16 czerwca 2016

Od godziny jechałam już z Zaynem samochodem Louisa. Nina i Harry pojechali należącym do loczka, a pozostali tym Liama. 
- We wtorek muszę jechać na całe dwa tygodnie - smucił się Zayn. 
- Niestety - spojrzałam w szybę zza której świeciło słońce. 
- Pewnie będę miał mało czasu żeby do ciebie dzwonić. Później mam zamiar jechać do domu i chciałem spytać czy pojedziesz ze mną  - uśmiechnął się słodko nie spuszczając wzroku z ulicy. 
- Naprawdę ? - zdziwiłam się. - A twoja mama i w ogóle rodzina nie będzie miała nic przeciwko?
- Skoro sami cię zapraszają to pewnie nie - zaśmiał się. - Jak dojedziemy do Londynu to może pojedziemy do mnie ?
- Po co ? - zapytałam głosem dziecka. 
- Tak sobie posiedzieć - powiedział łapiąc mnie za rękę. Wyjechaliśmy jako ostatni. Chłopak nagle skręcił w leśną dróżkę. Zatrzymał się i wysiadł z samochodu. Zaskoczona również to zrobiłam. 
- Dlaczego stanęliśmy ? - zapytałam. Chłopak usiadł na masce samochodu. Podążyłam w jego ślady. 
- Bo jedziemy już ponad godzinę a ja nie mogłem nawet na ciebie spojrzeć - powiedział stając przede mną i zaczął mnie całować. Jego klatka piersiowa napierała na mnie więc się położyłam. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. 
Ułożył dłonie na mojej talii. Ja wplątałam swoje w jego włosy. Lekko pociągnęłam za ich końce przez co chłopak cicho westchnął. 
- Kocham cię - powiedział biorąc mnie na ręce. Zaniósł mnie na moje wcześniejsze miejsce ciągle całując. 
- Też cię kocham Zayn - oświadczyłam kiedy chłopak miał zamknąć drzwi. Szybko przeszedł na miejsce kierowcy. Złożył mały pocałunek na moich ustach. - Teraz mogę jechać - zaśmiał się i ruszył w dalszą drogę rozmawiając i śmiejąc się. Po jakimś czasie zasnęłam. 
- Angela już jesteśmy - obudził mnie Zayn. Wysiadł z samochodu co również ponownie zrobiłam. Staliśmy przed niedużym domkiem należącym do mulata. Wprowadził mnie do środka. 
___________________________________________________


Spacerowaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Kiedy szejki się skończyły zaproponował żebyśmy poszli coś zjeść bo jest głodny. 
- Eric ? - usłyszeliśmy za naszymi plecami. Chłopak się odwrócił a ja miałam nadzieję że zapadnę się pod ziemię. Wiedziałam kto wymówił jego imię. 
- Zayn - pociągnął mnie w stronę pary. Objął mnie ręką wokół ramion. - Miałem do ciebie dzwonić wieczorem. Chciałem ci przedstawić moją dziewczynę - mocniej mnie do siebie przycisnął i pocałował w czubek głowy. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech by lepiej odegrać swoją rolę. 
- Kochanie ale my się już znamy - oznajmiłam. Chłopak zrobił zaskoczoną minę. 
- Na prawdę ? Nie przestajesz mnie zaskakiwać aniołku - pocałował mnie tym razem w czoło. Uśmiechnęłam się do Perrie i Zayna. Chłopak miał zaskoczoną minę. Szybko przeniosłam wzrok z niego na ten chodzący ideał. Miała na sobie różową sukienkę i jak zwykle pięknie wyglądała.
- Cześć - przywitałam się z nią. 
- Hej - przytuliła mnie a ja odwzajemniłam uścisk. Pachniała równie ślicznie. Zaśmiała się do mojego ucha. Nie mogę uwierzyć ty i Eric. 
- Na początku też nie mogłam. To wspaniały chłopak - oświadczyłam. Z blondynką nadal trzymałyśmy się przyjaźnie za ręce. 
- Rzeczywiście. Chociaż powinien się ktoś nim zająć - zaśmiała się. 
- Ej dziewczyny ja tu jestem - objął mnie od tyłu w talii i położył brodę an mojej głowie. 
- Przecież wiemy - przyznałam. - Od kiedy wy się znacie. 
- Kilka lat - przypomniała sobie Perrie. Spojrzałam ukradkiem na Zayna. Stał krok od nas gapiąc się na Erica. Dostrzegłam że jest zły. Po chwili spojrzał na mnie i rysy jakby mu złagodniały choć nadal widziałam w jego oczach gniew. Odwróciłam wzrok. 
- Nie mówiłeś mi - skierowałam się do Erica. 
- Perrie za chwile się zacznie film - przypomniał Zayn. 
- Och no dobrze. Jak coś możemy się spotkać i pogadać. Zadzwoń do mnie jak będziesz mogła. Wtedy więcej ci powiem co wiem o naszym Eric'u - przytuliła najpierw mnie a później "mojego chłopaka". Ja tylko na pożegnanie rzuciłam do Zayna krótkie ''cześć''. 
- Wszystko dobrze ? - zapytał.
- Tak a co ? - spojrzałam na niego nadal z uśmiechem na twarzy. 
- Przede mną nie musisz udawać - stwierdził. Pokiwałam lekko głową. 
- Nie pocałuje cię dopóki nie będziesz tego chciała - wyszeptał po czym znów ujął mnie w talii i poprowadził. 
- Może coś na zimno gołąbeczki ? - zapytała pani z budki z lodami. 
- Może dwa szejki ? - zapytał mnie. Pokiwałam głową. 
- Czekoladowy - powiedziałam. 
- Dwa szejki czekoladowe - uśmiechnął się miło do kobiety. Po chwili już podała nam plastikowe kubki. Wyjęłam z małej torebki portfel. 
- Co robisz ? - zapytał zdziwiony. 
- Chce zapłacić ? - spojrzałam na niego jak na idiotę. 
- Nie ma mowy - powiedział. Szybkim ruchem wyjął z kieszeni pieniądze i dał kobiecie. Poprowadził mnie dalej. 
- Nie będziesz za mnie płacił - zatrzymałam się. 
- Dlaczego ? - zdziwił się jakby pierwszy raz ktoś powiedział do niego coś takiego. 
- Bo nie lubię jak ktoś to robi - wyznałam. 
- Pogadamy o tym kiedy indziej - przerwał temat. Teatralnie przewróciłam oczami. Przez słomkę upił trochę płynu. Spacerowaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Kiedy szejki się skończyły zaproponował żebyśmy poszli coś zjeść bo jest głodny. 
- Eric ? - usłyszeliśmy za naszymi plecami. Chłopak się odwrócił a ja miałam nadzieję że zapadnę się pod ziemię. Wiedziałam kto wymówił jego imię. 
- Zayn - pociągnął mnie w stronę pary. Objął mnie ręką wokół ramion. - Miałem do ciebie dzwonić wieczorem. Chciałem ci przedstawić moją dziewczynę - mocniej mnie do siebie przycisnął i pocałował w czubek głowy. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech by lepiej odegrać swoją rolę. 
- Kochanie ale my się już znamy - oznajmiłam. Chłopak zrobił zaskoczoną minę. 
- Na prawdę ? Nie przestajesz mnie zaskakiwać aniołku - pocałował mnie tym razem w czoło. Uśmiechnęłam się do Perrie i Zayna. Chłopak miał zaskoczoną minę. Szybko przeniosłam wzrok z niego na ten chodzący ideał. Miała na sobie różową sukienkę i jak zwykle pięknie wyglądała.
- Cześć - przywitałam się z nią. 
- Hej - przytuliła mnie a ja odwzajemniłam uścisk. Pachniała równie ślicznie. Zaśmiała się do mojego ucha. Nie mogę uwierzyć ty i Eric. 
- Na początku też nie mogłam. To wspaniały chłopak - oświadczyłam. Z blondynką nadal trzymałyśmy się przyjaźnie za ręce. 
- Rzeczywiście. Chociaż powinien się ktoś nim zająć - zaśmiała się. 
- Ej dziewczyny ja tu jestem - objął mnie od tyłu w talii i położył brodę an mojej głowie. 
- Przecież wiemy - przyznałam. - Od kiedy wy się znacie. 
- Kilka lat - przypomniała sobie Perrie. Spojrzałam ukradkiem na Zayna. Stał krok od nas gapiąc się na Erica. Dostrzegłam że jest zły. Po chwili spojrzał na mnie i rysy jakby mu złagodniały choć nadal widziałam w jego oczach gniew. Odwróciłam wzrok. 
- Nie mówiłeś mi - skierowałam się do Erica. 
- Perrie za chwile się zacznie film - przypomniał Zayn. 
- Och no dobrze. Jak coś możemy się spotkać i pogadać. Zadzwoń do mnie jak będziesz mogła. Wtedy więcej ci powiem co wiem o naszym Eric'u - przytuliła najpierw mnie a później "mojego chłopaka". Ja tylko na pożegnanie rzuciłam do Zayna krótkie ''cześć''. 
- Wszystko dobrze ? - zapytał.
- Tak a co ? - spojrzałam na niego nadal z uśmiechem na twarzy. 
- Przede mną nie musisz udawać - stwierdził. Pokiwałam lekko głową. 

One Direction

Przepraszam za tak długą nieobecność. Zapraszam do komentowania 

Rozdział XXXIII
- Angela mogłabyś przyjechać szybko do domu ? - zapytała Nina kiedy odebrałam od niej telefon. 
- Okey... Zaraz będę - powiedziałam już wyobrażając sobie co mogło się stać. Rozłączyła się natychmiast po moich słowach. Nie dając mi zapytać o powód dla którego mam przyjść do domu tak wcześnie. Przed oczami miałam same czarne myśli. Co mogło się stać? Hmmm... Nie wiem. Z jej pomysłami łatwiej było mi wyobrazić sobie co mogło się nie stać. Odruchowo złapałam Erica za rękę i mocno ścisnęłam. Obrócił mnie w swoją stronę. Dłonie ułożył na moich policzkach bym spojrzała mu w oczy. 
- Co się stało ? - zapytał. 
- N-nie wiem. Nina dzwoniła  żebym jak najszybciej w-wróciła do domu - wyjaśniłam drżącym ze strachu głosem. Próbowałam to ukryć jednak nie wyszło mi to najlepiej. Serce biło mi o wiele głośniej. Czułam jakby przemieściło się do gardła usiłując się wydostać. Płuca uniemożliwiały oddychanie. Wielka kula w gardle sprawiała że przepływ powietrza przez nie był uniemożliwiony. Choć może to nie była kula lecz moje własne serce. Moje serce chciało mnie zabić?  
- To chodźmy - powiedział i pociągnął mnie a rękę. Czym prędzej pobiegliśmy do mojego domu nie zatrzymując się nawet na chwilę ignorując wszystkie przepisy bezpieczeństwa. Jedyne o czym myślałam to Nina. Bałam się że coś jej się stało. Wróciły wspomnienia związane Adrianem i Matem. Mówili że się jeszcze zobaczymy. A jeśli oni chcą coś zrobić Ninie? 
Drzwi były otwarte. Po moich plecach przebiegł dreszcz. Co jeśli już za późno ? Przysięgam że wtedy Adrian pożałuję wszystkiego. 
- Nina ? - zawołałam drżącym głosem. Odpowiedziała mi cisza. Podążyłam do salonu. Wszystkie rolety były opuszczone. Panował półmrok. Zobaczyłam w rogu pokoju jakiś ruch. Mocniej ścisnęłam dłoń Erica. Nie puszczając mojej dłoni zrobił krok przede mnie jak gdyby chciał mnie obronić w razie potrzeby. Chyba też się bał. Ale o co ? 
- Niespodzianka - zawołali wszyscy w pomieszczeniu a moje serce na sekundę się zatrzymało. Zostaliśmy obrzuceni confetti. Ktoś zapalił światło i ujrzałam przed sobą Ninę z tortem w ręce. Erik w mgnieniu oka odwrócił się do mnie. Spojrzał głęboko w moje oczy. W jego zobaczyłam strach ale nie o siebie tylko o mnie. Musiałam być bardzo blada bo badał moją twarz centymetr po centymetrze jakbym zaraz miała... Sama nie wiem. Usiłowałam coś zrozumieć jednak nic do mnie nie docierało. To jednak nie Adrian ? 
- Wszystko dobrze ? - zapytał. Wolno pokiwałam głową. Poczułam lepką ciecz na dłoni. Dopiero teraz zauważyłam jak mocno ściskam jego rękę wbijając w nią paznokcie. Natychmiast puściłam a przynajmniej rozluźniłam uścisk ponieważ on nadal mnie trzymał i nie pozwolił mi jej zabrać. 
- Nie - wyszeptał. Objął mnie ramieniem tak że teraz byłam wtulona w niego. - Już dobrze - pogłaskał mnie po plecach co dziwnym trafem pomogło. 
- Wszystko w porządku ? - Nina zaczęła się martwić. Obejrzałam się. Wszyscy na nas patrzyli. Oderwaliśmy się od siebie nadal trzymając za ręce.
- Przecież już miałam urodziny - przypomniałam im widząc wielki napis na torcie " WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ANGELA". Uśmiechnęłam się jak najlepiej umiałam.
- Wiemy ale było tyle zamieszania więc postanowiliśmy urządzić je teraz - wyjaśnił Niall. 
- Dziękuję - powiedziała już trochę pewniej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byli tu wszyscy moi przyjaciele ze szkoły, całe One Direction i Perrie. 
- Zaraz przez wosk zepsuje się moja ciężka praca - oznajmiła Nina wskazując na tort. Nie dając mi się nad tym wszystkim zastanowić. Szybko pomyślałam życzenie. Nic tak nie pragnęłam jak tego by moi przyjaciele byli bezpieczni. Zdmuchnęłam świeczki a wszyscy zaczęli bić brawa i śpiewać "happy brithday".  
- Chodź. Musimy cię jakoś wystroić - Nina pociągnęłam mnie za łokieć. Spojrzałam Ericowi w oczy a on prawie niezauważalnie skinął głową i puścił moją rękę. Posłał mi blady uśmiech. Odwdzięczyłam się tym samym. Szła tak szybko że ledwo nadążałam. Kilka razy prawie się przewróciłam na schodach aż w końcu dotarłam do mojego "królestwa". Na łóżku czekała już naszykowana dla mnie sukienka. 
- Siadaj - rozkazała dziewczyna. Widać było że jest w swoim żywiole. Usiadłam na krześle przy biurku gdzie pod moją nieobecność rozłożyła rzeczy do malowania oraz do upięcia fryzury. Zaczęła splatać mi włosy w luźny warkocz warkocz i upinać. włosy które były za krótkie zakręciła lokówką. Podczas gdy mnie malowała nie mogłam już usiedzieć w miejscu. 
- Skończyłam. Teraz nałóż sukienkę - oznajmiła. Ucieszyłam się. Nareszcie mogłam wstać. Podbiegłam do sukienki i ruszyłam w stronę toalety. 
- Tylko uważaj! Nie zepsuj mojego dzieła - posłała mi karcące spojrzenie po czym się uśmiechnęła. W szacunku do jej pracy zabrałam sukienkę i inne dodatki. Nałożenie wszystkiego zajęło mi dosłownie minutkę. 
- Pęknie - skomentowała gdy wyszłam. - Teraz już możemy zejść na dół. 
- Okey - zgodziłam się. Zbiegła na dół zanim ja w ogóle zdążyłam dojść do schodów. Powoli, starając się nie upaść, zeszłam z nich. Gdybym teraz upadła na pewno skończyłoby się to wizytą w szpitalu przez te szpilki. Głośna muzyka z salonu na pewno zagłuszyłaby upadek. Na szczęście dałam radę. Kiedy weszłam do pomieszczenia wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Pierwszy podszedł do mnie Eric. Zajął wiernie miejsce obok mnie posyłając mi słodki uśmiech. Stanął niczym ochroniarz krzyżując ręce na piersi i unosząc z wyższością głowę. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Kiedy rozejrzałam się po pomieszczeniu zauważyłam że jednak nie wszyscy. Zayn obserwował mnie prawie czarnymi oczami jakie były zarezerwowane jedynie w czasie smutku lub złości. Szybko przeniosłam wzrok dalej. Postanowienie na dziś, dobra na kolejne kilka dni, miesiące lub nawet lata - nie poświęcać mu zbyt dużej uwagi. Nadal się śmiejąc podszedł do mnie Niall z prezentem w ręce. 
- Wszystkiego najlepszego skarbie - szepnął mi do ucha podczas przytulania. Wręczył mi pudełko zawinięte w śnieżnobiały papier z różową kokardką. Podziękowałam mu i nim zdążyłam rozwiązać kokardkę podeszła Nina. 
- Później przyjdzie czas na prezenty - oznajmiła wyciągając pudełeczko z mojej ręki i kładąc je na stoliku obok mnie. Wręczyła mi prezent od niej. Wszyscy po kolei zaczęli składać mi życzenia i wręczać prezenty które posłusznie odkładałam na stolik. Perrie jak zwykle z entuzjazmem życzyła mi wszystkiego najlepszego. Za każdym razem dziwię się jak można być tak pełnym energii i jak można traktować wszystkich jak najlepszych przyjaciół. Nie można nie lubić tej dziewczyny. Na samym końcu podszedł Zayn. Mimowolnie spuściłam wzrok. Poczułam jego gorące ręce oplatające moje ciało. Czułam jego przyspieszone bicie serca. Zamiast życzeń wyszeptał mi "przepraszam" i odszedł na swoje miejsce pozostawiając w moich dłoniach prezent zapakowany w granatowy papier. Eric przytulił mnie. 
- Ja niestety nie wiedziałem że masz urodziny więc nie kupiłem ci żadnego prezentu. 
- Nic nie szkodzi - zaśmiałam się. 
                                                    ***
- Możemy porozmawiać ? - zapytał Zayn kiedy wyszłam do kuchni po popcorn ponieważ Niall go uwielbia. Akurat oglądaliśmy film pt "Iluzja". Było już po północy. 
- Chyba tak -odpowiedziałam nie odwracając się. Wpatrywałam się w mikrofalówkę czekając na pierwsze dźwięki dające znać że popcorn zaczyna pękać. 
- Chciałbym cię po raz kolejny przeprosić i wszystko wyjaśnić ... - zaczął. 
-  Poczekaj - przerwałam mu nie mogąc już tego znieść. - Myślisz że mogę ci tak to wszystko wybaczyć ? Nie wiesz nawet co przeszłam przez ostatnie miesiące. 
Zaczęłam ciężko oddychać. Łzy powoli spływały mi po policzkach. Po raz kolejny tego dnia poczułam że moje serce przestaje normalnie pracować.

Zrobił krok w moją stronę. Chciałam się cofnąć ale wpadłam na szafkę.
- Perrie jest dla mnie ... - znów spróbował. 
- Jest twoją narzeczoną. Nie musisz mi o tym przypominać. Od początku ją kochałeś a ja byłam tylko chwilowym zapomnieniem. Jak mogłam być tak naiwna ? - ze złości uderzyłam otwartą ręką w blat szafki. Z gniewu i przez łzy w oczach nie zauważyłam że jest na nim nóż. Poczułam jego ostrze przecinające moją skórę dłoni. Z rozcięcia szybko poleciała krew lecz nie czułam zbytniego bólu. Zacisnęłam pięść by uniemożliwić krwawienie. Zeyn podbiegł szybko. Złapał mnie za rękę. 
- Wybacz mi. Nic ci nie jest ? - zapytał z uczuciem przez co jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Uderzyłam pięściami w jego klatkę piersiową próbując go odepchnąć jednak tak się nie stało. 
- Zraniłeś mnie Zayn i nic tego nie naprawi. Jesteś idiotą jeśli nie zauważyłeś jak bardzo mogłeś zranić Perrie. To naprawdę wspaniała dziewczyna jeśli tego nie zauważasz to nie zasługujesz na nią - krew kapała już na podłogę. Rozległ się dźwięk oznajmujący że popcorn jest gotowy. I całe szczęście. Nie chciałam już dłużej wpatrywać się w jego oczy, słuchać jego kłamstw lub przeprosin. Wyjęłam przysmak i przełożyłam do plastikowej miseczki. Rękę na szybko przewiązałam ręcznikiem i wyszłam z pomieszczenia zostawiając za sobą chłopaka. Podałam pojemnik Niallowi który nie nie odrywał oczu od telewizora. Podziękował mi i poczęstował resztę. Ręka zaczęła trochę szczypać więc poszłam do łazienki. Chciałam jakoś zaradzić na krwawienie. Zapaliłam światło i poszukałam apteczki. Usiadłam na rogu wanny. Wyjęłam z niej wodę utlenioną i chciałam przemyć ranę. 
- Pokaż - nagle klęknął przy mnie Eric. Dopiero teraz zauważyłam że rozcięcie ciągnie się od nadgarstka do połowy przedramienia prawej ręki. - Musimy jechać do szpitala. Trzeba to zaszyć... Angela - krzyknął nagle. Podwinął mi lekko bluzkę a moim oczom ukazała się jeszcze rana po prawej stronie brzucha. Nie wiedziałam nawet kiedy to się stało. 
- To lekkie rozcięcie - zaczęłam tłumaczyć jednak już mnie nie słuchał. Zawinął mi rękę w bandaż i przyłożył jakiś materiał do brzucha. Wyprowadził z pokoju wcześniej zabierając moją kurtkę. 
- Jadę z Angelą do szpitala. Zadzwonię później - oznajmił pozostałym i zanim się obejrzałam byłam w czarnym samochodzie. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam że wszyscy wyszli na zewnątrz. Przez chwilę Eric im coś tłumaczył po czym wsiadł do samochodu na miejsce kierowcy.