30 stycznia 2016

One Direction

Rozdział XIX
                                                                       ~~~Angela~~~
Po zakończeniu roku szkolnego Niall i Harry powiedzieli, że mają dla nas niespodziankę. Pożyczyli od nas klucze do domu by wziąć nasze rzeczy. Niall spakował moją walizkę a Harry Niny.  Nie pozwolili nam nawet zajrzeć do nich. Po ,,uroczystym" zakończeniu przyjechali po nas. 
- Gdzie jedziemy ? - zapytałam po jakimś czasie.
- Zobaczysz - ah te konkretne odpowiedzi Nialla. 
- Jak ja z tobą wytrzymuje ? - zapytałam. 
- Jakoś dajesz radę - po tych słowach blondyn pocałował mnie w policzek. 
- Fu - zawołałam wycierając to miejsce. Wszyscy się zaśmiali. Loczek włączył radio i wszyscy prócz mnie zaczęli śpiewać. 
- A tobie co ? - zapytał nagle zielonooki. Poparzyłam w lusterko w którym odbijały się jego oczy. Wysłałam mu pytające spojrzenie.- Czemu nie śpiewasz ?
- Wolę was posłuchać - uśmiechnęłam się robiąc dobrą minę do złej gry. 
- Nie naciskaj - szepnęła do niego Nina, gdy zauważyła, że chłopak chce coś jeszcze dodać. Znów zaczęli śpiewać gdy w radiu leciała piosenka One Direction Drag me Dawn.  
Patrzyłam cały czas przez okno za którym zmieniały się widoki. Mało co się odzywałam. Wolałam czerpać przyjemność z długiej drogi. W głowie nuciłam jakąś piosenkę. Po ponad dwóch godzinach dotarliśmy na miejsce. Przynajmniej chłopcy tak twierdzili. Stanęli samochodem przy białym domku. Wyrywając mnie tym samym z zamyślenia. 
- Gdzie jesteśmy ? - zapytała Nina wychodząc z samochodu. Poszłam w ślady przyjaciółki.
- W moim ulubionym miejscu - odpowiedział Niall opierając się o drzwi auta. - Birling Gap. 
- Chodźcie - powiedział Harry wskazując głową małe wzgórze. Podążyliśmy w tamtym kierunku. Niby zwykłe małe wzniesienie w połowie się kończyło ustępując miejsca dużemu spadkowi a kilka metrów w dole była plaża. Przyprawiało to o zawrót głowy jednak było piękne. Nie mogłam oderwać wzroku. 
- Podoba się ? - zapytał Harry obejmując Ninę w pasie od tyłu. Dziewczyna pokiwała głową w odpowiedzi. Obaj się zaśmiali. 
- Może się rozpakujemy i później zejdziemy na dół ? - zaproponował Niall. Spojrzałam na niego błagalnie. Nie chciałam już nigdy stamtąd odchodzić, ale w końcu zgodziłam się.
 Dom był wielki. W środku było sześć pokoi. Z blondynkiem zajęliśmy ten większy. Przed pójściem na plażę chcieliśmy jeszcze coś zjeść więc Harry zaczął gotować, ale zabrakło mu kilku składników i pojechaliśmy do najbliższego miasteczka. 
- Wy idźcie do sklepu a my się rozejrzymy - powiedziała Nina ciągnąc mnie za rękę uliczką. Po krótkim marszu zobaczyliśmy salon fryzjerski. 
- Chodź - zawołałam zmierzając w stronę budynku. Przywitała nas młoda kobieta. Postanowiłam zmienić kolor moich włosów. Przez kilka lat miałam czerwone. Przyszedł czas na zmiany. 
- Wow - tylko tyle zdołali wydusić chłopcy, gdy mnie zobaczyli. Cicho się zaśmiałam. Moje włosy miały teraz barwę brązu. 
- Nawet zostawić was na chwilę nie można - zaśmiał się Harry. - Ślicznie wyglądasz. Wracamy ?
- Tak - odpowiedziała Nina. Już zaczynało robić się ciemno. Zjedliśmy w pośpiechu chcąc obejrzeć zachód słońca. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Ten widok na pewno zostanie w moich wspomnieniach na bardzo, bardzo długo. Niall obserwował każdy mój ruch. Chłopcy całkiem dobrze spakowali nasze rzeczy. Nie zapomnieli o niczym. Musieliśmy wcześniej położyć się spać ponieważ kolejnego dnia miał przyjechać Zayn z Perri na kilka godzin. 

20 stycznia 2016

One Direction

Rozdział XVIII
                                                              ***Andre***
Minęło już pięć miesięcy od kiedy oficjalnie poznałem Lucy. Przez ten cały czas była dla mnie niemiła jednak spędzaliśmy całą paczką wiele wspólnych chwil. Podobała mi się pomimo tego że odzywała się do mnie jak do wroga. Nadal nie odpowiedziała mi na to dlaczego się tak zachowuje. 
Moich rodziców nie ma w domu przez najbliższy miesiąc więc zaprosiłem całą paczkę do mnie na maraton filmowy. Nikt nie miał czasu wcześniej żeby mi pomóc oprócz Lucy, która niechętnie się zgodziła. Przyszła godzinę wcześniej. Zaczęliśmy robić popcorn, przesypywać do misek chrupki, żelki itp. Kiedy skończyliśmy poszliśmy do mojego pokoju. Zostało jeszcze pół godziny. 
- Powiesz mi wreszcie czemu taka jesteś ? Dlaczego jesteś taka niemiła ? - zapytałem siadając koło niej na fotelu. 
- Nie wiem o co ci chodzi - udała.
- Nie ściemniaj - powiedziałem.- Od kiedy się poznaliśmy jesteś dla mnie okropna. Udajesz że nie istnieję. Jak już się do mnie odezwiesz to z wyrzutem. Co ja takiego ci zrobiłem? - wykrzyczałem.
- Nie zauważyłam, żebym się tak zachowywała - odkrzyknęła. 
- Przestań udawać - nie mogłem już wytrzymać. Wszystkie emocje we mnie buzowały. Najwyraźniej w niej też. 
- Jesteś... - zaczęła, ale nie zdołała dokończyć, ponieważ zamknąłem jej usta swoimi. 
Chwile się opierała, ale przytrzymałem dłońmi jej głowę. Byłem zaskoczony, że w ogóle to zrobiłem. Przeniosłem powoli ręce na jej talię. Zacząłem dziwnie się czuć. Serce biło mi tak, że nie zdziwiłbym się gdyby to zauważyła. Po moich plecach przeszły przyjemne dreszcze. Nogi momentalnie zrobiły się jak z waty. Poczułem ten pocałunek chyba wszystkimi zmysłami. Co też pogorszyło mój stan. Nasze usta zdawały się idealnie do siebie pasować. Dziewczyna położyła dłoń na tyle mojej głowy wplątując palce w moje włosy. Lekko pociągnęła za ich końce sprawiając, że moje ciało znowu przeszła gorąca fala. Przyciągnąłem ją bliżej siebie. Nie wiem ile tak staliśmy, ale gdy spojrzałem w jej oczy były pełne strachu. Minę miała jakby zobaczyła ducha. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Przeczesała włosy palcami z zakłopotaniem. 
- To nie możliwe - wyszeptała. Po czym dodała głośniej - zapomnijmy o tym. 
- Dlaczego ? - zapytałem zaskoczony. 
- Bo nie możemy. Muszę już iść - powiedziała. 
- Nie, czekaj - zatrzymałem ją. - Zapomnijmy o tym i bądźmy przyjaciółmi tylko zostań. 
Pokiwała głową. Rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. W drzwiach stała Angela, Diana i Michael. 
Po obejrzeniu pierwszego filmu poszedłem z czerwonowłosą dziewczyną do kuchni po soki. 
- Musze ci o czymś powiedzieć - oznajmiłem po chwili. Popatrzyła na mnie pytająco. - Bo... ja... to znaczy my...
- No powiedz to wreszcie - zniecierpliwiła się Angela gdy nie wiedziałem jak to powiedzieć.
- No, bo ja i Lucy... no my się... pocałowaliśmy - ostatnie słowa wyszeptałem. 
- Wiedziałam... Cały czas na nią patrzysz i robisz maślane oczka. 
                                           
- Aż tak widać? - zapytałem. 
- No tak. Czyli jesteście parą? - popatrzyła na mnie. 
- Nie. Dziwnie się zachowywała. Później ci o tym powiem. A co z Niallem ? 
- Nie dzwonił od 2 dni. Pewnie nie miał czasu. Jakoś muszę się przyzwyczaić do ich tras koncertowych - wyjaśniła.
- Nie chciał, żebyś jechała  nimi? - zdziwiłem się.
- Chciał, tylko że nie mogę was ostawić samych. Przecież nie poradzilibyście sobie beze mnie - słodko się uśmiechnęła. - Chodź za nim umrą z pragnienia.
Około 4 rano wszyscy prócz mnie zasnęli podczas filmu. Ja nadal myślałem o dziwnym zachowaniu Lucy.  Chyba wolałem jak była dla mnie wredna niż teraz jak mnie unika. Przez chwile na nią patrzyłem. Słodko spała opierając się na ramieniu Angeli. Miała na ustach lekki uśmiech. 
                                                   ~~~Angela~~~
Nadmiar zajęć spowodowany dwoma kierunkami studiów dawał o sobie znać.  Ciągłe przepisywanie notatek, nauka i przede wszystkim testy sprawiały że miałam coraz mniej wolnego czasu. Uczyłam się nawet po nocach. Chłopaki z One Dorecion mieli ciągle koncerty, wywiady i nagrania. Z Niallem niby jesteśmy razem ale odległość sprawia że nie jestem pewna czy nadal się czujemy do siebie to samo. Oczywiście nie obwiniam go o to. Ciesze się że mu się powodzi i spełnia marzenia. Niestety nawet przez telefon rzadko rozmawiamy. Zdarza się to może raz na tydzień, czasem dwa razy. Trwa to zaledwie 10 minut. W wolnych chwilach oglądam na YouTube ich wywiady lub koncerty. Czuje wtedy że jest bliżej mnie. Nie potrafię udawać że wszystko jest w porządku.  Aktorką to ja chyba nigdy nie zostanę.  I dzięki Bogu. Nie chciałabym być sławna.  Widzę po chłopakach że oni czasem też mają tego dość. Nie tęsknię tylko za Niallem lecz za nimi wszystkimi. Brakuje mi ich wygłupów i imprez choć później musiałam im opowiadać co robili gdy ,, urwał im się film". Na szczęście ja nie pije i mogę podziwiać ich popisy. 
                                                    ~~~Lucy~~~
Wieczorem oglądałam film u siebie w pokoju było już po północy. Miałam wyrzuty sumienia z powodu wczorajszego pocałunku z Andre. Czuje jakbym zdradziła swoją przyjaciółkę. Ciągle mówi jak bardzo jej się podoba Andre, a ja się z nim całowałam. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się. 
Nienawidzę siebie za to co zrobiłam. Jutro poniedziałek którego tak bardzo się boję. Nie wiem jakim sposobem udało mi się zasnąć. Obudziłam się o wcześnie. 
- Co chciałabyś zjeść na śniadanie?- zapytała jedna z kucharek, gdy zeszłam do kuchni. 
- Nic - odpowiedziałam. 
- Co się stało, słoneczko? - zauważyła, że jestem smutna więc przestała gotować i podeszła do mnie. Pogłaskała mnie po głowie. 
- Nic - znów ta sama odpowiedź. Wtuliłam się w czarnowłosą kobietę. - Już nie daje sobie rady. 
Pocałowała mnie we włosy. Tego chyba było mi najbardziej potrzeba. Elizabeth zawsze mi pomagała gdy tego potrzebowałam. Opiekowała się mną odkąd mama zmarła. Ma 46 lat. Spędza u nas prawie że cały czas. Mnie i Jo traktuje jak swoje dzieci których nigdy nie miała. Stałyśmy tak bez ruchu. 
- Chyba muszę się zbierać do szkoły- oświadczyłam. 
- Zrobię ci szybko płatki z mlekiem - uśmiechnęła się.
- Sama zrobię. Ty przez chwilę odpocznij - podeszłam do lodówki i wyjęłam mleko do którego wsypałam płatki. Zjadłam w ciszy. Po 15 minutach wyszłam z domu. Autobus przyjechał punktualnie.  Po wejściu do budynku od razu powlekłam się pod odpowiednią salę. 
- Cześć - usłyszałam za sobą głos, którego tak bardzo się obawiałam. 
- Hej - odpowiedziałam odwracając się do Andre. Chwile na niego patrzyłam po czym spuściłam wzrok na moje dłonie, które teraz wydawały się tak ciekawe. 
- Co się stał ? - pochylił się tak by spojrzeć mi w oczy. 
- Nic - poczułam łzy w oczach. Szybko postarałam się je ukryć. 
- Mnie nie oszukasz. Widzę, że coś się dzieje - słodko się uśmiechnął. Pokręciłam przecząco głową. - Co mam zrobić żebyś się uśmiechnęła ? 
- Nic - chyba z tysiąc razy powtórzyłam dziś tą odpowiedź. On jednak się nie poddawał. 
- Ufasz mi? - po tym pytaniu chwilę się zastanowiłam. Pokręciłam głową. - Trudno. 
Zaśmiał się. Poczułam jak chłopak wziął mnie na ręce. Pisnęłam jednak on nic sobie z tego nie zrobił. Obrócił mnie wokół własnej osi. Patrząc w jego piękne oczy poprawił mi się nastrój. Zaśmiałam się. 
Czuję się przy nim wyjątkowa. 
- Masz ochotę na wspaniały dzień spędzony ze mną? - zapytał. 
- Nie - zaśmiałam się.
- Teraz już nie masz wyjścia - pocałował mnie w policzek. Sprawił, że byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Zaczął iść korytarzem. 
- Poczekaj- zawołałam zamykając oczy i unosząc twarz do góry. 
- Co? - stanął. 
- Czy ty proponujesz mi wagary ? 
- Oczywiście, że nie. Proponuje ci przedłużenie weekendu i zajęcia praktyczne - zaczął znów iść. 
- Sama mogę pójść nie musisz mnie nieść. 
- Możesz mi uciec - wyniósł mnie z budynku. 
- Obiecuję, że tego nie zrobię - mocniej się przytrzymałam.- Boję się. 
- Czekaj, czekaj czy ty właśnie powiedziałaś, że się boisz? - zdziwił się. 
- Tak - spojrzał na mnie i postawił na ziemi. 
- Biegniemy ? - zaproponował. Kiwnęłam głową i pobiegliśmy. 
- Gdzie najpierw? - zapytałam gdy byliśmy już w centrum. 
- Wesołe miasteczko ? - gdy to powiedział od razu się uśmiechnęłam. To było jak spełnienie marzeń. Ciągle trzymał mnie za rękę. Nawet nie próbował mnie pocałować. To chyba dobrze. Później pojechaliśmy do niego do domu. Zamierzaliśmy obejrzeć jakiś film. 
- Proszę przestań - zawołałam gdy przez dłuższy czas mnie łaskotał. - Jesteś okropny...
- Oj teraz to przesadziłaś - zaśmiał się jeszcze bardziej mnie łaskotając. Łóżko, na którym leżeliśmy było ogromne. Moim zdaniem pomieściłoby minimum pięć osób. Zepchnęłam go z siebie przez co role się odwróciły: teraz to ja go mogłam łaskotać. Przyciągnął mnie bliżej przez co nasze twarze były przy sobie.
Uśmiechaliśmy się wpatrując się sobie w oczy. Kiedy zauważyłam, że je zamyka również to zrobiłam. Czułam jak z każdą sekundą jesteśmy coraz bliżej. Biłam się z myślami. Chciałam go pocałować ale prze chwilę pomyślałam o przyjaciółce. Wiedziałam jak bardzo mogłoby to ją zranić. Dzieliła nas mniejsza odległość niż milimetry. Jego zapach sprawiał, że bardziej tego pragnęłam. Lekko podniósł głowę i nasze usta się złączyły. Na początku jego pocałunki były delikatne. Lekko muskał moje wargi swoimi. Powoli stawały się coraz bardziej namiętne. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Jego przyśpieszony oddech owiewał mi twarz. Przejechał językiem po moich wargach. Odpłaciłam mu tym samym. Chwyciłam delikatnie w zęby jego dolną wargę. Poczułam, że podoba mu się to. Mocniej mnie do siebie przycisnął. Jego język znalazł się w moich lekko rozwartych wargach. Odsunął się na chwile i spojrzał mi w oczy. Zobaczyłam w nich pożądanie, miłość i nadzieję. Pragnęłam by w moich zobaczył to samo. By poczuł, że chce tych wszystkich pocałunków i jego bliskości. Cyba to zrozumiał, bo lekko się uśmiechnął po czym znów złożył lekki pocałunek na moich ustach. Pozwoliłam ponieść się emocją. Już nic się nie liczyło oprócz nas, oprócz tej wspaniałej chwili gdy namiętność brała nad nami górę. Leliśmy tak przez dłuższy czas. Jego dłonie przejechały po moich plecach wzdłuż kręgosłupa kierując się do mojej tali, gdzie znalazły miejsce. Pasowały wręcz idealnie. Dreszcz przeszedł po moim ciele. Przytrzymał mnie mocniej po czym obrócił. Teraz to on leżał na mnie pobudzając wszystkie zmysły. Jego usta oderwały się od moich wędrując do szyi.
Delikatne muskał ją sprawiając że chciałam więcej. Jego pocałunki stawały się głębsze. W myślach miałam tylko to by nikt nam nie przerwał. Prawą ręką lekko podsunął do góry moją koszulkę. Również zaczęłam zdejmować jego bluzę. Odsunął wargi od mojego ciała i sprawnie jedną ręką zdjął ją z siebie. Mięśnie które wcześniej tylko czułam ukazały się moim oczom. Był wprost idealny. Nasze usta znów odnalazły do siebie drogę. Wcześniej lekkie pocałunki teraz były głębokie. Dało się wyczuć,  że pragniemy siebie. Tę chwile przerwał dzwonek do drzwi.
- Pewnie pizza - zaśmiał się podnosząc. Nie chciałam żeby odchodził. To było tak przyjemne uczucie. Przy żadnym wcześniejszym chłopaku nie czułam czegoś takiego. Serce biło mi jak oszalałe. Chłopak złożył jeszcze kilka namiętnych pocałunków na moich wargach. Zaczął się podnosić wciąż to robiąc. Gdy miał już wstać chwyciłam delikatnie zębami jego dolną wargę zmuszając go do jeszcze chwili zbliżenia. Uległ. Znów rozbrzmiał dzwonek. 
- Za chwile wracam - szepnął i wychodząc chwycił bluzę. W drodze do schodów widziałam jak ją nakłada. Przekręciłam się na brzuch i wyjęłam telefon z tylnej kieszeni. Było po 20. Stwierdziłam, że nic się nie stanie jeśli raz wrócę później do domu. Zaczęłam pisać wiadomość do Jo.
Wrócę później. Nie martw się o mnie. Elizabeth na pewno zrobi ci kolacje. Nie siedź do późna. Całuski :* 
- Do kogo piszesz? - usłyszałam głos Andre. Położył się na mnie. Wyczułam że znów nie ma koszulki. 
- Do brata - odpowiedziałam kładąc telefon na szafce nocnej. 
- To musi być fajne uczucie - powiedział trochę z żalem. Nie zrozumiałam o co mu chodzi. Odwróciłam się i spojrzałam na niego pytająco. - No, mieć rodzeństwo. Ja niestety nikogo nie mam... Chcesz coś zjeść?
Zrobiło mi się go żal. Nie wyobrażam dobie życia bez Jo. Musi mu być ciężko. Pokręciłam przecząco głową. 
- To przyniosę przynajmniej coś do picia. Wodę? - ten chłopak chyba wie co lubię. Entuzjastycznie pokiwałam głową. Wyszedł z pokoju niedbale drapiąc się po karku. Wyglądał tak słodko. Po chwili wrócił z dwiema szklankami wypełnionymi wodą. Podał mi jedną z nich. Upiłam dość duży łyk. Andre wziął ją ode mnie i odstawił na stolik. Od razu wszedł na łóżko i zaczął mnie namiętnie całować. Znów na mnie leżał. Położyłam dłoń na jego głowie wplątując palce we włosy. 
Już wtedy wiedziałam, że następnego dnia będę żałować tych wszystkich czułości. 
- Chyba muszę wracać do domu - oznajmiłam przerywając długi pocałunek. 
- Nie możesz zostać u mnie ? Mieliśmy oglądać film - zasmucił się. 
- Niestety zostawianie dziesięciolatka samego w domu nie jest dobrym rozwiązaniem - zaśmiałam się. - Już po 22 a on pewnie ogląda jeszcze bajki, a juto musi iść do szkoły. 
- A twoi rodzice? - zapytał. Miałam nadzieję, że nie poruszy tego tematu.
- Mama nie żyje, a tata po jej śmierci kompletnie się załamał i albo siedzi w pracy albo u siebie w biurze - odpowiedziałam po chwili zastanowienia jakby mu to wyjaśnić. 
- Przepraszam... - przeciągał. - Przynajmniej masz brata, a ja jestem sam. Rodzice co chwila wyjeżdżają w interesach i prawie w ogóle ich nie spotykam.
Pocałowałam go w policzek.
- Teraz masz mnie - wypowiedziałam te słowa. Sama się zdziwiłam, że to zrobiłam. Po prostu smutno zrobiło mi się po jego wyznaniu.
- Bardzo się z tego cieszę - złożył delikatny pocałunek na moich ustach. - Odwiozę cię. 
- Mogę się nawet zgodzić - zaśmiałam się i odwróciłam co spowodowało, że siedziałam na nim. Trzymałam jego nadgarstki.
- Ostatni buziak i jedziemy - powiedział przyciągając mnie do siebie. Znów zaczęliśmy się całować. Złapał mnie za uda i zaczął się podnosić. Objęłam rękami jego szyję. Wziął dwie bluzy trzymając mnie tylko jedną ręką. Gdyby to nie był on na pewno bym się bała. Jednak jemu ufam i wiem że by mnie nie upuścił. Przeniósł mnie aż do drzwi wejściowych. Nałożył bluzę a drugą podał mi. Zrobiłam to samo. Włożyłam buty także to zrobił. 
- Zanieść cię - zapytał na co pokiwałam głową. Odwrócił się do mnie tyłem pokazując tym samym, żebym wskoczyła mu na tak zwanego barana. Cały czas się śmialiśmy. Co chwile obracał się wokół własnej osi. Zaprowadził mnie do garażu. Moim oczom ukazało się czarne Audi i czerwono-czarny motocykl. Od razu zeszłam z pleców chłopaka i podbiegłam do motocyklu. 
- Podoba ci się ? - zapytał obejmując mnie w pasie. Pokiwałam głową.
- Podobny do mojego - zaśmiałam się. Zdziwiony obrócił mnie. 
- Ty masz motocykl ? - zapytał podkreślając pierwsze słowo. 
- Myhym - odparłam twierdząco całując go w usta. Nadal był zdziwiony. Wsiadł na motocykl i z kieszeni wyjął kluczyki. Podał mi kas a drugi nałożył.  
- No to wsiadaj, księżniczko - powiedział słodko. Zrobiłam to i przytrzymywałam się go w pasie. Pogłaskał mnie po kolanie. Ruszyliśmy. Jechał płynnie. Nie popisywał się prędkością. Wkrótce byliśmy pod moim domem. Zsiadając zdjęłam kask. Zobaczyłam, że on też zdjął swój, ale nadal siedział na motocyklu. 
- Zobaczymy się jutro ? - zapytał biorąc ode mnie kask. 
- Pewnie w szkole - zaśmiałam się. Uśmiech nadal gościł na jego twarzy. 
- A po szkole? - położył dłonie na mojej talii. 
- Możemy. 
- To do zobaczenia - powiedział i złożył namiętny pocałunek na moich ustach. 
- Pa - powiedziałam idąc do domu. Od razu poszłam pod prysznic i ubrałam się w piżamę. Poszłam zobaczyć czy Jo śpi. Na szczęście już to robił. Wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżko i wtuliłam się w poduszkę. Nadal czułam motylki w brzuchu. Zupełnie zapomniałam o Amandzie. 

16 stycznia 2016

One Direction

Rozdział XVII
Stali tak przez sekundę. Po czym ona go odepchnęła i coś krzyknęła. Ponownie złapał ją za rękę. Z tego co zauważyłem o wiele mocniej. Otrząsnąłem się i z piskiem opon podjechałem do nich. Wszyscy spojrzeli na mnie. Dziewczyna musiała rozpoznać mój samochód bo od razu wsiadła. Szybko ruszyłem nawet na nią nie spoglądając. Kiedy wyjechaliśmy z terenu szkoły otarłem łzy. Jechałem najszybciej jak tylko mogłem. Drzewa i budynki które mijałem szybko znikały. Wszystko wokół drogi się rozmazywało. 
- Proszę zwolnij - usłyszałem cichy szept dziewczyny. Położyła dłoń na moim kolanie próbując mnie uspokoić. Jednak ja nie odpuszczałem. Oczy przysłoniły mi łzy nawet nie wiem dlaczego. 
- Proszę - powiedziała błagalnym tonem. Spojrzałem na nią. Łzy spływały jej po policzkach. W oczach dostrzegłem strach. Kiwnąłem głową i odwróciłem się w stronę drogi. Zacząłem zwalniać. Nawet nie wiedziałam gdzie jadę. Rozpoznałem okolice mojego domu. Zaparkowałem i od razu otworzyłem drzwi od jej strony. Kontem oka zauważyłem, że przy furtce siedziały fanki i nam się przyglądały. Uklęknąłem pryz niej. Chwyciłem dłoń, którą trzymał wcześniej nieznajomy mi chłopak. 
- Kto to był ? - zapytałem spoglądając w jej oczy. 
- To chłopak z Polski. Kiedyś z nim chodziłam - powiedziała spuszczając głowę. 
- Nic ci nie zrobił? Co chciał ? - kontynuowałem. Kolejne łzy spływały po jej policzku. Otarłem je. 
- Chciał żebyśmy znowu ze sobą byli. Nie wiem co tu robi - wyrwała dłoń z mojej i oparła o nią głowę. 
- Spokojnie - szepnąłem. Wstałem i odpiąłem jej pas bezpieczeństwa. Wiedziałem że fanki pewnie będą robić nam zdjęcia.  Za bardzo się tym nie przejąłem. Teraz najważniejsza była Nina. Wziąłem ją na ręce i szybko przeniosłem do domu. Na szczęście nikogo nie było. Zaniosłem ją do mojego pokoju. 
- Chyba będziesz miała kłopoty ... - stwierdziłem podchodząc do okna. Fanki nadal tam stały i o czymś zawzięcie rozmawiały. - Pewnie zrobiły nam wiele zdjąć i już wstawiły na jakieś stronki.
- Chyba musiało się to tak skończyć - powiedziała. Od dłuższego czasu staraliśmy się trzymać nasz związek w tajemnicy. Przynajmniej przed paparazzi. 
- Wiem - przyznałem. 
- Pójdę się ogarnąć - powiedziała i weszła do toalety. Przez uchylone drzwi widziałem jak poprawia makijaż. Po jakiś 5 minutach wyszła. Wyglądała świetnie. Zresztą  jak zawsze.

Spojrzała na mnie tymi pięknymi oczami. 
- Na początku myślałem że mnie zdradzasz. Prawie się pocałowaliście - zacząłem nieśmiało. 
- Jak mogłeś tak w ogóle pomyśleć? - zapytała. - Nigdy bym nie mogła tego zrobić. 
- Teraz już to wiem - przemierzyłem całą odległość między nami i chwyciłem jej nadgarstki. - Kocham cie. 
- Ja ciebie też kocham Harry - nieśmiało pocałowała mnie w usta, a moje serce jak zwykle zaczęło być jak oszalałe. 
- Harry mam ważną ... - do pokoju wpadł Luis, gdy nas zobaczył przerwał. - Dobra później. 
- Lu zaczekaj - zawołałem kiedy zamykał drzwi. Spojrzałem na Ninę. - Poczekasz chwilę?
- Jasne - odpowiedziała, a wybiegłem z pokoju. 
- Harry - zaczął chłopak, zobaczyłem w jego oczach łzy. Już podejrzewałem co się stało. - Eleanor ze mną zerwała. 
- Dlaczego? - zapytałem przytulając go. Nie wierzyłem własnym uszom. 
- Pokłóciliśmy się i wykrzyknęła, że ma mnie dość i ze mną zrywa. Chyba przesadziłem. Nie chciałem jej tak zdenerwować - rozpłakał się. 
- Zaraz do ciebie przyjdę tylko powiem Ninie... 
- Nie musisz. Przynajmniej ty bądź szczęśliwy - oderwał się ode mnie i poszedł do pokoju. Nie chciałem go zostawiać samego. Kiedy wszedłem mojego do pokoju Nina siedziała na dużym łóżku. 
- Harry, wiem, że Louisowi coś się stało - wstała i podeszła do mnie. - Jako jego przyjaciel powinieneś przy nim być - pocałowała mnie w usta. Chyba zauważyła, że chce coś powiedzieć więc dodała. - Musisz to zrobić inaczej się obrażę. Wrócę sama. 
- Może cię odwiozę? - zaproponowałem schodząc po schodach. 
- Nie trzeba - uśmiechnęła się blado, a ja już wiedziałem, że nie wygram z jej upartością. Nałożyła buty i bluzę. 
- Dziękuję - pocałowałem ją w czoło na pożegnanie.
- Nie masz za co - powiedziała i wyszła. Pobiegłem na górę. Bez pukania wpadłem do pokoju Lou. Lekko podniósł się z łóżka i na mnie spojrzał po czym znów wtulił się w poduszkę. 
- Gdzie Nina ? - zapytał. Położyłem się koło przyjaciela tuląc się w drugą poduszkę. 
- Zauważyła, że coś się stało. Zagroziła mi, że jeśli do ciebie nie pójdę to się obrazi - chłopak zaśmiał się co mnie ucieszyło. - Nawet nie pozwoliła mi się odwieźć. 
- Będę musiał jej podziękować. A właśnie skoro mówimy o Ninie to zrobiłem wam kiedyś ładne zdjęcie i zapomniałem ci pokazać - oznajmił udając, że nie jest mu już smutno. Wziął telefon z szafki nocnej i pokazał mi fotografię. Na której jestem z Niną. To było około tydzień temu. 
- To chyba moje ulubione zdjęcie - łzy wypłynęły z kącików jej oczu. Przytuliłem go. - Przypomina mi jak tańczyłem z El...
- Spokojnie - robiłem okrężne ruchy dłonią po jego plecach by go uspokoić. - Dlaczego to zrobiła?
- Ja ... bo ... ja.. - jąkał się. Spojrzałem niego by dodać mu odwagi. - Zdradziłem ją. 
- Co ? - ze zdziwienia wstałem z łóżka. - Jak mogłeś to zrobić ? Przecie ty ją kochasz. Przynajmniej tak mówiłeś. Chyba, że przez cały czas okłamywałeś mnie i ją...
- Kocham ją - wykrzyczał. - Tylko, że ... Nawet nie wiem jak to wyjaśnić. Trochę nam się nie układało. Miałem chwile słabości...
- A może przynajmniej powiesz z kim? - byłem wściekły. Usiadł i oparł głowę o ręce.
- Hannah - kiedy tylko to powiedział poczułem ukłucie w sercu. 
- Przecież wiesz, że El była o nią zazdrosna. Do tego Hannah to twoja była dziewczyna ... 
- Wiem o tym - przerwał mi. 
                                                          ***Lucy***
- Hej idziesz z nami na lancz? - zapytała Angela widząc że stoję sama.
- Chętnie - odpowiedziałam uśmiechając się. Czerwonowłosa również to zrobiła. Złapała mnie za rękę i pobiegłyśmy do jadalni. Amandy dzisiaj nie było. Rozchorowała się. Angela zaprowadziła mnie do stolika. Siedziała tam Diana, Michael i ciemnowłosy chłopak w którym zakochała się Amy. 
- Cześć - przywitałam się. Odpowiedzieli tym samym miło się do mnie uśmiechając. Ciemnowłosy wstał i podszedł do mnie. 
- Jestem Andre - wyciągnął do mnie rękę. Obiecałam sobie, że dla Amy będę dla niego niemiła. Może dzięki temu się odkocham. 
- Lucy - powiedziałam ledwo ściskając jego dłoń. Chwyciłam ją jedynie trzema palcami i lekko potrząsnęłam. Muszę wytrzymać. Choć gdy spojrzałam w jego oczy rozpłynęłam się w nich. Szybko potrząsnęłam głową by się otrząsnąć z tego stanu. Usiadłam w wolnym miejscu. Zaczęliśmy rozmawiać. Nawet, gdy Andre mnie o coś pytał starałam się na niego nie patrzyć. Fajnie się z nimi rozmawiało. 
- Lucy czekaj - usłyszałam głos Andre. Miałam akurat iść na przystanek. Udawałam, że nie słyszę. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Przyśpieszyłam kroku. Dobiegł do mnie. - Lucy...
- Nom co chciałeś ? -zapytałam idąc dalej.
- Czemu się tak zachowujesz ? - zapytał idąc tym samym tempem co ja. 
- Jak ? - udałam zdziwioną. Chciałam żeby jak najszybciej się odczepił. 
- Możesz się zatrzymać? - zapytał, a ja z obrażoną miną  spojrzałam na niego i to robiłam. - Jeśli coś ci zrobiłem albo jesteś na mnie o coś zła to powiedz.
- Nic mi nie zrobiłeś - przyznałam patrząc na swoje dłonie.
- To czemu taka jesteś? - zapytał przy tym unosząc ręce do skroni po czym je opuścił. Wyglądało to tak uroczo. 
- Tak wyszło - postanowiłam odejść. Chłopak zawołał jeszcze moje imię na co tylko przyśpieszyłem. Kiedy przechodziłam przez bramę spojrzałam na niego. Wciąż stał w tym samym miejscu. Czekałam na autobus słuchając muzyki lecącej z moich słuchawek. Chwilę się spóźnił. Do domu jechałam jak zwykle około pół godziny. Kiedy tylko weszłam do domu włączyłam laptopa. Od razu zobaczyłam że Diana próbuje się ze mną skontaktować. Odebrałam i od razu zobaczyłam ładną brunetkę. 
- Cześć - przywitała się. Odpowiedziałam jej tym samym. - Jutro mamy zamiar spotkać się w sprawie projektu. Masz czas? 
- Jasne - odpowiedziałam od razu. - Gdzie idziemy?
- Angela zaproponowała tą kawiarnię koło szkoły - zgodziłam się kiwnięciem głowy.
- Przygotowałaś już wszystko? - zapytałam. 
- Jakiś tydzień temu - zaśmiała się. - A ty?
- Wczoraj - zachichotałam. 
- Chyba muszę już kończyć - powiedziała patrząc chwilę nad kamerkę. 
- Dobrze, pa - pożegnałam się i zobaczyłam jak wysyła mi buziaka. 
Zrobiłam to samo i się rozłączyłyśmy. Za 30 minut Josh kończy lekcje więc muszę ugotować obiad. Zabrałam ze sobą urządzenie i ruszyłam do kuchni. Postanowiłam zrobić ulubione danie brata - spaghetti. Wyjęłam potrzebne rzeczy. 
- Wróciłem - usłyszałam głos ojca. Dziwne, że tak wcześnie przyszedł. 
- OK - odpowiedziałam mało entuzjastycznie. Zaczęłam przyrządzać sos.
- Muszę jeszcze zrobić deser - mówiłam do siebie. - Może lody? Ale się ucieszy. 
Ojciec wszedł do kuchni. 
- Co robisz? - zapytał. 
- Gotuję - nawet na niego nie spojrzałam. 
- Ile razy mam powtarzać że od tego są kucharki - powiedział.- A gdzie one są?
- Dałam im dzisiaj wolne - powiedziałam prawdę. Podszedł do mnie i odwrócił trzymając mocno za ramię. Spojrzał mi w oczy. Jego były przepełnione gniewem. Uderzył mnie wierzchem dłoni w twarz. By nie upaść chwyciłam się szafki.Gdy złapałam równowagę przyłożyłam dłoń do policzka. Poczułam piekący ból. Łzy napłynęły mi do oczu. Jednak postanowiłam nie płakać. Nie dam mu tej satysfakcji.
- Nie pytałaś mnie o zgodę - warknął. Odwrócił się i odszedł. Pobiegłam do najbliższej łazienki. Spojrzałam w lustro. Szybko poprawiłam makijaż po czym przypomniałam sobie o obiedzie. Poszłam do kuchni i kontynuowałam zajęcie. Ciągle myślałam o ojcu. Nie zdziwiło mnie to, że mnie uderzył. Co trochę to robił. Nawet za błahostki. Tak jak dzisiaj. Mój młodszy brat - Josh o tym nie wiedział. Miał dopiero 10 lat i ukrywałam to przed nim jak tylko mogłam najlepiej. Kochałam go najbardziej na świecie. Właśnie skończyłam gotować gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. 
- Już jestem - zawołał mój braciszek słodkim głosem. 
- Szybko chodź tu. Zobacz co dla ciebie mam - odkrzyknęłam i już słyszałam dziecinne kroki przemierzające duży dom. Wbiegł szybko do kuchni, a ja dałam mu talerz z dużą porcją spaghetti. Uśmiechnął się uroczo. 
- Dziękuje - powiedział już siadając przy małym stole. Podeszłam do niego i ucałowałam w tył głowy. 
- A czemu w policzek nie dasz mi całusa ? - zapytał ukazując wysmarowaną sosem buźkę. Wstał i uwiesił się na mojej szyi. 
- Aaaa! - krzyknęłam na żarty. - Puszczaj mnie mały potworze!
- I tak ci dam buzi - powiedział wpinając brudne usta w mój policzek. Zamiast dać mi zwykłego całusa wytarł całą buźkę usmarowaną sosem w mój policzek. 
- Oh ty mały szkrabie - chwyciłam go w pasie i podniosłam. Wzięłam mokrą chusteczkę i zaczęłam przecierać mu twarz. 
- Lusia - krzyknął. Zawsze mnie tak nazywał. 
- Coo ? - powiedziałam udawanym tonem jakbym nie wiedziała o co mu chodzi. 
- Kocham cię - powiedział tuląc się do mnie.
- Ja ciebie też kocham Jo - przeniosłam go do stołu. - Dość tych czułości. Masz to wszystko zjeść. 
- Dobrze - zgodził się i od razu zabrał do czynności. Ja zabrałam się do robienia deseru. - Co robisz ? 
- Coś dobrego - odpowiedziałam uśmiechając się do niego. 
- Dla mnie ? - zapytał robiąc oczka kota w butach. 
- Nie - odpowiedziałam z ironią wkładając kilka gałek logów do salaterki. Polałam je czekoladą. Z szafki wyjęłam kilka rodzi kolorowych posypek i wysypałam ich część na deser. 
- Ojej - powiedział podchodząc do szafki i opierając się na niej rękami spoglądał na deser. 
- Teraz coś zdrowego - powiedziałam podchodząc do lodówki. 
- Niee - powiedział maluch obrażonym tonem. 
- Taak - naśladowałam jego ton. Podniosłam z półki czekoladę z 72% kakaa. - Trzeba się zdrowo odżywiać. 
Chłopiec zaśmiał się. Przy pomocy tarki zrobiłam z kawałka czekolady posypkę którą dodałam do lodów. Jo widząc, że skończyłam chwycił salaterki i przeniósł na stół. Ja wzięłam dwie łyżeczki i podążyłam za nim. 
- A może w coś pogramy ? - zapytałam. Chłopiec energicznie pokiwał głową.- Weź ode mnie łyżeczki,  a ja zaniosę lody, bo ty byś się zabił z nimi na schodach. A ja wolałabym je jeść. 
Braciszek wykonał polecenie śmiejąc się. Poszliśmy do mojego pokoju i wybraliśmy grę planszową, którą okazały się warcaby. Spędziłam z nim cały dzień. Wieczorem przy oglądaniu bajki Jo zasnął. Zaniosłam go do pokoju i wygodnie ułożyłam.
- Lucy ? - usłyszałam zaspany głosik chłopaka, gdy miałam zamykać drzwi.
- Tak ? - podeszłam i klęknęłam obok łóżka łapiąc go za rękę. 
- Pamiętasz mamę? - zapytał wprost. Nie za bardzo zdziwiło mnie że o nią pyta. Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi. Wspominał o niej tylko kilka razy wcześniej.
- Oczywiście skarbie - pocałowałam go w policzek.
- Ja jej nie pamiętam - powiedział ze łzami w oczach, które dostrzegłam pomimo ciemności.
- Nie dziwie się miałeś wtedy tylko 4 latka. 
- Czasem wydaje mi się że ją widzę i słyszę - wyznał już płacząc. 
- Chcesz, żebym ci o niej opowiedziała? - w odpowiedzi zobaczyłam tylko jak kiwa głową. Podeszła do drzwi i je zamknęłam po czym wróciłam do łóżka. Wślizgnęłam się koło brata pod kołdrę. - No to mama była najwspanialsza na świecie. Ciągle była przy tobie. Cudem było jak spuściła cię przynajmniej na moment z oka. Wiesz? Czasem byłam o ciebie zazdrosna. Chociaż zawsze była gdy jej potrzebowałam. 
- Jak wyglądała? - zapytał mocniej się we mnie wtulając. 
- Była przepiękna. Miała długie farbowane na blond włosy, niebieskie oczy. Na jej policzkach zawsze były lekkie rumieńce.
- Była podobna do ciebie?
- Nie mam pojęcia. Juro pokażę ci jej zdjęcie.
- Na prawdę je masz? - ucieszył się chłopiec. 
- Tylko nie mów nikomu. To będzie nasza tajemnica - pogłaskałam go po główce. Wiedziałam, że łzy nadal leciały z jego oczu. 
- Pamiętasz jak zginęła ? - tego pytania najbardziej się obawiałam. Otarłam łzy z jego policzka.
- Tak myszko. Była bardzo chora. Nie chciała nas zostawiać, ale musiała. Do samego końca się z Tobą bawiła przy tym ze mną rozmawiając. Cieszyła się, że nas ma - powiedziałam i poczułam, że łzy spływają mi po policzkach. 
- Wiesz co ? - spytał po czym zrobił krótką przerwę, a po chwili kontynuował. - Czasem chodzę w nocy do ciebie do pokoju i na ciebie patrzę. Wyobrażam sobie, że jesteś mamą. Tak na prawdę to nie zachowujesz się jak moja siostra. Starsze siostry moich kolegów zachowują się inaczej. Ignorują ich lub się z nimi kłócą, a ty się mną opiekujesz. Mama by robiła to samo co ty. Na pewno byłaby taka jak ty. 
- Może nie dokładnie taka, bo ja się dopiero uczę. Ona byłaby o wiele lepsza - ucieszyły mnie jego słowa. Po chwili zasnął, a ja jeszcze myślałam o mamie i również odpłynęłam w do krainy morfeusza. 

13 stycznia 2016

One Direction

Rozdział XVI
                                            ~~~Angela~~~
- Wstawaj księżniczko - ktoś powiedział do mojego ucha. Nie chciałam otwierać oczu więc odwróciłam się na drugi bok.
- Daj mi spokój - powiedziałam zaspanym głosem. 
- Lepiej się pośpiesz za chwile masz lekcje - nie odpuszczał. Lekko się odwróciłam i spojrzałem na budzącą mnie osobę. Był to Andre. Przewróciłam oczami. Ukryłam twarz w poduszkę. Jednak on zaczął mnie łaskotać. 
- Kiedyś cię zabije - oznajmiłam mu odwracając się na plecy. - Jak ty tu wszedłeś? I w ogóle to po co? 
- Nina mnie wpuściła - uśmiechnął się po czym pocałował mnie w czoło. - Przyszedłem cię obudzić. 
- Fajne masz zajęcie - dodałam z sarkazmem. - Nina cię wpuściła? 
- Tak. Idź się ubrać - nakazał. Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem.
- Nie będziesz mi rozkazywał, a po za tym chyba musisz wyjść - powiedziałam. Jednak on się nie ruszał. 
- Ja chyba nie muszę tylko ty ... 
- Chce się ubrać  - przerwałam mu.
- Ja ci nie zabraniam - zaśmiał się. 
- Andre, jestem w samej bieliźnie - zaczęłam. 
- No to co ? - udawał, że nie wie o co chodzi z miną niewiniątka. 
- Już nic - powiedziałam wstając. Co mi tam zależy ? Przecież nie jestem pierwszą dziewczyną jaką widzi w bieliźnie. Pff. 
- No widzisz nie było się czego wstydzić - powiedział, gdy byłam w drodze do szafy. Odwróciłam się w jego stronę. 
- Lepiej się przymknij - ostrzegłam. 
- No braciszka się wstydzisz? - Błyskawicznie wstał i złapał mnie w talii od tyłu i podniósł. Przeszedł kilka kroków tyłem i rzucił się na łóżko. Oczywiście wylądowałam na nim. Zaczęła się bitwa na łaskotki. 
- Dobra już stop - krzyknęłam. - Która godzina ? 
- 7:20 - powiedział zerkając na telefon. 
- Jak to 7:20 ? - zdziwiłam się. - To o której ty mnie obudziłeś ? 
- Chwile po 6 - zaśmiał się. 
- Jak mogłeś ? - pisnęłam jak sześciolatka i zaczęłam okładać go poduszką. Dlaczego obudził mnie tak wcześnie? Co mu takiego zrobiłam?
- Lepiej idź się ubierać, bo na prawdę się spóźnisz - zaśmiał się po chwili. Wzięłam ubrania i ruszyłam do toalety. Szybko się umyłam i umalowałam. 
- Jadłeś już śniadanie ? - zapytałam Andre wychodząc z toalety. Nadal siedział w tym samym miejscu trzymając w ręce mój telefon. Podeszłam do łóżka i mu go wyrwałam z rąk. Zrobił minę zbitego szczeniaczka. 
- Jeszcze nie jadłem - powiedział, a ja pociągnęłam go za rękę w stronę kuchni. 
- Nina - zawołałam dziewczynę biorąc z lodówki zimną wodę. Dziewczyna w bardzo dobrym nastroju weszła do pomieszczenia trzymając za rękę Harrego obydwoje się przywitali.
- Wpuściłaś rano Andre ? - zapytałam przesadnie słodkim głosem uśmiechając się. 
- Tak - powiedziała entuzjastycznie. Dzieliła nas odległość kroku. Odkręciłam wodę i wylałam jej część na głowę. 
Dziewczyna pisnęła odsuwając się. 
- Odbiło ci - krzyknęła po chwili wybuchnęła śmiechem. Spojrzałam na chłopaków którzy zanosili się już śmiechem. Nie za bardzo się tym przejęłam. Zaczęłam szykować śniadanie. Zjedliśmy je wszyscy ciągle żartując. Jeszcze zemściłam się na Andre dodając do jego kanapki papryczkę chilli. Chciał przepić to wodą lecz wcześniej dosypałam do niej dość dużo soli. Chłopak był cały czerwony. W końcu podałam mu szklankę mleka. Na początku nie był do tego przekonany. Myślał, że coś z nim zrobiłam. Jednak w końcu się odważył. Chciał mieć pewność, że jeśli zje inną kanapkę sytuacja się nie powtórzy więc wziął jedną z mojego talerza. 
- Jest już 7:50 - powiedział Andre patrząc na telefon. Szybko się zebraliśmy i już po chwili jechaliśmy czarnym Audi R8. Do szkoły przyjechaliśmy 10 minut po dzwonku. Andre odprowadził mnie na lekcje i poszedł do swojej sali. Umówiliśmy się przed lanczem. Mamy spotkać się właśnie w tym miejscu. Spóźniona wślizgnęłam się do sali. 
                                                    ~~~Lusy~~~
Autobus spóźnił mi się o 20 minut. Było już kilka minut po rozpoczęciu zajęć. Nie lubiłam się spóźniać. Biegłam do klasy, gdy ktoś nagle na mnie wpadł. Straciłam równowagę i upadłam na podłogę. Robiąc dużo hałasu. Moje rzeczy rozsypały się po korytarzu. Chwilę leżałam na plecach nie wiedząc co się dzieje. 
- Uważaj jak chodzisz - krzyknęłam z oburzeniem podnosząc się. Poczułam jego ręce, które pomagają mi wstać. Szybko go odepchnęłam - Zostaw mnie.
- Przepraszam - powiedział chłopak. Dopiero teraz na niego spojrzałam. Był najładniejszym chłopakiem jakiego chyba widziałam w życiu. Ciemna oczy wpatrywały się we mnie. Były tak przenikliwe. Nie wiedziałam co zrobić. Nie mogłam tak stać i wpatrywać się w jego prześliczne oczy. Chciałam jak najszybciej stamtąd odejść. Zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy. Pomógł mi, a ja szczerze mówiąc uciekłam. 
                                                            ***
- Chyba się zakochałam - stwierdziła Amanda na jednej z przerw, od 6 lat była moją najlepszą przyjaciółką. 
- Ja chyba też - pochwaliłam się. 
- Chodź pewnie gdzieś tu jest - pociągnęła mnie za rękę. Chwilę później pokazała mi chłopaka, który rano na mnie wpadł. Od razu się przestraszyłam. Zakochałyśmy się w tym samym chłopaku? Jak to możliwe? - Prawda że jest przystojny? 
- Przeciętny - skłamałam. Serce biło mi jak oszalałe. 
- Tylko ci się wydaje. Chociaż to może dobrze, że ci się nie podoba. Nie chciałabym  tobą rywalizować. Pewnie i tak byś wygrała - stwierdziła. Nie mogę mu jej odebrać. 
- Nigdy w życiu nie spodobałby mi się taki wieśniak - skłamałam. Dziewczyna tylko mnie przytuliła. Co teraz będzie... Jeśli jej się podoba to OK. Cieszę się jej szczęściem. Amanda była moim zdaniem ładna. Jednak miała dużą nadwagę. Próbowała się odchudzać. Nawet jest na diecie. Udało jej się schudnąć 3 kg w ostatnim czasie tak jak mi obiecała. Z czego był bardzo dumna. Brązowe włosy opadały jej na twarz. Zaczesała palcami grzywkę do tyłu.
- Co jest ? - zapytała. Musiałam mieć dziwną minę. Natychmiast się otrząsnęłam i udawany uśmiech pojawił się na mojej twarzy. 
- Nic - jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. 
- To może poszukamy twojego ? - zapytała ciągnąc mnie za rękę. 
- Nie, może nie teraz. Chodź pod sale pewnie zaraz zajęcia się zaczną - powiedziałam i obrałyśmy ten kierunek ciągle pogrążone w rozmowie. 
                                                      ~~~Angel~~~
 Andre już na mnie czekał. Nikogo nie było w pobliżu. Wszyscy byli na stołówce. Dzisiaj był wyjątkowy dzień. Wszyscy zobaczą, że się przyjaźnimy. Ostatnio nie chodziłam do szkoły i nikt nie wiedział, że w ogóle się znamy. Ubrałam się elegancko w białą bokserkę i czarną skórzaną spódnicę. Chłopak natomiast miał dużą czarną bluzę i jeansy. Ubierał się tak jak lubię czyli typowo sportowo.

Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku stołówki. Kiedy tam weszliśmy dosłownie wszyscy na nas patrzyli. Poczułam się dziwnie. Mocniej mnie do siebie przyciągnął. 
- Gdzie siadamy? - wyszeptał mi do ucha. 
- Możemy tam ? - wskazałam głową miejsce koło Diany i Michaela. Poprowadził mnie w tamtym kierunku. 
- Możemy usiąść? - zapytał moich przyjaciół. Zrobili zdziwione miny. Diana lekko kiwnęła głową. Michael trochę się się przestraszył i jednocześnie zezłościł. Spojrzał na mnie. Ruchem ust powiedziałam ,,spokojnie". Oficjalnie ich ze sobą zapoznałam.
- Pójdę przynieść coś do jedzenia chcecie coś? - zapytał Andre. Po kolei powiedzieliśmy co chcemy, on wszystko powtórzył po czym uśmiechnął się i odszedł. 
- Czemu się z nim zadajesz? - zapytał od razu Michael. 
- Spokojnie już nic ci nie zrobi. Nie jest taki. Bądźcie dla niego mili. Nie jest taki zły jak uważacie - wyjaśnimy. 
- Dobrze niech ci będzie - blado uśmiechnął się Michael. Wstałam i podeszłam do niego po czym go przytuliłam. Gdy tylko siadłam podszedł Andre.
- Mam nadzieję że o niczym nie zapomniałem - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Wszyscy podziękowaliśmy. Rozpoczęliśmy rozmowę. Lancz minął nam zaskakująco szybko. Nie spodziewałam się, że aż tak szybko go zaakceptują. 
Popołudniu umówiłam się z Dianą, Andre i Michaelem na pizze w tym samym miejscu co byłam kiedyś z Andre. Dzień był dość ciepły więc nałożyłam krótkie spodenki i jasnoróżową bluzkę. Do tego szpilki. Andre miał przyjechać po kolei do każdego. Najpierw po mnie. Przywitałam się z nim pocałunkiem w policzek. Później pojechaliśmy po Dianę i na końcu po Michaela. Po jakiś dwóch godzinach spędzonych w pizzerii postanowiliśmy się przejść.  Przez cały czas się wygłupialiśmy. 
Wróciliśmy dość późno dlatego następnego dnia miałam problem ze wstaniem. Znowu spóźniłam się do szkoły. 
                                               ***Harry***
Wiedziałem, że Ninie popsuł się samochód i pojechała autobusem. Postanowiłem zrobić jej niespodziankę i ją odebrać z zajęć. Kończyła o 14:30. 20 po byłem już pod budynkiem. Zaparkowałem pod samym wejściem, żeby mnie zobaczyła. Minuty dłużyły się niemiłosiernie. Poczułem wibracje w kieszeni oznaczające, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. 
- Słucham - odebrałem nie patrząc kto dzwoni. 
- Hej Harry - powiedział znany mi głos. 
- Nom, cześć Taylor - powiedziałem trochę znudzonym głosem. Zastanawiało mnie co moja była dziewczyna chce ode mnie.
- Chciałam ci powiedzieć o imprezie u mnie. Możesz przyjść z resztą zespołu i dziewczynami - oznajmiła entuzjastycznie. 
- Chętnie przyjdziemy - zgodziłem się. - Kiedy i gdzie?
- U mnie. W piątek. Zaczyna się koło 20, ale wiesz wszyscy pewnie przyjdą jak zwykle wcześnie - zaśmiała się. 
- Ed będzie ? - zapytałem zaciekawiony. 
- Jasne. Bez niego nie byłoby imprezy - powiedziała. Ze szkoły zaczęli wychodzić uczniowie. Nigdzie nie widziałem Niny. 
- Tylko nie wypij tyle co ostatnio - wybuchnęliśmy śmiechem na myśl o ostatniej imprezie. - Wtedy zaszalałeś. Najlepszy był taniec na stole...
- Oj nie widziałaś wszystkiego... Najlepsze było jak ... - przerwałem widokiem Niny. - Musze kończyć. Moja dziewczyna idzie. 
- Pa - pożegnała się od razu się rozłączając. Nina szła w stronę przystanku. Zacząłem wybierać jej numer. Spojrzałem na nią. Jakiś chłopak złapał jej nadgarstek i obrócił przez co wylądowała na jego klatce piersiowej. Pogładził ją po policzku tym samym przyciągając jej twarz do swojej. Ich usta były tak blisko. Telefon wypadł mi z rąk. Myślałem, że zaraz się pocałują. Łzy napłynęły mi do oczu.

09 stycznia 2016

One Direction

Rozdział XV
Mało co w nocy spałem. Nie mogłem. Ciągłe moje myśli wędrowały do czerwonowłosej. 
Tak bardzo ją kocham. Przy niej nie jestem żadnym wokalistą z wieloma fankami tylko ,,zwyczajnym" chłopakiem. Po prostu mogę być sobą. Nie mogę jej stracić. I to przez taką głupotę. Żałuję, że jej wcześniej wszystkiego nie wyjaśniłem. Taki debil jak ja trafia się chyba raz na milion. W tak żałosny sposób stracić tą jedyną. Nie chciałem jechać od razu do jej domu. Myślałem jeszcze jak jej to wszystko wyjaśnić. Pojechałem do kwiaciarni i kupiłem czerwoną różę. Oby się jej spodobała. Chwilę później byłem u niej pod domem. Zapukałem do drzwi. Otworzyła mi brunetka. 
- Cześć - przywitałem się. - Jest Angela? 
- Hej. Nie ma jej jeszcze - prawdopodobnie skłamała, żeby kryć przyjaciółkę. Rozumiałem ją. Gdyby chodziło o mojego przyjaciela też bym tak robił. 
- Wiesz kiedy wróci? 
- Nie.
- Mogę na nią poczekać? 
- Wchodź - wpuściła mnie do środka. Popatrzyła na różę. - To dla niej? 

- Tak, a co? - zdziwiłem się widząc jej minę. Wyrażała coś w stylu ,,ty tak na serio?".
- Ona nie lubi czerwonych róż - zaśmiała się. 
- A co mam jej dać? - byłem zdziwiony większość dziewczyn je uwielbia. 
- Nie lubi prezentów. Chociaż bardzo lubi misie. Jeśli już róże to białe. Czerwonych szczerze mówiąc nienawidzi.
- To lepiej pojadę kupić inną... - spojrzałem na nią. - Dlaczego mi pomagasz ?
- Harry mi wszystko wyjaśnił. Nie mogę patrzeć jak cały czas w jej oczach są łzy. Chciałam jej powiedzieć o tobie i tej dziewczynie, ale jak tylko o tobie wspominałam zmieniała temat. Myślałam, że wczoraj jej wszytko powiedziałeś, bo wróciła tak szczęśliwa i pełna życia jak nigdy. 
- Dzięki - powiedziałem nakładając buty.
- Ale już ci nie będę pomagała, bo jak się dowie to mnie zabije - uśmiechnęła się blado, a ja to odwzajemniłem.
Jeśli tak ich nie lubi muszę kupić inne. Wyszedłem z domu i znów dzisiejszego dnia pojechałem do kwiaciarni. Kupiłem białą różę, a później w innym sklepie największego misia jaki tam był i czekoladki.

Wiedziałem, że Nina mnie do niej nie wpuści, więc poszedłem do ogrodu. Zobaczyłem, że okno w jadalni jest uchylone. Jakimś sposobem po dłuższej chwili udało mi się je otworzyć. Niezbyt zgrabnie udało mi się wślizgnąć do domu. Ten cholerny misiek wcale nie ułatwiał mi tego. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było puste. Zamknąłem okno i ruszyłem cicho w stronę schodów. Usłyszałem, że ktoś schodzi. Schowałem się w schowku pod schodami. Bardzo pomysłowe... Po prostu mogłem się poczuć jak Harry Potter. Zostawiłem lekko uchylone drzwi, żeby widzieć kto to. Była to Angela. Wyglądała na bardzo smutną. Jej oczy były zaczerwienione od płaczu. Weszła do kuchni. Ja w tym czasie wdrapałem się po schodach. Kilka razy byłem u niej w pokoju dlatego nie miałem większych kłopotów z jego odnalezieniem. Na łóżku ładnie ułożyłem misia. Pomiędzy łapki włożyłem mu kwiatki i czekoladki. Kolejny raz tego dnia schowałem się. Tym razem w toalecie. Chwilę później do pokoju weszła Angela. Podeszła do okna przeczesując włosy palcami. Przez chwilę patrzyła przez nie i się nad czymś zastanawiała. Była w krótkiej bluzce na ramiączkach i spodenkach. W tym świetle dostrzegłem siniaki na jej drobnym ciele. Największy był na plecach. Zastanawiałem się co mogło jej się stać. Nie wyglądały na świeże. Po niektórych zostały tylko łagodne ślady. Kiedy zasłaniała okno żaluzjami zauważyłem jej pocięte nadgarstki. Moje serce już nie było w milionach kawałkach lecz w miliardach. Po policzkach zaczęły płynąć łzy. Dziewczyna podeszła do szafy i nałożyła bluzę. Podeszła do łóżka. Zauważyła prezent. 
- Co to ? - szepnęła do siebie. Usiadła i zaczęła wszystko przeglądać. Chyba w poszukiwaniu jakiejś karteczki by do wiedzieć się od kogo to. Przytuliła misia. Siedziała tyłem do mnie. Po ciuchu wszedłem.
- Podoba ci się? - zapytałem. Ona ze strachem się odwróciła. Chciała coś powiedzieć ale jej nie dałem. - Proszę daj mi chociaż pięć minut. 
- Nie - powiedziała stanowczo wstając. Jej oczy napełniły się łzami. 
- Proszę cię ... - nie dała mi skończyć. 
- Nie. Wyjdź stąd - głos jej się załamał. Rozpłakała się. Usiadła na łóżku i objęła ramionami kolana. 
Nie mogłem się poddać. Nie teraz. Ja też zacząłem płakać. Klęknąłem przy jej łóżku. 
- Proszę nie płacz. Możesz mnie wyzywać, krzyczeć na mnie, ale nie płacz. Tego nie zniosę - to słowo już załkałem. Spojrzała na mnie. 
- Masz chwilę - powiedziała przecierając łzy. Zrobiła poważną minę. Starała się powstrzymać łzy i wyglądać na twardą.
- Tak na prawdę nie jestem z Margaret - powiedziałem.
- Czyli to wszystko było kłamstwem? My tak na prawdę też nie byliśmy razem ? Chodziło o jakąś umowę, tak? 
- O jaką znowu umowę ? - zdziwiłem się. O co jej chodziło? 
- Słyszałam twoją rozmowę przez telefon. Powiedziałeś, że mnie nie kochasz i musiałeś udawać. 
- Skarbie - złapałem ją za rękę, a ona błyskawicznie się odsunęła. - Źle mnie zrozumiałaś. Powiedziałem, że mi na niej nie zależy. Nie chodziło o ciebie. A ta umowa... Była pomiędzy mną a Margaret. W tej umowie chodziło o to że będziemy się spotykać przez dokładnie pół roku. Nie możemy ze sobą zerwać dopóki nie minie ten termin. Nie chciałem cię martwić. Nie wiem czy kiedykolwiek ją kochałem. To co do niej czułem nawet nie ma porównania do tego co czuje do ciebie. 
- I mam ci w to wszystko uwierzyć? - zapytała. 
- Tak bo mówię prawdę. Proszę uwierz mi. Jakby ci to wyjaśnić... Sławni ludzie często podpisują takie jakby umowy, żeby zdobyć większy rozgłos. Najważniejsze jest, żeby nikt o tym nie wiedział. Przecież wiesz, że kocham cię najbardziej na świecie. Nie potrafię bez ciebie żyć. Wiem, że bardzo cię zraniłem. Proszę cię wybacz mi - nadal przed nią klękałem. Znów spróbowałem złapać ją za rękę. Udało się przynajmniej się nie wyrwała. 
- A co wczoraj z nią robiłeś? Wyglądaliście na szczęśliwych. 
- Musimy czasem się spotykać i udawać najszczęśliwsze pary świata byle by o nas pisali. A kim był ten chłopak ? 
- To mój ... brat. Nie taki rodzony, ale wczoraj próbowałam coś zrobić i on mnie uratował. Chodzi ze mną do szkoły. 
- Należało mi się - pokazałem na czerwony po uderzeniu ślad na policzku. Zaśmiała się. 
- Wiem - powiedziała a ja pocałowałem ją w dłonie które trzymałem. 
- A tobie co się stało ? - zapytałem wskazując na siniaki. 
- Nic takiego. Nie chce o tym mówić - spojrzała w ziemię. Znów kilka łez spłynęło po jej policzkach. 
- Proszę cię. Porozmawiaj ze mną.
- Jak byłam w Polsce były... były chłopak mnie pobił i pokazał twoje zdjęcia z dziewczyną... - nie wiedziałem co powiedzieć. Jak to ją pobił ? Jak mógł ją w ogóle skrzywdzić? 
- A co ci się stało w nadgarstki? 
- Nic takiego. Skąd ty to wszystko wiesz?
- Zobaczyłem przed chwilą. Pokaż mi - prawie wymusiłem, żeby podniosła rękaw od bluzy. 
Kiedy to zrobiłem łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach. 
- Czemu to zrobiłaś ? - spytałem. 
- Przez te wszystkie problemy...
- To przeze mnie?  - nic nie odpowiedziała. Usiadłem obok jej łóżka. Co teraz mam zrobić? To wszystko przeze mnie. Oparłem głowę o ręce. Angela usiadła koło mnie i przytuliła mnie. Przy niej czuję jakby nic innego się nie liczyło. Cały świat staje w miejscu. 
- To nie tylko przez ciebie - wyszeptała.
- To przez co jeszcze? 
- Mój najlepszy przyjaciel zmarł. Mówiłam ci, że próbowałam coś zrobić, a Andre mnie uratował. Próbowałam wtedy się zabić. Stałam na dachu jakiegoś wysokiego budynku i już robiłam krok, ale zajął mnie rozmową. Pojechaliśmy do jego domu, a jak szliśmy na kolacje spotkaliśmy was.
- Jak to zmarł ?
- Podobno poślizgnął się gdzieś nad rzeką i głową uderzył w lód - ponownie się rozpłakała. Pocałowałem ją we włosy. 
- A ten twój były chłopak...
- Nie chce o nim mówić - przerwała mi. 
- Już spokojnie - podniosłem ją. Zdjąłem buty, położyłem się, a ją usadziłem na sobie. - Nie mówmy na razie o tym. 
Leżeliśmy bez słowa. W końcu zobaczyłem, że zasnęła. Wkrótce też to zrobiłem. Miałem koszmar. Śniła mi się Angela. Zrobiła to. Skoczyła z tego budynku. Widziałem jak spada. Jak z każdą sekundą zbliża się do ziemi. 
                                                              ~~~Harry~~~
Tak wspaniale czuję się przy Ninie. Zapominam o istnieniu całego świata. Jest tak ważną osobą w moim życiu. Każda chwila spędzona z nią wydaje się najpiękniejszą w moim życiu. Myślę o niej w każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty.
- Wchodź - powiedziała, gdy otworzyła mi drzwi. Po wejściu od razu ją pocałowałem. Cały dzień o tym marzyłem. Poszliśmy do jej pokoju. Zaczęliśmy się jak zwykle wygłupiać co chwile całując. 
- Kocham cię - powiedziałem.  Odpowiedziała tym samym. Zawsze gdy to do mnie mówiła moje serce zaczynało szybciej bić. Była jak spełnienie wszystkich moich marzeń. Była wszystkim co ważne. 

06 stycznia 2016

One Direction

Rozdział XIV
                                                         ~~~Andre~~~
Kiedy tylko zobaczyłem, że czerwonowłosa dziewczyna wyszła na dach pobiegłem za nią. Bałem się, że coś sobie zrobi. Była w okropnym stanie. Otworzyłem drzwi. Stała na murku. Serce biło mi jak oszalałe. Wyciągnęła nogę przed siebie jakby chciała zrobić krok. Musze coś wymyślić za nim skoczy. Tylko co ?
- Opłaca się skoczyć? - zapytałem. Głupszego pytania nie mogłeś wymyślić debilu? To to samo jakbyś powiedział ,,zobacz jaką mamy  ładną noc". Jednak dziewczyna stanęła i powoli się obróciła. Jednak głupie pytania czasem się przydają. Spojrzała na mnie pytająco. Ja nie mówiąc nic podszedłem i usiadłem obok. Zamiast jej pomagać to robię to samo. Nie no skończony kretyn ze mnie. 100 punktów za inteligencje.
- Czego chcesz ?- zdołała wydusić.
- Podziwiam widoki - odpowiedziałem sarkastycznie. Skąd ja biorę takie odpowiedzi? 
- Bardzo śmieszne - powiedziała. Bynajmniej już tak nie płakała.
- Jak chcesz możesz ze mną - chwilę się wahała, a ja wyciągnąłem rękę by pomóc jej usiąść. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Była tak bliska śmierci, w sumie to nadal jest przecież siedzimy na szczycie wieżowca i ,,podziwiamy widoki", ale to szczegół. 
- Dlaczego mi pomogłeś ? - zapytała wprost. 
- Bo mogłam  - sam nie wiedziałem czemu. - Po prostu płakałaś, a ja cię zobaczyłem jak tu szłaś. 
- Czyli mnie śledziłeś?
- Nie - zaprzeczyłem. - Dopiero stąd wyszedłem i jak usłyszałem kroki, twoje kroki schowałem się. Zobaczyłem, że płaczesz i tu wychodzisz, więc poszedłem za tobą. Spodziewałem się, że będziesz chciała skoczyć. 
- A co ty tu robiłeś? 
- Siedziałem i myślałem czy skoczyć i tak dalej.
- Czemu chciałeś to robić? - już nie płakała. Pomimo półmroku zobaczyłem na jej policzkach czarne od tuszu ślady łez. 
- Znowu pokłóciłem się z ojcem. Praktycznie nie rozmawiam z rodzicami. Jak zwykle nie mają dla mnie czasu. Cały czas pracują. Kiedy już ze mną rozmawiają to albo się kłócimy, albo mi rozkazują. Dzisiaj dowiedział się, nawet nie wiem skąd, że gram na gitarze i śpiewam w kawiarni . Zawsze uważał takich ludzi za niepotrzebnych. Wpadł w furię. Mówił, że jestem nieudacznikiem. Że ośmieszam go przed ludźmi. Zastanawia mnie tylko skąd się dowiedział. Przecież nikomu nie powiedziałem. Dobrze, że wyjechał do Francji na 2 miesiące. Nie mam nikogo... nikogo kto by mnie kochał i był przy mnie - poczułem jak łzy zaczynają spływać mi po policzkach. Nie wiem czemu jej o tym wszystkim powiedziałem. Przecież jej nawet nie znam. Może tak długo kryłem to w sobie, że gdy nadarzyła się okazja po prostu wyrzuciłem to z siebie. - Nawet nie mam prawdziwych przyjaciół. 
- W szkole widziałam, że ciągle są przy tobie koledzy -powiedziała głaszcząc mnie po plecach. To mnie uspokajało.
- Oni są przy mnie tylko dlatego że mam dużo kasy i każdy chce mi się podlizać - przyznałem. Otarłem łzy i na nią spojrzałem. Była cała zmarznięta. - Nie jest ci zimno ? - dopiero zauważyłem, że ma na sobie tylko szarą bluzę, a przecież temperatura jest na minusie.
- Nie, aż tak bardzo - skłamała z lekkim uśmiechem na ustach. Zdjąłem kurtkę i nałożyłem jej na ramiona.
- Dziękuję, ale teraz tobie będzie zimno - powiedziała patrząc na mnie.
- Mną się nie przejmuj - uśmiechnąłem się. - Idziemy? 
- Chyba - otarła łzy. Chciała wstać, ale przestraszyłem się, że może spaść.
- Poczekaj - nakazałem. Odwróciłem się i przełożyłem nogi przez murek po czym z niego zeskoczyłem. Sprawnie wylądowałem na ugiętych nogach. Podałem jej rękę. Złapała ją, a ja mocno ją ścisnąłem, żeby przypadkiem mi się nie wyślizgnęła. Dziewczyna wstała, a gdy skoczyła złapałem ją. 

Teraz kiedy była przy mnie zrozumiałem, że wcale się nie zakochałem. Nie mógłbym z nią chodzić. Czuję jakbyśmy byli przyjaciółmi. Jakbym znał ją od dawna. Połączeni jakąś więzią. Może byliśmy przyjaciółmi w poprzednim wcieleniu?
- Wiesz co ? - zapytałem stawiając ją na ziemi. Nie czekając kontynuowałem- Kiedy zobaczyłem cię na stołówce jak broniłaś tego chłopaka coś do ciebie poczułem. Myślałem, że się zakochałem, ale to chyba nie to. Wydaje mi się jakbym znał cię od dawna. Jakbyśmy byli przyjaciółmi od urodzenia. Nawet nie potrafię tego opisać...
- Też coś takiego czuje. Jakbym cię skądś znała - powiedziała patrząc mi w oczy. - Na początku przypominałeś mi mojego byłego chłopaka. Przez te ciemne oczy, ale gdy go ostatnio spotkałam zobaczyłam, że on ma je przepełnione złością. Są takie odpychające, a twoje były inne. Był w nich... jakby to nazwać... Taki blask nadziei, że tylko udajesz takiego twardego i bez uczuć, a na prawdę jesteś inny.
- Szczerze mówiąc tak jest - przyznałem. - A może teraz ty powiedz dlaczego chciałaś skoczyć?
- Od 7 lat miałam przyjaciela, który wczoraj zmarł. Do tego kojarzysz Nialla Horana? - zapytała, a ja pokiwałem głową. - To jest mój chłopak. To znaczy już chyba były... W mikołajki podsłuchałam jego rozmowę. Mówił, że musiał udawać przez pół roku, że mnie kocha i że to była część umowy. Świat dosłownie mi się zawalił. Przy nim mogłam zapomnieć o wszystkim co mi się złego przytrafiło. Czułam się wyjątkowa, a teraz i jego nie ma. Od tego czasu nie rozmawiałam z nim. Kiedy wróciłam do Polski na święta spotkałam mojego byłego. Pokazał mi jego zdjęcie z jakąś dziewczyną i artykuł. Później sprawdziłam i na kilku stronach jest wzmianka o nim i jego ukochanej - zaczęła płakać. - On był ze mną dla jakiejś umowy. Mówił, że mnie kocha, a tak na prawdę kochał ją.
- Już spokojnie - przytuliłem ją. Jakbym go spotkał dosłownie bym mu wyjebał. Jak mógł ją tak wykorzystać? - Chodź już.
Pokiwała głową i wytarła łzy.
- Jesteś głodna ? - zapytałem. Lekko się uśmiechnęła i pokiwała głową. - To może najpierw pójdziemy do mnie trochę się ogarnąć, a później coś zjeść.
Zgodziła się. Przy wyjściu natknęliśmy się na ochroniarza. Szczerze mówiąc szczeniacko mu usiekliśmy. Było przy tym dużo śmiechu. Ganiał nas po korytarzach. Później pojawił się drugi. Jakimś sposobem wydostaliśmy się tylnym wyjściem. Trudno było zgubić dwóch około trzydziestoletnich ochroniarzy. Pojechaliśmy moim czarnym Audi do mojego domu. Był na szczęście niedaleko. Cały czas rozmawialiśmy. Pożyczyłem jej jakąś kurtkę. Należała do mojej kuzynki. Miała tu pokój. To przemądrzała, arogancja dziewczyna. Bardzo się popisuje. Chociaż czasem jest spoko. Też chodzi na studia. Jest na drugim roku. Pomyślałem, że się nie obrazi, a jeśli nawet to bardzo się tym nie przejmę. Po za tym jest u rodziny w Irlandii. Angela poprawiła makijaż i poszliśmy coś zjeść. 
- Wolisz elegancką restauracje czy w jakieś normalne miejsce? - zapytałem w drodze. 
- Może jakaś pizzeria? 
- Dobrze - zgodziłem się. Cieszę się że nie jest z takich dziewczyn co wolą jakieś sztywne restauracje. - Niedaleko jest moim zdaniem najlepsza na świecie. 
- Chciałabym mieć takiego brata jak ty - powiedziała.
- A więc od dzisiaj jestem twoim ,,braciszkiem" i nie warz się mówić do mnie inaczej - zaśmiałem się. Ona także to zrobiła po czym pokiwała głową.
Zaparkowałem samochód na poboczu. Trochę dalej od pizzerii, ponieważ nigdzie nie było miejsca. Kulturalnie otworzyłem jej drzwi od samochodu. Ukłoniłem się bardzo nisko i wyciągnąłem dłoń tak jak to kiedyś mężczyźni robili gdy damy wysiadały z powozów. Położyła swoją dłoń na mojej i się zaśmialiśmy. Wysiadła i ruszyliśmy w odpowiednią stronę. Nagle stanęła jak wryta. Patrzyła na idącą parę. Był to blondyn. Od razu go rozpoznałem. Był to nie kto inny jak Niall Horan. Szedł najwyraźniej ze swoją dziewczyną. Spojrzałem w jej oczy i zobaczyłem łzy. Chłopak też nas dostrzegł. Już nie mogłem się powstrzymać. Wszystkie emocje we mnie buzowały. Najsilniejszy był gniew. Podszedłem do niego i uderzyłem go pięścią w twarz. Przewrócił się. Kilka razy go kopnąłem. Żałuję, że nie tak mocno jakbym chciał.  Byłem tak wściekły, że gdyby nie Angela już by nie żył. 
- Andre, przestań! Proszę! - zaczęła, ale ja nie odstępowałem. W końcu pociągnęła mnie za rękaw w tył. - Braciszku, proszę... 
Zmusiła mnie bym spojrzał jej w oczy.Gniew od razu minął. Przytuliła mnie mocno. Objąłem ją rękami. 
- Przepraszam księżniczko - powiedziałem mocniej ją przytulając.
- Nie masz za co - wyszeptała mi wprost do ucha. - Dziękuję. Teraz już wiem co czułam przez ten cały czas. Kocham cię jak starszego brata.
Poczułem łzy w oczach. Były to łzy szczęścia. Sprawiła, że stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Serce biło mi jak oszalałe. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie. Chciałem, żeby ciągle mówiła do mnie, że mnie kocha.
- Chodź już stąd siostrzyczko. Nie mogę na niego patrzeć - chłopak zaczął się podnosić. Zobaczyłem teraz twarz Angeli. Była cała zapłakana. - Już za dużo przez niego płakałaś. Nie warto. 
Po tych słowach pocałowałem ją w czoło. Otarłem jej łzy i odeszliśmy. Raz się obejrzała. Weszliśmy do pizzerii. Przywitał nas gorący powiew i zapach pizzy. 
                                                                ~~~Niall~~~
Zobaczyłem ją z tym gościem. Na początku pomyślałem, że znalazła innego. Musiała mu o mnie powiedzieć, bo uderzył mnie chyba z całej siły. Jakby go nie powstrzymała byłoby o wiele gorzej. Kiedy powiedział, że przeze mnie płakała serce pękło mi na kolejne miliony kawałków. Jakoś podniosłem się z ziemi. Margaret przyglądała się tej sytuacji. 
- Kto to był ? - zapytała. 
- Nie twoja sprawa - odpowiedziałem krótko. Chciałabym wyjaśnić wszytko Angel, ale od miesiąca nie chce mienie widzieć. Harry powiedział, że dowiedziała się o ,,mojej" dziewczynie. Twierdzi, że powinienem dać jej czas. Nie potrafię. Co dzień do niej dzwonię. Co chwilę przychodzę. 
Szczerze mówiąc dobrze, że ten chłopak przy niej jest. Ale czy oni są rodzeństwem ? Tak się do siebie zwracali. Są do siebie trochę  podobni. Wróciłem do domu i zastanawiałem się co mogę zrobić. Czy ona nadal mnie kocha? Co mam zrobić, żeby mi wybaczyła ? Nie mogłem usnąć. Miałem obraz dziewczyny przed oczami.
Nawet nie chciała na mnie spojrzeć. Tak ją skrzywdziłem... Miałem wielkie wyrzuty sumienia. Wybaczy mi kiedyś? Jutro do niej pojadę i wszystko wyjaśnię. Przynajmniej spróbuję.