04 stycznia 2016

One Direction

Rozdział XIII
-Ten dzień chyba nie może być gorszy! - stwierdziłam podczas lanczu. 
- Masz rację  - powiedział Michael, a Diana pokiwała głową. Każdy nauczyciel się nas czepiał. Tylko naszej trójki. Niech to się jak najszybciej skończy. 
Ostatnia lekcja! Ucieszyłam się. Zaraz pójdę do domu i...
- Uważaj jak chodzisz - krzyknęłam na blondynkę, która we mnie weszła. 
- Bo co ? - zapytała cwaniaczkowatym  tonem. Zrobiłam jeden krok w jej stronę, ale zatrzymała mnie Diana. Jakby wzrok mógł zabić to blondynka leżałaby już u moich stóp. 
- Daj spokój - powiedziała mi do ucha. Weszłyśmy do sali. Dziewczyna, która we mnie weszła siadła dokładnie za mną. Byłam bardzo zdenerwowana dzisiejszym dniem, a ona wszystko pogarszała. 
- Ej, to ciebie zdradzał Niall ? - zapytała ze śmiechem w połowie zajęć. Skąd ona o nim wiedziała? - No nie dziwie się. 
- Zamknij się - ostrzegłam.
- Pewnie się tobą tylko bawił - kontynuowała. Już nie wytrzymałam.- Byłaś jego kolejną głupią dziewczyną. Przecież w takiej jak ty by się nie zakochał. Swoją drogą skoro wierzysz takiemu chłopakowi to jesteś bardzo naiwna. Ty na serio myślałaś, że cię kocha? 
Nie uzyskała odpowiedzi. Dosłownie rzuciłam się na nią. Zaczęłyśmy się bić i szarpać. Wyrwałam jej sporo włosów i ogólnie nieźle dostała. Mnie jedynie bolała ręka, którą bardzo mocno mi wygięła. Po chwili profesorka próbowała nas rozdzielić. Klasa jej w tym pomagała. I co jednak ten dzień może być gorszy! Nauczycielka zaprowadziła nas do dyrektorki. Jak w gimnazjum - pomyślałam. Dyrektorka potraktowała nas ulgowo. Zawsze była taka miła. Oczywiście wygłosiła długie przemówienie. Kazała nam się przeprosić. Wyciągnęłam rękę w stronę farbowanej blondynki, a ona ją uścisnęła. Jej krótkie włosy były całe potargane. Chciało mi się z niej śmiać. Miała podartą bluzkę i sweterek tak rozciągnięty, że zwisał z jednego ramienia, gdy go poprawiała ponownie opadał. Ja nie wyglądałam lepiej. Moje włosy przypominały jeden wielki kołtun. Prawy rękawek od bluzki zwisał niemalże na jednej niteczce. Nie skończyło się tak źle. Ze szkoły wyszłam 20 minut po zakończeniu zajęć. Ekstra. Przez tą idiotkę musiałam dłużej zostać. Zobaczyłam samochód Niny. Od razu do niego weszłam. 
- Już wszytko mi opowiedzieli - powiedziała od razu brunetka. Zaśmiała się, a ja opowiedziałam jej swoją wersję. Przegadałyśmy całą drogę do domu. Chciałam wziąć jak najszybciej kąpiel. W pokoju usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na ekran. Dzwoniła mama. Nie wiem czemu serce zaczęło mi mocniej być. 
- Słucham - powiedziałam przykładając telefon do ucha. Mój głos był niewiarygodnie dziwny. Przepełniony strachem. 
- Córeczko - słyszałam jak płacze. - Artur ... on ... on nie żyje - wydusiła dławiąc się łzami. Zamarłam. Serce, które wcześniej waliło jak oszalałe dosłownie przestało bić. Osunęłam się na podłogę.
- Nie to nie prawda! - krzyknęłam. - To nie jest prawda! Mamo, on żyje! Nie wierze. To jakiś głupi, wcale nie śmieszny żart! - przerwałam. - Mamo, powiedz coś!
- Kochanie... tak mi przykro... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ się rozłączyłam. Znalazłam numer Artura. Zadzwoniłam. 
 - Słucham - odebrała jego mama. Słyszałam w jej głosie ból. - Angela... on ... 
- Jak to się stało ? - zdołałam tylko tyle wypowiedzieć.
- Poślizgnął się i wpadł do rzeki. Uderzył głową o tafle lodu i pod nią wpadł. Nie miał mu kto pomóc. Znaleźli go w nocy - głos jej się załamywał przy każdym słowie. - Chyba nie zdążysz przyjechć. Jutro rano jest pogrzeb. Byłaś jego najlepszą przyjaciółką... 
- Nadal nie mogę w to uwierzyć... Nie chce by to było prawdą. Nie dam rady bez niego - telefon wypadł mi z rąk. Nawet nie płakałam. Nie mogłam teraz. Nawet nie wzięłam ze sobą kurtki. Po prostu wybiegłam w samej bluzie. Wychodząc z domu zawołałam, że wrócę późno. Dopiero teraz mogłam zapłakać. Daleko od domu. Daleko od wszystkich. 
Jak to możliwe? On nie żyje. Co on tam robił? Nie mogę bez niego żyć. Jest dla mnie wszystkim. Szłam nie patrząc na drogę kilka razy się potknęłam. Zaczęło się ściemniać. Muszę go obaczyć. Był jedynym powodem dla którego byłam. Teraz bez niego nie chce żyć. Nie mam jego ani Nialla. To był jak najgorszy koszmar. Chce umrzeć. Chce być przy nim. Był moim najlepszym przyjacielem. Jak to w ogóle brzmi? ,,Był"? Taką przyjaźń przeżywa się raz w życiu. On tyle razy nie pozwalał mi umrzeć. Zawsze chciał, żebym robiła to o czym marzę. Może gdyby nie namówił mnie do tego głupiego, bezsensownego przyjazdu tutaj nie umarłby. Może bym mu pomogła, albo nie poszedłby tam. Stałam przed wielkim budynkiem. Weszłam do niego. Nie chciałam jechać windą, wolałam schody. Wdrapałam się się na ostatnie piętro. Pchnęłam drzwi prowadzące na dach. Na szczęście były otwarte. Cały czas płakałam. Nikogo nie spotkałam po drodze. Stanęłam na murku.
Było już zupełnie ciemno. Błyszczały światła latarni. Na dole panował dość duży ruch. Oderwałam jedną nogę od ziemi jakbym robiła krok. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz