01 stycznia 2017

Neymar jr

Rozdział 2
Komentujesz = motywujesz 
Obudziłam się około 6:00. Przez dłuższy czas leżałam ale w końcu postanowiłam wstać. Przecież czaka mnie wspaniały dzień. Wiele osób oddałoby wszystko by być na moim miejscu. Przeszłam do toaletki gdzie zaczęłam szukać kremu. Kiedy go znalazłam usiadłam i bardzo powoli go wsmarowałam. Później zrobiłam lekki makijaż. Ubrałam się w różową sukienkę. Pomyślałam że mogę zrobić śniadanie. Padło na jajecznicę ponieważ nic innego nie mogłam znaleźć. 
- Co tak ładnie pachnie ? -zapytała Beti po czym ziewnęła przecierając oczy. Jej blond loki były potargane alei tak wyglądała pięknie. Podałam jej jajecznicę i sałatkę. Zjadłyśmy w milczeniu. 
- Dziś impreza u Leo - powiedziała podczas zmywania. - Może pojedziemy teraz po jakiś prezent dla niego ? 
- Jakiś pomysł ? 
- Nie mam pojęcia. 
- Jak nie wiadomo co kupić chłopakowi to kupuje mu się gre lub piłkę ale on pewnie ma tego mnóstwo. 
- Może jakiś zegarek. 
- Pewnie też ma. 
- To będzie miał kolejny - puściła do mnie oczko. Po około 30 minutach już wychodziłyśmy z domu. Pojechałyśmy do galerii gdzie po godzinie udało nam się wybrać zegarek. Sprzedawca chyba miał dość naszych zmiennych decyzji. 
- Kupmy coś na wieczór - zaproponowała Beti podczas jedzenia obiadu w KFC. Zgodziłam się. Zaczęło się więc szukanie ubrań. Dla mnie wybrała czarną sukienkę i tego samego koloru szpilki a dla siebie czerwoną sukienkę i srebrne szpilki
- Yyy... Diana nie chce cię martwić ale jest już po 17 - powiedziała Beti. 
- Co ? - zrobiłam wielkie oczy. 
- Musimy się spieszyć - pociągnęła mnie za wolną rękę. 
W domu byłyśmy o 18. Szybko się pomalowałam a następnie ją. Uczesała mnie i poszłam się przebrać w naszykowane ubrania. 
- Mamy jeszcze 20 minut - martwiła się. 
- Tylko chwilkę się spóźnimy - uspokoiłam blondynkę. 
- Dobra ładniejsze już nie będziemy. Chodź - pobiegłyśmy do samochodu. Po 30 minutach byłyśmy na miejscu. Była to ogromna willa na kształt zamku z basenem. Na dużym podjeździe stało wiele samochodów. Większość zupełnie nowych i bardzo drogich. Już stąd słyszałyśmy muzykę. No nieźle! Ruszyłyśmy chodnikiem. 
- Zobaczyłem jak idziecie - powiedział otwierając nam drzwi Leo. - Cześć. 
- Hej - przywitałyśmy się przytuleniem przy okazji składając mu życzenia. Wręczyłyśmy mu ładnie zapakowane pudełko. Podziękował i zaprosił do środka mówiąc przy okazji żebyśmy czuły się jak u siebie. 
- Diana ...- zrobiła błagalną minkę. 
- Idź - pozwoliłam jej wiedząc że chce iść potańczyć i już jej nie było. Rozejrzałam się. Dom z środka wydawał się jeszcze większy. 
- Hej Diana ! Gdzie Beti  -zapytał pd razu gdy mnie zobaczył Pique. Widać było że czekał na nas. 
- Tańczy - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. przytulił mnie i ruszył we wskazanym kierunku. 
Zobaczyłam bar. Zaczęłam iść w jego kierunku ale w połowie drogi potknęłam się i na kogoś wpadłam. Prawie się przewróciłam. Dobrze że ta osoba mnie złapała...
- Mogłem się tego spodziewać. Królowa gracji  stwierdził z sarkazmem Neymar. 
... Już wolałabym upaść. 
 - Masz jakiś problem ? - dzielnie walczyłam patrząc mu w oczy. 
- Z tobą bardzo duży - rzucił i odszedł. Jak ja go nienawidzę. 
- Barceloński debil - szepnęłam do siebie. - Sok poproszę - powiedziałam do barmana.
- Jest pomarańczowy lub... - przerwał.  -Diana ?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Był to Igor. 
- Cześć ! Jak dawno cię nie widziałam - udałam entuzjazm. A myślałam że gorzej już być nie może. Odwrócił się i nalał mi soku. 
- Twój ulubiony. Pamiętałem - podał mi sok jabłkowy. 
 - Dziękuję - posłałam mu uśmiech i wzięłam szklankę do rąk. 
- Co tam u ciebie? - zapytał gdy już miałam się odwracać. 
- A wszytko po staremu a u ciebie ? - starałam się być miła. 
- Ostatnio coraz lepiej. Jakoś nie mogłem się pozbierać po naszym zerwaniu. 
Zapomniałam wspomnieć: to mój były chłopak. Najgorszy jakiego miałam. Zdradzał mnie na prawo i lewo. Jakoś nie uwierzyłam że ciężko mu było się pozbierać. 
- Naprawdę ? -świetna ze mnie aktorka. 
- Tak nawet... - nie dokończył ponieważ zawołał go któryś z gości. Ja wykorzystując okazje uciekłam ze szklanką w rękach. Nagle ktoś zasłonił mi oczy. Przestraszyłam się i o mało co nie wypuściłam jej na ziemię. 
 - Spokojnie - zaśmiał się ktoś do mojego ucha. Spojrzałam za siebie. Był to Luis Sanhez. 
- Ach, to ty ! Przestraszyłeś mie - dostał łokciem w bok. 
- Moja to wina ? - zaśmiał się. - Idziemy usiąść ? 
- Jasne - poprowadził mnie do wielkiej sofy w innym pokoju. Tu akurat było mało osób. Rozejrzałam się. Mój wzrok zatrzymał się na Neymarze. W tym samym momencie on spojrzał na mnie. Obdarzyliśmy się nienawistnym spojrzeniem. Wtedy żałowałam ze wzrok nie potrafi zabić. 
 - Co jest ? - wyrwał mnie z zamyślenia Lu. 
- Nic nic - moje oczy zwróciły się na niego. Tyle  ze pozbawione już negatywnych emocji. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie. 
- Jak "nic" ? Przecież widzę jak na siebie patrzycie aż się was boję - zaśmiał się. 
- To on zaczął - zrobiłam niewinną minkę. 
- Tak zauważyłem - powiedział.
- Tylko nie wiem czemu. 

- To chyba nie chodzi o ciebie. Gdybyś go widziała kilka tygodni temu! Nie przepuścił żadnej dziewczyny. Mówiliśmy mu żeby się ogarnął ale on do kilku miesięcy co tydzień miał inną. Wcześniej z żadną się nie pokazywał. Ucieszyliśmy się że jakąś sobie znalazł ale po trzeciej w ciągu miesiąca wydało nam się to dziwne. To jeszcze mogliśmy przemilczeć ale do tego doszły ciągłe imprezy. Często chodził pijany. Kiedyś nawet przyszedł nietrzeźwy na trening. Trener się wściekł Później się pokłócili i trener zagroził jeśli jeszcze raz się to sanie wyrzuci go z drużyny. Naprawdę, nie żartował. Zaczął ignorować fanów. Pojawiły się na niego niezłe plotki ale wiesz w każdej plotce jest trochę prawdy - zakończył monolog. Było widać że chce się komuś wyżalić. Podczas tego obserwowałam Neymara. Stał z dwoma dziewczynami popijając szampana. Ani razu na mnie nie spojrzał. 
- Słyszałam że podobno pokłócił się o to z Leo. 
- Bo to tylko jeden raz ? Ostatnio nie ma treningu bez ich kłótni! Chyba wczoraj widziałaś jak na siebie patrzyli. Messi specjalnie podłożył mu nogę za pierwszym razem. Barcelona od dłuższego czasu to nie to samo. Wszyscy albo się kłócimy albo do siebie nie odzywamy. Zaczęło się od Neymara ale jego zachowanie ma wpływ na wszystkie nasze relacje. 
- Jest aż tak źle ? - pokiwał głową w odpowiedzi. - O co się kłócicie? 
- Teraz to dosłownie o wszystko. Nawet możemy o to kto przyniesie sprzęt do ćwiczeń. Pamiętam to. Trener tak się wściekł że sam przeszedł po to. Pół treningu nam przez to minęło. Za to przez tydzień mieliśmy niezły wycisk. 
Neymar wyszedł z pomieszczenia. Odprowadziłam go wzrokiem .
- Ale przestańmy o nim nawijać bo aż mi się humor psuje - powiedział. 
- To o czym chcesz porozmawiać ? - spojrzałam mu w oczy. 
- O tobie. 
- O mnie ? - zdziwiłam się. 
- Tak o tobie. Jak sobie tu radzisz ?
- Wasz język jest bardzo trudny - stwierdziłam śmiejąc się. - Nadal nie rozumiem większości słów i nie potrafię nazywać wielu przedmiotów.
- Moge cię nauczyć - przyznał z entuzjazmem. - Darmowe lekcje hiszpańskiego od króla Hiszpanii - Luisa Sanheza! 
- Fajnie to brzmi. 
- To zaczynamy. Jak byś nazwała to ? - wskazał na stół. 
- La mesa. 
- Pięknie! A to ? - tym razem był to skórzany fotel. 
- Yyy....
- No niestety nie wiesz. El sillón.
- El sillon - powiedziałam. 
- Nie el sillon tylko el sillón.
- Dobra dobra nie krzycz na mnie - oskarżyłam go bezpodstawnie. - El sillón. 

2 komentarze:

  1. Komentuję, motywuję :)
    Świetny blog, uwielbiam Neymara :3
    Zapraszam do siebie. https://smaksamotnosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny a przy okazji zapraszam do mnie👑 http://foreveneymarzete.blox.pl/2017/05/Bohaterowie.html?acceptAdultBlog=1

    OdpowiedzUsuń