Biegłam, nawet nie wiem gdzie. Ulice oświetlone były latarniami. Wszystko wydawało się takie obce. Ledwo widziałam coś przez łzy. Wbiegłam na ulicę.
Nie zauważyłam nadjeżdżającego czarnego BMW. Zahamował z piskiem opon. Zatrzymał się kilka centymetrów ode mnie. Nie wiem czy ze strachu czy z jakiegoś innego powodu bezwładnie upadłam na maskę samochodu. Po czym osunęłam się na ziemię. Jakiś mężczyzna wybiegł z auta. Był bardzo zdenerwowany.
- Nic ci nie jest ? - zapytał klękając koło mnie. - Coś cię boli? Zadzwonię na pogotowie.
- Nie - krzyknęłam. - Nic mi nie jest po prostu bardzo się przestraszyłam. Przepraszam - spróbowałam się podnieść. Udało mi się przejść kilka kroków, ale zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam się ruszyć. Znów bezwładnie opadłam na ziemie. Poczułam jak mężczyzna do mnie podbiegł i próbował jakoś mi pomóc. Widziałam wszystko jak przez mgłę. Później jakbym zasnęła. Obudziłam się chwilę przed przyjazdem pogotowia.
- Wytrzymaj jeszcze chwilkę - powiedział trzymając mnie za rękę.
- Naprawdę nic mi nie jest - powtórzyłam. Miałam zachrypnięty głos.
- Spokojnie - pogłaskał mnie po głowie którą trzymałam na jego kolanach. Zobaczyłam, że łzy spływają po jego policzkach. Chwilę później usłyszeliśmy sygnał pogotowia. Potem zobaczyliśmy oczekiwany pojazd. Szybko wysiadło z niego dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Mężczyzna z samochodu zaczął objaśniać co się stało, a ja przy pomocy kobiety wstałam. Zaczęła zadawać mi pytania. Powiedziałam że nic mi nie jest. Zrobiła, krótkie badania i potwierdziła moje zdanie. Kazała mi tylko zadzwonić do kogoś by po mnie przyjechał. Spojrzałam na ekran telefonu było tam 76 nieodebranych połączeń. Większość było od Nialla i Niny. Zobaczyłam wśród nich również od Michaela, Diany, Harrego, Lu i Liama. Miałam zamiar oddzwonić do Niny, ale na ekranie pojawił się numer Michaela. Po raz kolejny do mnie dzwonił. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę po ekranie.
- Słucham - powiedziałam do telefonu. Usłyszałam głośne westchnięcie ulgi.
- Nareszcie odebrałaś. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwimy. Gdzie ty byłaś? - miał tak spanikowany głos. Chyba ma na prawdę się martwili.
- Nic mi nie jest. Miałem mały wypadek... Mógłbyś po mnie przyjechać ? - zapytałam. Zgodził się. Podałam mu adres, a on po niecałych 10 minutach był na miejscu.
- Nie chce jechać do domu - powiedziałam czując spływające łzy po policzkach.
- Możesz nocować u mnie - powiedział po chwili namysłu.
- Dziękuję - był dla mnie tak miły. Nawet nie zapytał o co chodzi. Nie miałam siły o tym rozmawiać.
~~~Michael~~~
Angela zasnęła podczas drogi. Może to dobrze. Musiałem przenieść ją do domu. Była tak lekka. Czułem się jakbym niósł małą dziewczynkę. Była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałem. Kiedy wszedłem natknąłem się na mamę. Powiedziałem jej, że zaraz przyjdę. Ułożyłem ją w moim łóżku, zdjąłem jej buty i przykryłem ją. Z samochodu wziąłem wcześniej jej telefon, który teraz położyłem na szafce nocnej.
- Kim jest ta dziewczyna? - spytała mama, gdy wszedłem do kuchni.
- To koleżanka. Miała wypadek i prosiła, żebym po nią przyjechał. Nie chciała, żebym zawiózł ją do domu. Spotkałaby wtedy swojego chłopaka. Nie mogłem jej zostawić samej - zacząłem wyjaśniać. Zobaczyłem, że mama płacze. Nie wiedziałem o co chodzi. Mocno mnie przytuliła.
- Cieszę się, że wyrosłeś na takiego chłopaka. Jestem z ciebie dumna - wzmocniła uścisk. Byłem zaskoczony.
- Idę zadzwonić do reszty. Pewnie umierają ze strachu - powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia.
- Cześć Nina. Angela jest u mnie. Nie chciała wracać do domu - zacząłem.
- Co jej się stało ? - zapytała spanikowana.
- Miała wypadek - powiedziałem. - Przyjechało pogotowie. Nic poważnego się nie stało. Mężczyzna tego samochodu...
- Jakiego samochodu? - przerwała mi. Słyszałem, że szlocha.
- Wjechał w nią. Chciała iść ale zemdlała - bardziej zaczęła płakać. - Nie martw się nic jej już nie jest. Lepiej pójdę do niej. Zasnęła w czasie drogi.
- Dobrze zgodziła się przez łzy, a ja się rozłączyłem. Kiedy wróciłem do pokoju dziewczyna siedziała na łóżku.
Spojrzała na mnie tymi ciemnymi pełnymi łez oczami. Od razu ją przytuliłem. Zaczęła opowiadać mi co się stało.
~~~Nina~~~
Po zakończeniu rozmowy. Osunęłam się po ścianie. Błyskawicznie pojawił się przy mnie Harry. Objął mnie ramionami.
- Co ci powiedział ? - zapytał.
- Angela miała wypadek - powiedziałam dławiąc się łzami. - Jakiś samochód ją potrącił. Teraz jest u Michaela. Nie chciała tu wracać.
Zobaczyłam jak po policzkach blondyna spływają łzy.
- To przeze mnie - powiedział wycierając łzy. Wybiegł z mieszkania. Spojrzałam na zegarek 2:43.
- Chodź. Spróbujesz zasnąć - powiedział Harry prowadząc mnie do pokoju. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Ledwo co mogłam iść. Kilka razy prawie się przewróciłam. Harry zaniósł mnie do pokoju. W jego ramionach czułam się bezpieczna.
- Nie mogę jeszcze raz jej stracić - zaczęłam głośniej płakać. Mocno mnie przytulił. Przecież ona mogła zginąć. Kolejny raz gdy mnie najbardziej potrzebowała mnie nie było. Dlaczego zawsze tak jest? Znowu ją tracę. Czuję to.
~~~Angela~~~
Opowiedziałam Michaelowi co się stało. Przytulał mnie mocno. Poczułam się jakbym miała brata. Leżeliśmy przytuleni do siebie na łóżku. Wysłuchał mojego narzekania. Był najlepszym przyjacielem, może nawet kimś więcej. Kimś jak starszy brat.
- Naprawdę tak powiedział ? - zapytał, a ja tylko pokiwałam głową na tak. - Może źle usłyszałaś?
- Powiedział, że przez 2 miesiące musiał udawać, że mnie kocha - zaszlochałam.
- Już spokojnie - pocieszył mnie. - Otrzyj łzy.
Zrobiłam to co powiedział. Cieszę się że go mam.
- Już po piątej - zdziwił się Michael. - Rozmawialiśmy przez jakieś 3 godziny. Pora spać.
Kiedy to powiedział przykrył nas kołdrą, a ja się w niego wtuliłam. Pocałował mnie w czoło na dobranoc.
Jak tylko zamknęłam oczy zasnęłam. Śniła mi się sytuacja z poprzedniego dnia. Obudziłam się z płaczem. Michael głaskał mnie po głowie bym się uspokoiła.
- Może chodź już na obiad ? - zapytał.
- Obiad ? - zdziwiłam się.
- Jest już po 13 - uśmiechnął się. Rozejrzałam się po pokoju. Był mały jednak bardzo ładny. Podobał mi się. Zeszliśmy po schodach do kuchni. Jego mama od razu mnie przytuliła. Była to niska naturalna blondynka o ciemnych oczach. Pomimo różnicy kolorów włosów jej najmłodszy syn był do niej bardzo podobny. Wyglądała bardzo młodo.
- Jak się czujesz? - zapytała. Trzymając mnie za ręce.
- Dobrze, dziękuję. Przepraszam za...
- Nie masz za co przepraszać - przerwała mi. - Zostań tu jak długo tylko będziesz chciała. Jesteś głodna? Po co ja pytam ? Na pewno jesteś.
Przy obiedzie dużo rozmawialiśmy. Jego mama była na prawdę kochana. Michael zgodził się mnie odwieźć do domu więc pożegnałam się z jego mamą. Zaprosiła mnie jeszcze za tydzień na kolacje, ponieważ bracia bruneta przyjeżdżają. Zgodziłam się przyjść. Poprawiła mi humor. Była równie optymistyczna co jej syn.
Pół godziny później byłam w domu. Michael zadzwonił wcześniej do Niny by sprawdzić czy chłopaków tam nie ma. Na szczęście była sama. Chłopak zostawił nas żebyśmy mogły swobodnie porozmawiać. Brunetka od razu mnie przytuliła. Opowiedziałam jej co się stało i poprosiłam, żeby mówiła chłopakom, że mnie nie ma w domu, a przede wszystkim Niallowi. Poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się i włączyłam muzykę. Leżałam rozmyślając o wszystkim co mi się przytrafiło.
- Powiem jutro nauczycielom, że cię nie będzie - powiedziała otwierając drzwi. Pokiwałam głową. Zanim zdążyła zamknąć drzwi zadzwonił jej telefon.
- Słucham - powiedziała przykładając go do ucha. - Nie nie ma jej... Nie wiem gdzie jest, pewnie z Michaelem... - nie wiedziałam, że tak dobrze kłamie. Sama bym jej uwierzyła. - Dobrze, jak będzie chciała to sama zadzwoni... Daj jej spokój.
Po tych słowach rozłączyła się.
- Dziękuje - powiedziałam. Podeszła do mnie. Jej falowane włosy były trochę potargane. Miała na sobie krótką bluzkę zakrywającą tylko piersi. Lubiła ubierać się w takie bluzki, które odsłaniały jej brzuch. Szczególnie w domu je nosiła. To było w jej stylu. Jak zwykle ładnie wyglądała choć widać było, że mało spała. To przeze mnie...
- Nie smuć się - powiedziała siadając obok mnie. Pogłaskała mnie po kolanie co mnie trochę uspokoiło. - Na razie będziesz miała spokój. Chłopaki jutro wyjeżdżają w trasę koncertową na dwa tygodnie. No a jeśli zapomniałaś to my 20 lecimy do Polski.
Uśmiechnęłam się co odwzajemniła. Pocałowała mnie w czoło po czym wyszła z pokoju. Dobrze, że przez tyle dni ich nie spotkam. Prawie zapomniałam, że za niedługo święta. Muszę jakoś się przygotować. Poczułam kłucie w sercu. W sercu, które teraz ,,dzięki" Niallowi jest w kawałkach.
Nie wiedziałam co robić. Zaczęłam bawić się telefonem lecz to nie pomagało. W końcu dałam się ponieść myślą.
Nie wiem ile tak siedziałam, ale myślałam o tak wielu rzeczach. W końcu zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do łazienki. Je również zamknęłam. Wyciągnęłam z kosmetyczki właśnie to co tak bardzo mnie kusiło... żyletkę. Połyskiwała w moich dłoniach. Taka mała, a tak wiele może zmienić. Zdjęłam bransoletki. Nosiłam ich tak wiele na lewym nadgarstku. Odsłoniły wiele blizn. Przyłożyłam drobny przedmiot do nadgarstka i robiłam jedną dość głęboką kreskę. Przypomniałam sobie jak pierwszy raz to zrobiłam. Było to kilka tygodni po pobiciu. Niby poszłam się wykąpać lecz to był tylko pretekst. Wzięłam żyletę do rąk. Wahałam się. Pierwsze cięcie było lekkie. Choć dało mi wiele ulgi. Poczułam się lepiej. Zdaniem innych to była ,,niepotrzebnie wylana krew". Tym, który tego nie rozumieją może tak się wydawać. Ja czuje co innego. To jest jak narkotyk. Po jednej niewinnej kresce chce się więcej. Chwila ulgi jest tego warta. To po prostu uzależnienie, z którego nie da się tak łatwo wyjść. Na początku jest jakiś poważny powód, a później robi się to z przyzwyczajenia lub z błahych powodów. Chciałam żeby mi ktoś pomógł to zwalczyć. Sama nie mogłam sobie z tym dać rady. Nadal nie mogę. Jednocześnie nie chciałam żeby ktoś wiedział. Dużo osób uważa że głupie nastolatki chcą się tylko popisać przed znajomymi lecz tak nie jest. Przynajmniej w przypadku niektórych. Te osoby trzymają się na uboczu. Nie zdejmują bluz, nawet jeśli jest gorąco. Jeżeli już to zrobią mają wiele bransoletek lub co innego zakrywającego rany. To jest na prawdę okropne. Wszystko zaczyna być inne. Postrzeganie świata zmienia się. Częste huśtawki nastrojów to codzienność. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę takiego czegoś.
Robię kolejne kreski. Krew coraz bardziej spływa na płytki. Czuje ulgę.