16 stycznia 2016

One Direction

Rozdział XVII
Stali tak przez sekundę. Po czym ona go odepchnęła i coś krzyknęła. Ponownie złapał ją za rękę. Z tego co zauważyłem o wiele mocniej. Otrząsnąłem się i z piskiem opon podjechałem do nich. Wszyscy spojrzeli na mnie. Dziewczyna musiała rozpoznać mój samochód bo od razu wsiadła. Szybko ruszyłem nawet na nią nie spoglądając. Kiedy wyjechaliśmy z terenu szkoły otarłem łzy. Jechałem najszybciej jak tylko mogłem. Drzewa i budynki które mijałem szybko znikały. Wszystko wokół drogi się rozmazywało. 
- Proszę zwolnij - usłyszałem cichy szept dziewczyny. Położyła dłoń na moim kolanie próbując mnie uspokoić. Jednak ja nie odpuszczałem. Oczy przysłoniły mi łzy nawet nie wiem dlaczego. 
- Proszę - powiedziała błagalnym tonem. Spojrzałem na nią. Łzy spływały jej po policzkach. W oczach dostrzegłem strach. Kiwnąłem głową i odwróciłem się w stronę drogi. Zacząłem zwalniać. Nawet nie wiedziałam gdzie jadę. Rozpoznałem okolice mojego domu. Zaparkowałem i od razu otworzyłem drzwi od jej strony. Kontem oka zauważyłem, że przy furtce siedziały fanki i nam się przyglądały. Uklęknąłem pryz niej. Chwyciłem dłoń, którą trzymał wcześniej nieznajomy mi chłopak. 
- Kto to był ? - zapytałem spoglądając w jej oczy. 
- To chłopak z Polski. Kiedyś z nim chodziłam - powiedziała spuszczając głowę. 
- Nic ci nie zrobił? Co chciał ? - kontynuowałem. Kolejne łzy spływały po jej policzku. Otarłem je. 
- Chciał żebyśmy znowu ze sobą byli. Nie wiem co tu robi - wyrwała dłoń z mojej i oparła o nią głowę. 
- Spokojnie - szepnąłem. Wstałem i odpiąłem jej pas bezpieczeństwa. Wiedziałem że fanki pewnie będą robić nam zdjęcia.  Za bardzo się tym nie przejąłem. Teraz najważniejsza była Nina. Wziąłem ją na ręce i szybko przeniosłem do domu. Na szczęście nikogo nie było. Zaniosłem ją do mojego pokoju. 
- Chyba będziesz miała kłopoty ... - stwierdziłem podchodząc do okna. Fanki nadal tam stały i o czymś zawzięcie rozmawiały. - Pewnie zrobiły nam wiele zdjąć i już wstawiły na jakieś stronki.
- Chyba musiało się to tak skończyć - powiedziała. Od dłuższego czasu staraliśmy się trzymać nasz związek w tajemnicy. Przynajmniej przed paparazzi. 
- Wiem - przyznałem. 
- Pójdę się ogarnąć - powiedziała i weszła do toalety. Przez uchylone drzwi widziałem jak poprawia makijaż. Po jakiś 5 minutach wyszła. Wyglądała świetnie. Zresztą  jak zawsze.

Spojrzała na mnie tymi pięknymi oczami. 
- Na początku myślałem że mnie zdradzasz. Prawie się pocałowaliście - zacząłem nieśmiało. 
- Jak mogłeś tak w ogóle pomyśleć? - zapytała. - Nigdy bym nie mogła tego zrobić. 
- Teraz już to wiem - przemierzyłem całą odległość między nami i chwyciłem jej nadgarstki. - Kocham cie. 
- Ja ciebie też kocham Harry - nieśmiało pocałowała mnie w usta, a moje serce jak zwykle zaczęło być jak oszalałe. 
- Harry mam ważną ... - do pokoju wpadł Luis, gdy nas zobaczył przerwał. - Dobra później. 
- Lu zaczekaj - zawołałem kiedy zamykał drzwi. Spojrzałem na Ninę. - Poczekasz chwilę?
- Jasne - odpowiedziała, a wybiegłem z pokoju. 
- Harry - zaczął chłopak, zobaczyłem w jego oczach łzy. Już podejrzewałem co się stało. - Eleanor ze mną zerwała. 
- Dlaczego? - zapytałem przytulając go. Nie wierzyłem własnym uszom. 
- Pokłóciliśmy się i wykrzyknęła, że ma mnie dość i ze mną zrywa. Chyba przesadziłem. Nie chciałem jej tak zdenerwować - rozpłakał się. 
- Zaraz do ciebie przyjdę tylko powiem Ninie... 
- Nie musisz. Przynajmniej ty bądź szczęśliwy - oderwał się ode mnie i poszedł do pokoju. Nie chciałem go zostawiać samego. Kiedy wszedłem mojego do pokoju Nina siedziała na dużym łóżku. 
- Harry, wiem, że Louisowi coś się stało - wstała i podeszła do mnie. - Jako jego przyjaciel powinieneś przy nim być - pocałowała mnie w usta. Chyba zauważyła, że chce coś powiedzieć więc dodała. - Musisz to zrobić inaczej się obrażę. Wrócę sama. 
- Może cię odwiozę? - zaproponowałem schodząc po schodach. 
- Nie trzeba - uśmiechnęła się blado, a ja już wiedziałem, że nie wygram z jej upartością. Nałożyła buty i bluzę. 
- Dziękuję - pocałowałem ją w czoło na pożegnanie.
- Nie masz za co - powiedziała i wyszła. Pobiegłem na górę. Bez pukania wpadłem do pokoju Lou. Lekko podniósł się z łóżka i na mnie spojrzał po czym znów wtulił się w poduszkę. 
- Gdzie Nina ? - zapytał. Położyłem się koło przyjaciela tuląc się w drugą poduszkę. 
- Zauważyła, że coś się stało. Zagroziła mi, że jeśli do ciebie nie pójdę to się obrazi - chłopak zaśmiał się co mnie ucieszyło. - Nawet nie pozwoliła mi się odwieźć. 
- Będę musiał jej podziękować. A właśnie skoro mówimy o Ninie to zrobiłem wam kiedyś ładne zdjęcie i zapomniałem ci pokazać - oznajmił udając, że nie jest mu już smutno. Wziął telefon z szafki nocnej i pokazał mi fotografię. Na której jestem z Niną. To było około tydzień temu. 
- To chyba moje ulubione zdjęcie - łzy wypłynęły z kącików jej oczu. Przytuliłem go. - Przypomina mi jak tańczyłem z El...
- Spokojnie - robiłem okrężne ruchy dłonią po jego plecach by go uspokoić. - Dlaczego to zrobiła?
- Ja ... bo ... ja.. - jąkał się. Spojrzałem niego by dodać mu odwagi. - Zdradziłem ją. 
- Co ? - ze zdziwienia wstałem z łóżka. - Jak mogłeś to zrobić ? Przecie ty ją kochasz. Przynajmniej tak mówiłeś. Chyba, że przez cały czas okłamywałeś mnie i ją...
- Kocham ją - wykrzyczał. - Tylko, że ... Nawet nie wiem jak to wyjaśnić. Trochę nam się nie układało. Miałem chwile słabości...
- A może przynajmniej powiesz z kim? - byłem wściekły. Usiadł i oparł głowę o ręce.
- Hannah - kiedy tylko to powiedział poczułem ukłucie w sercu. 
- Przecież wiesz, że El była o nią zazdrosna. Do tego Hannah to twoja była dziewczyna ... 
- Wiem o tym - przerwał mi. 
                                                          ***Lucy***
- Hej idziesz z nami na lancz? - zapytała Angela widząc że stoję sama.
- Chętnie - odpowiedziałam uśmiechając się. Czerwonowłosa również to zrobiła. Złapała mnie za rękę i pobiegłyśmy do jadalni. Amandy dzisiaj nie było. Rozchorowała się. Angela zaprowadziła mnie do stolika. Siedziała tam Diana, Michael i ciemnowłosy chłopak w którym zakochała się Amy. 
- Cześć - przywitałam się. Odpowiedzieli tym samym miło się do mnie uśmiechając. Ciemnowłosy wstał i podszedł do mnie. 
- Jestem Andre - wyciągnął do mnie rękę. Obiecałam sobie, że dla Amy będę dla niego niemiła. Może dzięki temu się odkocham. 
- Lucy - powiedziałam ledwo ściskając jego dłoń. Chwyciłam ją jedynie trzema palcami i lekko potrząsnęłam. Muszę wytrzymać. Choć gdy spojrzałam w jego oczy rozpłynęłam się w nich. Szybko potrząsnęłam głową by się otrząsnąć z tego stanu. Usiadłam w wolnym miejscu. Zaczęliśmy rozmawiać. Nawet, gdy Andre mnie o coś pytał starałam się na niego nie patrzyć. Fajnie się z nimi rozmawiało. 
- Lucy czekaj - usłyszałam głos Andre. Miałam akurat iść na przystanek. Udawałam, że nie słyszę. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Przyśpieszyłam kroku. Dobiegł do mnie. - Lucy...
- Nom co chciałeś ? -zapytałam idąc dalej.
- Czemu się tak zachowujesz ? - zapytał idąc tym samym tempem co ja. 
- Jak ? - udałam zdziwioną. Chciałam żeby jak najszybciej się odczepił. 
- Możesz się zatrzymać? - zapytał, a ja z obrażoną miną  spojrzałam na niego i to robiłam. - Jeśli coś ci zrobiłem albo jesteś na mnie o coś zła to powiedz.
- Nic mi nie zrobiłeś - przyznałam patrząc na swoje dłonie.
- To czemu taka jesteś? - zapytał przy tym unosząc ręce do skroni po czym je opuścił. Wyglądało to tak uroczo. 
- Tak wyszło - postanowiłam odejść. Chłopak zawołał jeszcze moje imię na co tylko przyśpieszyłem. Kiedy przechodziłam przez bramę spojrzałam na niego. Wciąż stał w tym samym miejscu. Czekałam na autobus słuchając muzyki lecącej z moich słuchawek. Chwilę się spóźnił. Do domu jechałam jak zwykle około pół godziny. Kiedy tylko weszłam do domu włączyłam laptopa. Od razu zobaczyłam że Diana próbuje się ze mną skontaktować. Odebrałam i od razu zobaczyłam ładną brunetkę. 
- Cześć - przywitała się. Odpowiedziałam jej tym samym. - Jutro mamy zamiar spotkać się w sprawie projektu. Masz czas? 
- Jasne - odpowiedziałam od razu. - Gdzie idziemy?
- Angela zaproponowała tą kawiarnię koło szkoły - zgodziłam się kiwnięciem głowy.
- Przygotowałaś już wszystko? - zapytałam. 
- Jakiś tydzień temu - zaśmiała się. - A ty?
- Wczoraj - zachichotałam. 
- Chyba muszę już kończyć - powiedziała patrząc chwilę nad kamerkę. 
- Dobrze, pa - pożegnałam się i zobaczyłam jak wysyła mi buziaka. 
Zrobiłam to samo i się rozłączyłyśmy. Za 30 minut Josh kończy lekcje więc muszę ugotować obiad. Zabrałam ze sobą urządzenie i ruszyłam do kuchni. Postanowiłam zrobić ulubione danie brata - spaghetti. Wyjęłam potrzebne rzeczy. 
- Wróciłem - usłyszałam głos ojca. Dziwne, że tak wcześnie przyszedł. 
- OK - odpowiedziałam mało entuzjastycznie. Zaczęłam przyrządzać sos.
- Muszę jeszcze zrobić deser - mówiłam do siebie. - Może lody? Ale się ucieszy. 
Ojciec wszedł do kuchni. 
- Co robisz? - zapytał. 
- Gotuję - nawet na niego nie spojrzałam. 
- Ile razy mam powtarzać że od tego są kucharki - powiedział.- A gdzie one są?
- Dałam im dzisiaj wolne - powiedziałam prawdę. Podszedł do mnie i odwrócił trzymając mocno za ramię. Spojrzał mi w oczy. Jego były przepełnione gniewem. Uderzył mnie wierzchem dłoni w twarz. By nie upaść chwyciłam się szafki.Gdy złapałam równowagę przyłożyłam dłoń do policzka. Poczułam piekący ból. Łzy napłynęły mi do oczu. Jednak postanowiłam nie płakać. Nie dam mu tej satysfakcji.
- Nie pytałaś mnie o zgodę - warknął. Odwrócił się i odszedł. Pobiegłam do najbliższej łazienki. Spojrzałam w lustro. Szybko poprawiłam makijaż po czym przypomniałam sobie o obiedzie. Poszłam do kuchni i kontynuowałam zajęcie. Ciągle myślałam o ojcu. Nie zdziwiło mnie to, że mnie uderzył. Co trochę to robił. Nawet za błahostki. Tak jak dzisiaj. Mój młodszy brat - Josh o tym nie wiedział. Miał dopiero 10 lat i ukrywałam to przed nim jak tylko mogłam najlepiej. Kochałam go najbardziej na świecie. Właśnie skończyłam gotować gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. 
- Już jestem - zawołał mój braciszek słodkim głosem. 
- Szybko chodź tu. Zobacz co dla ciebie mam - odkrzyknęłam i już słyszałam dziecinne kroki przemierzające duży dom. Wbiegł szybko do kuchni, a ja dałam mu talerz z dużą porcją spaghetti. Uśmiechnął się uroczo. 
- Dziękuje - powiedział już siadając przy małym stole. Podeszłam do niego i ucałowałam w tył głowy. 
- A czemu w policzek nie dasz mi całusa ? - zapytał ukazując wysmarowaną sosem buźkę. Wstał i uwiesił się na mojej szyi. 
- Aaaa! - krzyknęłam na żarty. - Puszczaj mnie mały potworze!
- I tak ci dam buzi - powiedział wpinając brudne usta w mój policzek. Zamiast dać mi zwykłego całusa wytarł całą buźkę usmarowaną sosem w mój policzek. 
- Oh ty mały szkrabie - chwyciłam go w pasie i podniosłam. Wzięłam mokrą chusteczkę i zaczęłam przecierać mu twarz. 
- Lusia - krzyknął. Zawsze mnie tak nazywał. 
- Coo ? - powiedziałam udawanym tonem jakbym nie wiedziała o co mu chodzi. 
- Kocham cię - powiedział tuląc się do mnie.
- Ja ciebie też kocham Jo - przeniosłam go do stołu. - Dość tych czułości. Masz to wszystko zjeść. 
- Dobrze - zgodził się i od razu zabrał do czynności. Ja zabrałam się do robienia deseru. - Co robisz ? 
- Coś dobrego - odpowiedziałam uśmiechając się do niego. 
- Dla mnie ? - zapytał robiąc oczka kota w butach. 
- Nie - odpowiedziałam z ironią wkładając kilka gałek logów do salaterki. Polałam je czekoladą. Z szafki wyjęłam kilka rodzi kolorowych posypek i wysypałam ich część na deser. 
- Ojej - powiedział podchodząc do szafki i opierając się na niej rękami spoglądał na deser. 
- Teraz coś zdrowego - powiedziałam podchodząc do lodówki. 
- Niee - powiedział maluch obrażonym tonem. 
- Taak - naśladowałam jego ton. Podniosłam z półki czekoladę z 72% kakaa. - Trzeba się zdrowo odżywiać. 
Chłopiec zaśmiał się. Przy pomocy tarki zrobiłam z kawałka czekolady posypkę którą dodałam do lodów. Jo widząc, że skończyłam chwycił salaterki i przeniósł na stół. Ja wzięłam dwie łyżeczki i podążyłam za nim. 
- A może w coś pogramy ? - zapytałam. Chłopiec energicznie pokiwał głową.- Weź ode mnie łyżeczki,  a ja zaniosę lody, bo ty byś się zabił z nimi na schodach. A ja wolałabym je jeść. 
Braciszek wykonał polecenie śmiejąc się. Poszliśmy do mojego pokoju i wybraliśmy grę planszową, którą okazały się warcaby. Spędziłam z nim cały dzień. Wieczorem przy oglądaniu bajki Jo zasnął. Zaniosłam go do pokoju i wygodnie ułożyłam.
- Lucy ? - usłyszałam zaspany głosik chłopaka, gdy miałam zamykać drzwi.
- Tak ? - podeszłam i klęknęłam obok łóżka łapiąc go za rękę. 
- Pamiętasz mamę? - zapytał wprost. Nie za bardzo zdziwiło mnie że o nią pyta. Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi. Wspominał o niej tylko kilka razy wcześniej.
- Oczywiście skarbie - pocałowałam go w policzek.
- Ja jej nie pamiętam - powiedział ze łzami w oczach, które dostrzegłam pomimo ciemności.
- Nie dziwie się miałeś wtedy tylko 4 latka. 
- Czasem wydaje mi się że ją widzę i słyszę - wyznał już płacząc. 
- Chcesz, żebym ci o niej opowiedziała? - w odpowiedzi zobaczyłam tylko jak kiwa głową. Podeszła do drzwi i je zamknęłam po czym wróciłam do łóżka. Wślizgnęłam się koło brata pod kołdrę. - No to mama była najwspanialsza na świecie. Ciągle była przy tobie. Cudem było jak spuściła cię przynajmniej na moment z oka. Wiesz? Czasem byłam o ciebie zazdrosna. Chociaż zawsze była gdy jej potrzebowałam. 
- Jak wyglądała? - zapytał mocniej się we mnie wtulając. 
- Była przepiękna. Miała długie farbowane na blond włosy, niebieskie oczy. Na jej policzkach zawsze były lekkie rumieńce.
- Była podobna do ciebie?
- Nie mam pojęcia. Juro pokażę ci jej zdjęcie.
- Na prawdę je masz? - ucieszył się chłopiec. 
- Tylko nie mów nikomu. To będzie nasza tajemnica - pogłaskałam go po główce. Wiedziałam, że łzy nadal leciały z jego oczu. 
- Pamiętasz jak zginęła ? - tego pytania najbardziej się obawiałam. Otarłam łzy z jego policzka.
- Tak myszko. Była bardzo chora. Nie chciała nas zostawiać, ale musiała. Do samego końca się z Tobą bawiła przy tym ze mną rozmawiając. Cieszyła się, że nas ma - powiedziałam i poczułam, że łzy spływają mi po policzkach. 
- Wiesz co ? - spytał po czym zrobił krótką przerwę, a po chwili kontynuował. - Czasem chodzę w nocy do ciebie do pokoju i na ciebie patrzę. Wyobrażam sobie, że jesteś mamą. Tak na prawdę to nie zachowujesz się jak moja siostra. Starsze siostry moich kolegów zachowują się inaczej. Ignorują ich lub się z nimi kłócą, a ty się mną opiekujesz. Mama by robiła to samo co ty. Na pewno byłaby taka jak ty. 
- Może nie dokładnie taka, bo ja się dopiero uczę. Ona byłaby o wiele lepsza - ucieszyły mnie jego słowa. Po chwili zasnął, a ja jeszcze myślałam o mamie i również odpłynęłam w do krainy morfeusza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz