego jak na idiotę. 
- Nie ma mowy - powiedział. Szybkim ruchem wyjął z kieszeni pieniądze i dał kobiecie. Poprowadził mnie dalej. 
- Nie będziesz za mnie płacił - zatrzymałam się. 
- Dlaczego ? - zdziwił się jakby pierwszy raz ktoś powiedział do niego coś takiego. 
- Bo nie lubię jak ktoś to robi - wyznałam. 
- Pogadamy o tym kiedy indziej - przerwał temat. Teatralnie przewróciłam oczami. Przez słomkę upił trochę płynu. Spacerowaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Kiedy szejki się skończyły zaproponował żebyśmy poszli coś zjeść bo jest głodny. 
- Eric ? - usłyszeliśmy za naszymi plecami. Chłopak się odwrócił a ja miałam nadzieję że zapadnę się pod ziemię. Wiedziałam kto wymówił jego imię. 
- Zayn - pociągnął mnie w stronę pary. Objął mnie ręką wokół ramion. - Miałem do ciebie dzwonić wieczorem. Chciałem ci przedstawić moją dziewczynę - mocniej mnie do siebie przycisnął i pocałował w czubek głowy. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech by lepiej odegrać swoją rolę. 
- Kochanie ale my się już znamy - oznajmiłam. Chłopak zrobił zaskoczoną minę. 
- Na prawdę ? Nie przestajesz mnie zaskakiwać aniołku - pocałował mnie tym razem w czoło. Uśmiechnęłam się do Perrie i Zayna. Chłopak miał zaskoczoną minę. Szybko przeniosłam wzrok z niego na ten chodzący ideał. Miała na sobie różową sukienkę i jak zwykle pięknie wyglądała.
- Cześć - przywitałam się z nią. 
- Hej - przytuliła mnie a ja odwzajemniłam uścisk. Pachniała równie ślicznie. Zaśmiała się do mojego ucha. Nie mogę uwierzyć ty i Eric. 
- Na początku też nie mogłam. To wspaniały chłopak - oświadczyłam. Z blondynką nadal trzymałyśmy się przyjaźnie za ręce. 
- Rzeczywiście. Chociaż powinien się ktoś nim zająć - zaśmiała się. 
- Ej dziewczyny ja tu jestem - objął mnie od tyłu w talii i położył brodę an mojej głowie. 
- Przecież wiemy - przyznałam. - Od kiedy wy się znacie. 
- Kilka lat - przypomniała sobie Perrie. Spojrzałam ukradkiem na Zayna. Stał krok od nas gapiąc się na Erica. Dostrzegłam że jest zły. Po chwili spojrzał na mnie i rysy jakby mu złagodniały choć nadal widziałam w jego oczach gniew. Odwróciłam wzrok. 
- Nie mówiłeś mi - skierowałam się do Erica. 
- Perrie za chwile się zacznie film - przypomniał Zayn. 
- Och no dobrze. Jak coś możemy się spotkać i pogadać. Zadzwoń do mnie jak będziesz mogła. Wtedy więcej ci powiem co wiem o naszym Eric'u - przytuliła najpierw mnie a później "mojego chłopaka". Ja tylko na pożegnanie rzuciłam do Zayna krótkie ''cześć''. 
- Wszystko dobrze ? - zapytał.
- Tak a co ? - spojrzałam na niego nadal z uśmiechem na twarzy. 
- Przede mną nie musisz udawać - stwierdził. Pokiwałam lekko głową. 

One Direction

Przepraszam za tak długą nieobecność. Zapraszam do komentowania 

Rozdział XXXIII
- Angela mogłabyś przyjechać szybko do domu ? - zapytała Nina kiedy odebrałam od niej telefon. 
- Okey... Zaraz będę - powiedziałam już wyobrażając sobie co mogło się stać. Rozłączyła się natychmiast po moich słowach. Nie dając mi zapytać o powód dla którego mam przyjść do domu tak wcześnie. Przed oczami miałam same czarne myśli. Co mogło się stać? Hmmm... Nie wiem. Z jej pomysłami łatwiej było mi wyobrazić sobie co mogło się nie stać. Odruchowo złapałam Erica za rękę i mocno ścisnęłam. Obrócił mnie w swoją stronę. Dłonie ułożył na moich policzkach bym spojrzała mu w oczy. 
- Co się stało ? - zapytał. 
- N-nie wiem. Nina dzwoniła  żebym jak najszybciej w-wróciła do domu - wyjaśniłam drżącym ze strachu głosem. Próbowałam to ukryć jednak nie wyszło mi to najlepiej. Serce biło mi o wiele głośniej. Czułam jakby przemieściło się do gardła usiłując się wydostać. Płuca uniemożliwiały oddychanie. Wielka kula w gardle sprawiała że przepływ powietrza przez nie był uniemożliwiony. Choć może to nie była kula lecz moje własne serce. Moje serce chciało mnie zabić?  
- To chodźmy - powiedział i pociągnął mnie a rękę. Czym prędzej pobiegliśmy do mojego domu nie zatrzymując się nawet na chwilę ignorując wszystkie przepisy bezpieczeństwa. Jedyne o czym myślałam to Nina. Bałam się że coś jej się stało. Wróciły wspomnienia związane Adrianem i Matem. Mówili że się jeszcze zobaczymy. A jeśli oni chcą coś zrobić Ninie? 
Drzwi były otwarte. Po moich plecach przebiegł dreszcz. Co jeśli już za późno ? Przysięgam że wtedy Adrian pożałuję wszystkiego. 
- Nina ? - zawołałam drżącym głosem. Odpowiedziała mi cisza. Podążyłam do salonu. Wszystkie rolety były opuszczone. Panował półmrok. Zobaczyłam w rogu pokoju jakiś ruch. Mocniej ścisnęłam dłoń Erica. Nie puszczając mojej dłoni zrobił krok przede mnie jak gdyby chciał mnie obronić w razie potrzeby. Chyba też się bał. Ale o co ? 
- Niespodzianka - zawołali wszyscy w pomieszczeniu a moje serce na sekundę się zatrzymało. Zostaliśmy obrzuceni confetti. Ktoś zapalił światło i ujrzałam przed sobą Ninę z tortem w ręce. Erik w mgnieniu oka odwrócił się do mnie. Spojrzał głęboko w moje oczy. W jego zobaczyłam strach ale nie o siebie tylko o mnie. Musiałam być bardzo blada bo badał moją twarz centymetr po centymetrze jakbym zaraz miała... Sama nie wiem. Usiłowałam coś zrozumieć jednak nic do mnie nie docierało. To jednak nie Adrian ? 
- Wszystko dobrze ? - zapytał. Wolno pokiwałam głową. Poczułam lepką ciecz na dłoni. Dopiero teraz zauważyłam jak mocno ściskam jego rękę wbijając w nią paznokcie. Natychmiast puściłam a przynajmniej rozluźniłam uścisk ponieważ on nadal mnie trzymał i nie pozwolił mi jej zabrać. 
- Nie - wyszeptał. Objął mnie ramieniem tak że teraz byłam wtulona w niego. - Już dobrze - pogłaskał mnie po plecach co dziwnym trafem pomogło. 
- Wszystko w porządku ? - Nina zaczęła się martwić. Obejrzałam się. Wszyscy na nas patrzyli. Oderwaliśmy się od siebie nadal trzymając za ręce.
- Przecież już miałam urodziny - przypomniałam im widząc wielki napis na torcie " WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ANGELA". Uśmiechnęłam się jak najlepiej umiałam.
- Wiemy ale było tyle zamieszania więc postanowiliśmy urządzić je teraz - wyjaśnił Niall. 
- Dziękuję - powiedziała już trochę pewniej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byli tu wszyscy moi przyjaciele ze szkoły, całe One Direction i Perrie. 
- Zaraz przez wosk zepsuje się moja ciężka praca - oznajmiła Nina wskazując na tort. Nie dając mi się nad tym wszystkim zastanowić. Szybko pomyślałam życzenie. Nic tak nie pragnęłam jak tego by moi przyjaciele byli bezpieczni. Zdmuchnęłam świeczki a wszyscy zaczęli bić brawa i śpiewać "happy brithday".  
- Chodź. Musimy cię jakoś wystroić - Nina pociągnęłam mnie za łokieć. Spojrzałam Ericowi w oczy a on prawie niezauważalnie skinął głową i puścił moją rękę. Posłał mi blady uśmiech. Odwdzięczyłam się tym samym. Szła tak szybko że ledwo nadążałam. Kilka razy prawie się przewróciłam na schodach aż w końcu dotarłam do mojego "królestwa". Na łóżku czekała już naszykowana dla mnie sukienka. 
- Siadaj - rozkazała dziewczyna. Widać było że jest w swoim żywiole. Usiadłam na krześle przy biurku gdzie pod moją nieobecność rozłożyła rzeczy do malowania oraz do upięcia fryzury. Zaczęła splatać mi włosy w luźny warkocz warkocz i upinać. włosy które były za krótkie zakręciła lokówką. Podczas gdy mnie malowała nie mogłam już usiedzieć w miejscu. 
- Skończyłam. Teraz nałóż sukienkę - oznajmiła. Ucieszyłam się. Nareszcie mogłam wstać. Podbiegłam do sukienki i ruszyłam w stronę toalety. 
- Tylko uważaj! Nie zepsuj mojego dzieła - posłała mi karcące spojrzenie po czym się uśmiechnęła. W szacunku do jej pracy zabrałam sukienkę i inne dodatki. Nałożenie wszystkiego zajęło mi dosłownie minutkę. 
- Pęknie - skomentowała gdy wyszłam. - Teraz już możemy zejść na dół. 
- Okey - zgodziłam się. Zbiegła na dół zanim ja w ogóle zdążyłam dojść do schodów. Powoli, starając się nie upaść, zeszłam z nich. Gdybym teraz upadła na pewno skończyłoby się to wizytą w szpitalu przez te szpilki. Głośna muzyka z salonu na pewno zagłuszyłaby upadek. Na szczęście dałam radę. Kiedy weszłam do pomieszczenia wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Pierwszy podszedł do mnie Eric. Zajął wiernie miejsce obok mnie posyłając mi słodki uśmiech. Stanął niczym ochroniarz krzyżując ręce na piersi i unosząc z wyższością głowę. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Kiedy rozejrzałam się po pomieszczeniu zauważyłam że jednak nie wszyscy. Zayn obserwował mnie prawie czarnymi oczami jakie były zarezerwowane jedynie w czasie smutku lub złości. Szybko przeniosłam wzrok dalej. Postanowienie na dziś, dobra na kolejne kilka dni, miesiące lub nawet lata - nie poświęcać mu zbyt dużej uwagi. Nadal się śmiejąc podszedł do mnie Niall z prezentem w ręce. 
- Wszystkiego najlepszego skarbie - szepnął mi do ucha podczas przytulania. Wręczył mi pudełko zawinięte w śnieżnobiały papier z różową kokardką. Podziękowałam mu i nim zdążyłam rozwiązać kokardkę podeszła Nina. 
- Później przyjdzie czas na prezenty - oznajmiła wyciągając pudełeczko z mojej ręki i kładąc je na stoliku obok mnie. Wręczyła mi prezent od niej. Wszyscy po kolei zaczęli składać mi życzenia i wręczać prezenty które posłusznie odkładałam na stolik. Perrie jak zwykle z entuzjazmem życzyła mi wszystkiego najlepszego. Za każdym razem dziwię się jak można być tak pełnym energii i jak można traktować wszystkich jak najlepszych przyjaciół. Nie można nie lubić tej dziewczyny. Na samym końcu podszedł Zayn. Mimowolnie spuściłam wzrok. Poczułam jego gorące ręce oplatające moje ciało. Czułam jego przyspieszone bicie serca. Zamiast życzeń wyszeptał mi "przepraszam" i odszedł na swoje miejsce pozostawiając w moich dłoniach prezent zapakowany w granatowy papier. Eric przytulił mnie. 
- Ja niestety nie wiedziałem że masz urodziny więc nie kupiłem ci żadnego prezentu. 
- Nic nie szkodzi - zaśmiałam się. 
                                                    ***
- Możemy porozmawiać ? - zapytał Zayn kiedy wyszłam do kuchni po popcorn ponieważ Niall go uwielbia. Akurat oglądaliśmy film pt "Iluzja". Było już po północy. 
- Chyba tak -odpowiedziałam nie odwracając się. Wpatrywałam się w mikrofalówkę czekając na pierwsze dźwięki dające znać że popcorn zaczyna pękać. 
- Chciałbym cię po raz kolejny przeprosić i wszystko wyjaśnić ... - zaczął. 
-  Poczekaj - przerwałam mu nie mogąc już tego znieść. - Myślisz że mogę ci tak to wszystko wybaczyć ? Nie wiesz nawet co przeszłam przez ostatnie miesiące. 
Zaczęłam ciężko oddychać. Łzy powoli spływały mi po policzkach. Po raz kolejny tego dnia poczułam że moje serce przestaje normalnie pracować.

Zrobił krok w moją stronę. Chciałam się cofnąć ale wpadłam na szafkę.
- Perrie jest dla mnie ... - znów spróbował. 
- Jest twoją narzeczoną. Nie musisz mi o tym przypominać. Od początku ją kochałeś a ja byłam tylko chwilowym zapomnieniem. Jak mogłam być tak naiwna ? - ze złości uderzyłam otwartą ręką w blat szafki. Z gniewu i przez łzy w oczach nie zauważyłam że jest na nim nóż. Poczułam jego ostrze przecinające moją skórę dłoni. Z rozcięcia szybko poleciała krew lecz nie czułam zbytniego bólu. Zacisnęłam pięść by uniemożliwić krwawienie. Zeyn podbiegł szybko. Złapał mnie za rękę. 
- Wybacz mi. Nic ci nie jest ? - zapytał z uczuciem przez co jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Uderzyłam pięściami w jego klatkę piersiową próbując go odepchnąć jednak tak się nie stało. 
- Zraniłeś mnie Zayn i nic tego nie naprawi. Jesteś idiotą jeśli nie zauważyłeś jak bardzo mogłeś zranić Perrie. To naprawdę wspaniała dziewczyna jeśli tego nie zauważasz to nie zasługujesz na nią - krew kapała już na podłogę. Rozległ się dźwięk oznajmujący że popcorn jest gotowy. I całe szczęście. Nie chciałam już dłużej wpatrywać się w jego oczy, słuchać jego kłamstw lub przeprosin. Wyjęłam przysmak i przełożyłam do plastikowej miseczki. Rękę na szybko przewiązałam ręcznikiem i wyszłam z pomieszczenia zostawiając za sobą chłopaka. Podałam pojemnik Niallowi który nie nie odrywał oczu od telewizora. Podziękował mi i poczęstował resztę. Ręka zaczęła trochę szczypać więc poszłam do łazienki. Chciałam jakoś zaradzić na krwawienie. Zapaliłam światło i poszukałam apteczki. Usiadłam na rogu wanny. Wyjęłam z niej wodę utlenioną i chciałam przemyć ranę. 
- Pokaż - nagle klęknął przy mnie Eric. Dopiero teraz zauważyłam że rozcięcie ciągnie się od nadgarstka do połowy przedramienia prawej ręki. - Musimy jechać do szpitala. Trzeba to zaszyć... Angela - krzyknął nagle. Podwinął mi lekko bluzkę a moim oczom ukazała się jeszcze rana po prawej stronie brzucha. Nie wiedziałam nawet kiedy to się stało. 
- To lekkie rozcięcie - zaczęłam tłumaczyć jednak już mnie nie słuchał. Zawinął mi rękę w bandaż i przyłożył jakiś materiał do brzucha. Wyprowadził z pokoju wcześniej zabierając moją kurtkę. 
- Jadę z Angelą do szpitala. Zadzwonię później - oznajmił pozostałym i zanim się obejrzałam byłam w czarnym samochodzie. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam że wszyscy wyszli na zewnątrz. Przez chwilę Eric im coś tłumaczył po czym wsiadł do samochodu na miejsce kierowcy.